Jarosław Ewert to łódzki projektant mody, znany z oryginalnych form i odważnych projektów.

Jak wspominasz swoje pierwsze kroki w świecie mody? Co zainspirowało cię do zostania projektantem?
— Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ już od dzieciństwa pasjonowałem się modą. Od zawsze ciągnęło mnie do tego świata, ale droga do zostania projektantem była długim procesem. To nie był jeden moment, to raczej naturalna ewolucja, która doprowadziła mnie do wyboru studiów na kierunku wzornictwo na Politechnice Łódzkiej. To wtedy moja przygoda z modą zaczęła się na poważnie.
Co było największym wyzwaniem na początku Twojej kariery? Czy było coś, co mogło cię zniechęcić, ale jednak postanowiłeś iść dalej?
— Na mojej drodze pojawiło się wiele wyzwań, które mogłyby mnie zniechęcić, ale zawsze miałem w sobie dużo samozaparcia. Jestem osobą upartą – kiedy wyznaczam sobie cel, dążę do jego realizacji, niezależnie od przeciwności. Życie polega na pokonywaniu trudności, spełnianiu marzeń i niepoddawaniu się. To, co mogło być przeszkodą, stawało się dla mnie motywacją do działania.
Jak opisałbyś swój styl projektowania? Co cię najbardziej inspiruje w procesie tworzenia?
— Inspiruje mnie wiele rzeczy i trudno wskazać jedną, konkretną. Nie wydaje mi się, żebym miał jeden określony styl projektowania. Odbiorcy mojej mody często mówią że mam charakterystyczny styl, uważam że to oni najlepiej mogą to ocenić. Moje kolekcje są eklektyczne i różnorodne, choć mają wspólny trzon. Staram się być praktyczny, czerpiąc z różnych źródeł, nie ograniczając się do jednego kierunku.
Jak ewoluował Twój styl na przestrzeni lat? Czy są jakieś trendy, które szczególnie cię zafascynowały lub od których zdecydowanie się odcinasz?

— Każdy projektant ewoluuje i rozwija się z czasem, ja również przeszedłem przez różne etapy w mojej karierze. Staram się mieć oczy szeroko otwarte i czerpać z różnych źródeł. Nie ograniczam się do jednego stylu czy trendu. Wydaje mi się, że inspiracji można szukać we wszystkim, co nas otacza – we wszystkich okresach i obszarach. To daje nam nieograniczone możliwości twórcze.
Jak wygląda Twój kreatywny proces? Czy masz jakiś rytuał, który pomaga ci w pracy nad kolekcją?
— Muzyka jest dla mnie bardzo istotnym elementem procesu twórczego. Kiedy tworzę, lubię słuchać muzyki, ponieważ pomaga mi to skupić się i zainspirować. Zauważyłem też, że najlepiej pracuje mi się w samotności – to wtedy rodzą się najlepsze pomysły. W późniejszych etapach, kiedy dopracowuję szczegóły, współpracuję z krawcowymi i specjalistami od konstrukcji, ale początkowy proces projektowania zawsze odbywa się w samotności. No i nie mogę zapomnieć o mojej ulubionej czarnej herbacie, która towarzyszy mi w pracy.
Czy jest ktoś, z kim szczególnie lubisz współpracować? Czy są marki lub artyści, z którymi chciałbyś stworzyć coś wspólnego?
— Na przestrzeni lat współpracowałem z wieloma markami i artystami, a każda taka współpraca była dla mnie wartościowa. W najnowszej kolekcji nawiązałem współpracę z marką Promees, której projektantką jest Marta Stawińska, specjalizująca się w seksownej bieliźnie. Pokaz „Uniesienia” to tak naprawdę nasz podwójny jubileusz, 15 – lat mojej pracy twórczej i 10 lat pracy projektowej Marty Stawińskiej w marce Promees. To połączenie dwóch różnych, ale uzupełniających się światów mody – awangardowych kreacji i zmysłowej bielizny. Pokaz w Łodzi ma być hołdem dla naszej dotychczasowej pracy oraz okazja do zaprezentowania najnowszych projektów obu marek. Myślę że dzięki połączeniu naszych wrażliwości uzyskamy naprawdę ciekawy i wyrafinowany efekt na wybiegu.

