Nie ma się jednak co dziwić, ponieważ samochód był napędzany dwulitrowym motorem wysokoprężnym o mocy 210 koni mechanicznych. To jedyny dostępny silnik w tym modelu w Polsce, więc w skrócie jesteśmy na niego skazani. Generuje on maksymalny moment obrotowy na poziomie 450 NM, co jest wystarczającym kopem, by rozpędzić auto do setki w 9,8 sekundy. Maksymalna prędkość równa jest wynikowi z tabelki osiągów w pozycji KM. Warto dodać, że silnik posiada dwie turbosprężarki.
Motor ten dobrze pasuje do charakteru tego samochodu. Jak na auto „made in America” postawiono tu na komfort, a nie sportowe emocje. Przy takim założeniu, diesel idealnie wpisuje się w ramy wygodnego podróżowania. Problem może być jedynie z ekonomią, ponieważ średnie spalanie z testu wyniosło 9 litrów. Trasa niewiele obniża ten wynik, a miasto niewiele podnosi. Na szczęście pojemność baku nie jest najniższa, więc 68 litrów wystarcza na około 700 kilometrów.
Do takiej spokojnej jazdy idealnie sprawdza się automat, w który nasz egzemplarz był wyposażony. Sześć przełożeń świetnie radzi sobie podczas dodawania gazu, a sportowe ustawienie i manetki za kierownicą zadowolą kierowców, którzy wolą mieć większą władzę nad samochodem. W Fordzie Edge zabrakło trybów jazdy, co dla mnie jest akurat dobrą wiadomością.