W środku auta takich nawiązań jest już dużo więcej. Wspomnianą czarno-czerwoną flagę znajdziemy na kierownicy, zegarach (są wyskalowane aż do 300 km/h – ach wygrałby w dzieciństwie), konsoli centralnej i na przycisku do zmiany trybu jazdy. Oprócz tego mamy spłaszczoną kierownicę, dobrze trzymające kubełki oraz czerwone podświetlenie. Reszta to zwykły Leon ze sporą ilością miejsca i ergonomicznym rozłożeniem przycisków, schowków i dotykowego ekranu systemu multimedialnego.
Jako, że Leon ST Cupra nie jest ekstremalnym autem w środku znalazła się dwustrefowa automatyczna klimatyzacja, podgrzewane siedzenia, nawigacja, tempomat oraz szklany, otwierany dach oraz wiele innych systemów znanych z aut grupy VAG. Rozwiązań, które działają bardzo płynnie i rzadko kiedy odmawiają posłuszeństwa.
Biorąc pod uwagę rodzinne wykorzystanie samochodu na pewno na plus trzeba zaliczyć 587-litrowy bagażnik, który ma niski próg załadunku oraz foremny kształt. Dzięki haczykom, siatkom i drugiemu dnu wszystko można ładnie upakować. Biorąc pod uwagę fakt, że auto naprawdę potrafi dynamicznie zmierzać w różnych kierunkach, bagaże warto dobrze usadowić, ponieważ przeciążenia w bagażniku nie należą do najmniejszych.
Najmniejsza nie jest też cena samochodu. Cena tego modelu rozpoczyna się od 123 tys. złotych. W naszej konfiguracji jest Cupra ST jest droższa o ponad 40 tys. złotych. Czy to dużo? No powiem szczerze, że ta mocna konkurencja kosztuje sporo więcej. A tutaj sporo pieniędzy kosztuje samo wyposażenie. Zawsze z czegoś można zrezygnować, nawet z mocy, ponieważ Seat ma jeszcze wersje 265-konne i 280-konne. Za rok jednak będzie jeszcze lepiej, bo Leon będzie miał aż 300 KM.
Stąd też za w miarę rozsądne pieniądze można mieć kombi, które na papierze pobije większość aut waszych kumpli. Przy okazji nie traci na funkcjonalności. Szkoda jednak, że z kilkoma mankamentami trzeba się pogodzić, no i szczególnie uważać przez ¾ roku dociskając gaz na polskich drogach. Ta moc to nie przelewki.
Konrad Stopa
Fot. Jakub Głąb