Wegetarianizm. Chwilowa moda czy sposób na życie? Jeszcze 20 lat temu w Polsce wegetarianizm był tematem tabu, szczególnie w małych miastach. Od kiedy sięgam pamięcią, mięso nigdy jakoś specjalnie mi nie smakowało. Od dziecka unikałam zatem jedzenia kotlecika do obiadu ku dość dużemu niezadowoleniu moich rodziców. Bo przecież „mięsko” jest zdrowe, bo „mięsko” daje siłę.
Wtedy jeszcze, a miałam 15 lat, niechęć do konsumpcji mięsa wynikała bardziej z braku apetytu, a nie z moralnych pobudek. Świadomą oraz dojrzałą decyzję o całkowitym zaprzestaniu konsumpcji mięsa podjęłam mając 17 lat. Wpłynęło na to poszerzenie przeze mnie wiedzy na temat przemysłu hodowlanego oraz ogromnego cierpienia zwierząt, jakie się z tym wiąże, a także wpływem produkcji na środowisko.
Uświadomienie sobie tego okrucieństwa było dla mnie nie lada przeżyciem na poziomie emocjonalnym, dlatego zaczęłam podejmować coraz więcej działań przyczyniających się do poprawy sytuacji zwierząt oraz ich praw. Zrozumiałam, że poprzez moje codzienne wybory, mam duży wpływ na kondycję naszej planety.
Zdaję sobie sprawę, iż wegetarianie stanowią niewielki odsetek społeczeństwa.
Jednak perspektywy są obiecujące, gdyż z roku na rok roślinożerców przybywa. Cieszy mnie ten fakt ogromnie, gdyż uważam, że dobro zwierząt nie powinno być traktowane jednostkowo, lecz jako odpowiedzialność zbiorowa. Tylko dzięki poszerzaniu świadomości społeczeństwa mamy szansę przerwać destrukcyjne działania.
Bo jakie jest uzasadnienie, aby w XXI wieku praktykować pozbawianie zwierząt futer, aby następnie je zakładać na siebie? Jak uzasadnić obecność zwierząt w cyrkach? Ta jakże trywialna „atrakcja” obrazuje naszą przemoc wobec zwierząt, które skazane są na bardzo smutne życie oraz pozbawienie ich własnego naturalnego środowiska.
Wiele osób, chociaż nie są wegetarianami, deklarują, iż bardzo kochają zwierzęta. I o ile samych deklaracji nikomu zabronić nie można, o tyle w moim odczuciu istnieje tu swoista sprzeczność. Można by wręcz nazwać owo zjawisko pewnym rodzajem dualizmu czy tez schizofrenii moralnej: jedne „kochasz” – drugie zjadasz.
Dlatego robię, co mogę, by pomóc w zmienianiu świata. Wspieram wiele kampanii oraz inicjatyw, w tym Otwarte Klatki, Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva czy Ratuj konie. To właśnie poprzez aktywizm chcę dawać przykład, że można żyć zdrowo, w zgodzie z naturą, nie przyczyniając się przy tym do cierpienia zwierząt oraz destrukcji naszej planety.
Po latach dojrzałam do tego, aby nie starać się na silę przekonywać ludzi do moich poglądów czy też narzucać im mojego stylu życia – decyzja o zaprzestaniu jedzenia mięsa powinna mieć charakter indywidualny i być podjęta w oparciu o osobiste doświadczenia oraz własny kręgosłup moralny. Czy dzięki wege czuję się lepszym człowiekiem? Zdecydowanie tak, gdyż wegetarianizm daje mi poczucie szeroko rozumianej wolności, samorealizacji oraz wzmacnia we mnie empatię i pokorę.