Jakie smartfony będą kupować w najbliższym czasie Polacy? Wybór będzie naprawdę duży, zaczęła się prawdziwa technologiczna wiosna!
Największe smartfonowe marki prezentują swoje nowości zawsze na początku roku (wyjątkiem jest koncern Apple, pokazujący nowe iPhone’y jesienią i celujący w szeroką dostępność przed Świętami). Świetną okazją do pochwalenia się tym, co udało się wymyślić projektantom i inżynierom są największe technologiczne targi – Mobile World Congress w Barcelonie. Tegoroczne, na przełomie lutego i marca, przyniosły kilka wielkich niespodzianek.
Powrót króla
Nokia kilka lat temu, po chudych latach i kiepskim radzeniu sobie z tworzeniem smartfonów, została przejęta przez Microsoft . Wydawało się że marka będzie kwitnąć pod czujnym okiem giganta, jednak nowa linia produktów o nazwie Lumia została przyjęta przez rynek chłodno. Nowy właściciel starał się zachęcić do mobilnej wersji systemu Windows na różne sposoby, ale, jak się okazało, nie miał szans z wszechobecnym Androidem i uwielbianym (przez niektórych) iOS. Z biegiem czasu logo Nokia zostało zastąpione okienkami Microsoftu a sama nazwa została sprzedana nowopowstałej firmie – HMD Global. Warunkiem było jednak, że nowy właściciel praw do marki (który zresztą zatrudnia wiele osób zwolnionych z Nokii po jej przejęciu) nie będzie mógł wykorzystywać brandu przez kilka lat. Ten okres właśnie dobiegł końca.
Największą gwiazdą targów MWC, w związku z tym, były nie supernowoczesne smartfony ale odświeżona wersja kultowej Nokii 3310. Stoisko producenta było oblegane od rana do wieczora, szturmowane przez dziennikarzy technologicznych z całego świata, ciekawych powracającej legendy. Telefon przypomina poprzedniczkę przede wszystkim designem, stylistyczne nawiązania są zupełnie oczywiste, także ograniczona funkcjonalność kojarzy się z 3310. Na pokładzie jest tylko bardzo prosty aparat, niewielki ekran – no i oczywiście gra „Snake” 😉 Nową 3310 wyróżniać mają jednak kolorowe obudowy – wymienne, choć, inaczej niż w pierwowzorze, tylko z tyłu. Cena powinna się zamknąć w 60€.
#szeroko
Najciekawszy smartfon całych targów MWC zaprezentowało z kolei LG. Flagowy model marki, G6, to zdecydowana ucieczka od kontrowersyjnego (żeby nie powiedzieć: brzydkiego) poprzednika. Telefon wykonano z dwóch tafli szkła przedzielonych metalowym korpusem – i wprowadzono na rynek w trzech kolorach, w tym, w bardzo oryginalnym – platynowym. Zdecydowanie największe wrażenie robi jednak wyświetlacz urządzenia, wypełniający niemal 80% frontu, w rozmiarze 5,7 cala i o proporcjach 18:9. LG nazywa go FullVision i zapewnia, że taki kształt i wielkość są idealne do oglądania filmów, czy przeglądania treści w Internecie.
Ważne jednak, że naprawdę duży wyświetlacz nie musi oznaczać nieporęcznego, wielgachnego telefonu. Dzięki radykalnemu zmniejszeniu ramek ekranu, G6 jest po prostu wygodny w obsłudze – używając go, nie ma się wrażenia że może wysunąć się z dłoni. Pozostałe atuty urządzenia to wodoodporność, zwiększona wytrzymałość na upadki i dwa świetne 13-megapikselowe aparaty. Pierwszy ma jasny obiektyw, co pozwala robić dobrze wyglądające zdjęcia nawet w nocy – drugi z kolei jest szerokokątny (pole widzenia to 125 stopni). Przy jego pomocy łatwe jest uchwycenie zabytku czy ładnego krajobrazu np. na wycieczce – bez konieczności oddalania się od fotografowanego obiektu. Szeroki kąt zastosowano również w aparacie z przodu. Dzięki temu w kadrze podczas robienia selfie zmieści się łatwo nawet większa grupa ludzi. LG G6 startuje w Polsce w cenie 3299zł.
Kosmiczne możliwości
Już po targach, podczas specjalnego eventu prowadzonego jednocześnie w Nowym Jorku i Londynie, Samsung przeprowadził kontratak i zaprezentował swój topowy model – a w zasadzie nawet dwa. Galaxy S8 i Galaxy S8+ również mają gigantyczne ekrany (odpowiednio 5,8 cala i 6,2 cala, o jeszcze „dziwniejszych” proporcjach 18.5:9), wypełniające niemal całe fronty smartfonów, ale koreańska marka nadal stawia na zaginanie ich krawędzi. Zaoblenie jest jednak wyraźnie mniejsze niż w S7-kach, co ma służyć ergonomii i eliminowaniu przypadkowych dotknięć spodem dłoni.
Samsung postawił także na innowacje w zabezpieczaniu dostępu do swoich flagowców. Telefony można zablokować na trzy sposoby: odciskiem palca (przy okazji wypada wspomnieć, że czytnik linii papilarnych jest położony w baaaardzo niefortunnym miejscu), skanem tęczówki i wizerunkiem twarzy właściciela. Jeśli ktoś sądzi, że przy tym zaniedbano podstawowe parametry, to jest w błędzie. Nowe galaktyki wyposażono w najmocniejsze obecnie dostępne procesory Exynos, rewelacyjne aparaty fotograficzne (żadne inne telefony nie robią tak świetnych zdjęć w ciemnościach!) i kilka ciekawych pomysłów, np. przycisk domowy imitujący fizyczny klik. Ceny nowych Galaktyk to odpowiednio 3499zł i 3999zł.
Chińska ofensywa… w odwrocie
W międzyczasie również Huawei pochwalił się nowym topowym modelem – trudno jednak nie odnieść wrażenia, że P10 przy swoich konkurentach z wielkimi ekranami wygląda po prostu… przestarzale. Chiński gigant ma jednak w zanadrzu coś, czego nie mają inni – Roberta Lewandowskiego w reklamach, a on potrafi sprzedać i szampon, i garnitury, i maszynki do golenia. I to jednocześnie.
Tech-światek przyjął te nowości z pewną dozą entuzjazmu – nowe smartfony wyglądają inaczej, ciekawie i świeżo. Pytanie jak na nie zareaguje jeden z największych graczy na rynku, Apple? Firma zapowiada jubileuszową wersję najlepiej sprzedającego się technologicznego gadżetu w historii. Wiosna w smartfonach się udała – jak będzie z jesienią?
Tekst: Paweł Warzecha ( który wybrał się specjalnie do Barcelony i dla czytelników Lounge Magazyn przygotował relację z najnowszych nowinek w świecie tech 🙂
Zdjęcia prod.