Mini zawsze było bardziej gadżetem, niż praktycznym samochodem. Małe, twarde i drogie, ale jednocześnie zachwycające stylem i prowadzeniem. Zdobywało serca, a nie rozum. Odmiana Clubman zdaje się jednak być skierowana do klientów poszukujących nieco więcej funkcjonalności. Czy przez to nie zatraciła ducha Mini?
O tych małych autach powstających w ramach brytyjsko-niemieckiej współpracy mówi się często, że są szpanerskie, ale nic poza tym.
Według stereotypu, typowym posiadaczem Mini jest młoda, bogata dziewczyna, której auto kupił partner lub ojciec, by miała jak przemieszczać się między galerią handlową, kosmetyczką a fryzjerem. Ale ja muszę się przyznać, że bardzo lubię te auta. Nie za styl i nie za wygląd – chociaż te mi się podobają, to mógłbym żyć bez tych charakterystycznych, okrągłych świateł, płaskiego dachu (tak chętnie kopiowanego potem przez innych producentów, chociażby przez Skodę w Fabii) i szalonego wnętrza.