Czy jest jakaś kolekcja, rzecz lub wzór, z którego jesteś szczególnie dumny? Co było jej motywem przewodnim?
— Jestem dumny z każdej swojej kolekcji. Każda z nich to część mojej historii, a do żadnej z nich nie mam dystansu. Wracam do swoich wcześniejszych prac z przyjemnością, ponieważ każda z nich jest dla mnie wyjątkowa. To, co stworzyłem do tej pory, w pełni mnie satysfakcjonuje i jestem z tego bardzo dumny.
Nad czym obecnie pracujesz? Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy na temat tego, co zobaczymy na najbliższym pokazie?
— Obecnie pracuję nad kolekcją na jesień-zimę 2024/2025, która będzie nosiła tytuł „Uniesienia”. Jest to kolekcja jubileuszowa, ponieważ obchodzę 15-lecie swojej pracy twórczej oraz 40-te urodziny. Chcę, aby ta kolekcja była wyjątkowa, ponieważ wkładam w nią wiele serca, wysiłku i pracy. Będzie to historia mojej drogi, moich wzlotów i upadków – bardzo osobista i bliska mi kolekcja, którą mam nadzieję, że publiczność odbierze jako coś naprawdę wyjątkowego.

Jakie wyzwania widzisz dla współczesnych projektantów? Czy jest coś, co twoim zdaniem powinno się zmienić w branży mody?
— Każda okres niesie ze sobą inne wyzwania dla projektantów. Dla mnie takim wsparciem na początku kariery był Fashion Week w Polsce, który
niestety już nie istnieje. Uważam, że brakuje takiego wydarzenia, które mogłoby pomóc młodym polskim projektantom rozwinąć skrzydła i zbudować swoją markę na arenie ogólnopolskiej. To coś, co bardzo pomogłoby branży mody w naszym kraju.
Jak podchodzisz do kwestii zrównoważonej mody? Czy jest to dla ciebie ważny aspekt w tworzeniu swoich projektów?
— Zrównoważona moda zawsze była dla mnie ważna. Moja pierwsza kolekcja na Fashion Weeku w Łodzi powstała z ubrań pochodzących z recyklingu.
Do dziś okazjonalnie pojawiają się w moich kolekcjach projekty upcyclingowe. W mojej pracy staram się minimalizować odpady produkcyjne i generować jak najmniejszy wpływ na środowisko. Dobry projekt to taki, w którym możliwie mało materiału jest „wyrzucane do kosza”. Sam sposób funkcjonowania mojej marki opiera się na idei mody zrównoważonej – mam niewielką pracownię, zatrudniam kilka krawcowych i produkuję niewielkie serie.
Jakie znaczenie ma dla Ciebie odbiór twojej kolekcji przez publiczność i krytyków? Czy opinie z zewnątrz wpływają na twoje przyszłe projekty?
— Kiedyś bardziej przejmowałem się opiniami krytyków i publiczności, ale z wiekiem nabrałem dystansu. Dziś potrafię ocenić, co jest konstruktywną krytyką, a co można zignorować. Cenię swoją pracę i wiem, ile wysiłku wkładam w każdy projekt. Jeśli ktoś również ją docenia, to cieszę się z tego, ale jeśli nie – to również w porządku. Nie każdemu muszę się podobać, ważne jest, aby pozostać wiernym sobie.
Czy uważasz, że moda to forma sztuki? Jak widzisz granicę między modą a sztuką?
— Tak, moda jest formą sztuki, ale przede wszystkim sztuki użytkowej. Oczywiście są kolekcje awangardowe, które bardziej przypominają dzieła sztuki niż odzież, ale z założenia moda ma być praktyczna. Granica między modą a sztuką jest płynna i te dwie dziedziny często się przenikają. Uważam, że moda i sztuka idą ze sobą w parze i nie należy ich rozdzielać. Wydaje mi się, że potrafię łączyć aspekt „sztuki” z aspektem „użytkowości” – czuję się artystą, ale jednocześnie mam wykształcenie i doświadczenie techniczne, które pomagają mi w praktycznym myśleniu o ubiorze.
Czy twoje kolekcje mają dla ciebie osobisty wymiar? Jak oddzielasz swoje życie osobiste od pracy?
— Wszystkie moje kolekcje są przepełnione moimi osobistymi doświadczeniami, moim życiem i emocjami. Trudno jest oddzielić życie projektanta od jego twórczości – dla mnie te dwie sfery są nierozerwalne. Każda kolekcja zawiera w sobie pierwiastek osobisty. Kolekcja, nad którą teraz pracuję, jest głęboko zakorzeniona w emocjonalności i moim podejściu do projektowania. Widzowi być może trudno będzie doszukać się w niej konkretnych inspiracji, bo jest zbudowana na emocjach – zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Można powiedzieć, że tworząc kolekcję inspirowałem się sobą samym.
Czym jest dla ciebie moda? Czy to bardziej czysty biznes, czy może
możliwość realizacji swoich wizji?
— Moda jest dla mnie realizacją moich wizji i od zawsze była moją pasją. Zawsze chciałem być projektantem, i udało mi się spełnić to marzenie. Jednak moda to także mój biznes – to z niej żyję i się utrzymuję. Dlatego patrzę na nią z obu perspektyw: zarówno jako na pasję, jak i na źródło dochodu. Myślę, że te dwie rzeczy się nie wykluczają i powinny iść ze sobą w parze.