Berliński festiwal filmowy znany jest z politycznego i społecznego zaangażowania. To miejsce, gdzie od lat ze szczególną atencją kieruje się uwagę w stronę wykluczonych, a głos daje tym, których inni próbują uciszyć.
Wie coś o tym laureat tegorocznego Złotego Niedźwiedzia Mohammad Rasoulof. Nie mógł on osobiście zaprezentować swojego filmu „There Is No Evil” festiwalowej publiczności, a następnie odebrać prestiżowej nagrody, gdyż irańskie władze nałożyły na niego zakaz wyjazdu z kraju.
Konferencja prasowa po pokazie filmu Rasoulofa była zresztą jednym z najmocniejszych obrazów jubileuszowej, 70. edycji Berlinale. Świat obiegło zdjęcie pustego krzesła przy konferencyjnym stole, które przeznaczone było dla irańskiego reżysera. Wyróżnienie głównym laurem „There Is No Evil” było dobrym wyborem jury pod przewodnictwem znakomitego brytyjskiego aktora Jeremy’ego Ironsa. Nie tylko w wymiarze ludzkim, ale też artystycznym, gdyż pokazywany ostatniego dnia nowelowy film Rasoulofa okazał się jedną z perełek dość przeciętnego w tym roku konkursu.
A miał to być, także w tym wymiarze, rok zmian. W dużej mierze za sprawą powołania nowego dyrektora festiwalu. Krytykowanego coraz mocniej w ostatnim czasie za nie najlepsze filmowe wybory Dietera Kosslicka zastąpił związany wcześniej z imprezą w szwajcarskim Locarno Carlo Chatrian. Rewolucji nie było. Przynajmniej w tej najważniejszej z berlińskich sekcji. Ciekawym pomysłem nowej festiwalowej ekipy było za to powołanie dodatkowej konkursowej odsłony pod nazwą „Encounters”. To właśnie tam pokazana została niezwykle interesująca pełnometrażowa animacja Mariusza Wilczyńskiego „Zabij to i wyjedź z tego miasta”. Bardzo osobista, autobiograficzna opowieść, którą polski reżyser realizował przez czternaście lat, a głosy podkładają w niej m.in.Andrzej Wajda, Gustaw Holoubek, Małgorzata Kożuchowska czy Anja Rubik.
Duży entuzjazm berlińskiej publiczności względem animacji Wilczyńskiego przeszedł także na nowy film Agnieszki Holland, prezentowany w sekcji Berlinale Specials. „Szarlatan” to nieoczywista opowieść o Janie Mikolásku (w tej roli Ivan Trojan), zapomnianym dzisiaj czeskim uzdrowicielu, i kolejny dowód na to, że polska reżyserka ma niezwykłą łatwość w wyszukiwaniu interesujących tematów. A skoro o tym, to nie sposób nie wspomnieć o pokazywanym w Berlinie premierowo serialu „The Eddy”. O produkcji Netfliksa głośno jest od pewnego czasu co najmniej z dwóch powodów. Pierwszym jest zaangażowanie samego Damiena Chazelle’a, reżysera znakomitych „Whiplash” i „La La Land”. Drugim fakt, że jedna z głównych ról przypadła Joannie Kulig, dla której produkcja skupiona wokół paryskiego klubu jazzowego wydaje się wręcz stworzona. Premiera serialu już 8 maja. Dobrą wiadomością jest też to, że najważniejsze festiwalowe filmy, w tym laureat Złotego Niedźwiedzia, trafią do polskiej dystrybucji.
Kuba Armata