Mamy za sobą niezwykłe doświadczenie odpowiedniego formatu, jaki gwarantuje dom CarMaster – pieczołowicie przygotowane w sposób typowy dla Gospodarzy, doskonale korespondujące z bohaterem wieczoru: Range Rover’em. Goście wydarzenia zostali zabrani w podróż przez historię marki i modelu, jak również w podróż dla podniebienia. Tego wieczoru raczyliśmy się wyśmienitymi daniami, przygotowywanymi na żywo przez smakosza i Mistrza kuchni – Mikołaja Reya. Smaki podkreślały wykwintne trunki, przez niektórych wzbogacone dymem cygar z „Nowego Świata”.
W tej wyprawie asystowałem Gościom ja – Fryderyk Zyska – projektant środków transportu i produktu, wykładowca wzornictwa krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, prowadzący audycję motoryzacyjną Radiostrada. Podczas środowych spotkań na antenie Radio Kraków opowiadam o Pięknie. O zmysłowych liniach, kształtach, o tym, czego nie da się uchwycić, znając jedynie sztywne dane odnośnie przyspieszenia czy pojemności silnika. Premiera, w której uczestniczyliśmy, wprowadziła Gości w wyjątkowy nastrój, za sprawą miejsca, kolacji, trunków… a ja zaprosiłem wszystkich na chwilę do swojego świata Sztuki. Tam obiekt, którym się poruszacie, nie jest tylko maszyną. Jest czymś więcej. Jest rzeźbą na kołach.
Land Rover to marka, której czterema fundamentami są: innowacyjność, trwałość, przydatność i atrakcyjność. Każdy z nas jest w stanie odnieść się przynajmniej do jednej z tych cech. Pozostałe dostajemy w bonusie. Od samego początku markę tworzą ludzie z pasją, którzy dostrzegali potrzeby społeczeństwa i odpowiadali na nie w najlepszy możliwy sposób. Hasło „Above and beyond” odzwierciedla nasze wewnętrzne pragnienie do przełamywania granic. Gdy przygoda zespala pojazd i kierowcę. Zarówno na gruncie fizycznym, jak również emocjonalnym.
Samochody tego producenta widuje się na dziedzińcach rezydencji i pałaców. Jednak każdy z nas podświadomie osadza je w trochę trudniejszych sceneriach. Lody Arktyki, piaski pustyni, grzęzawiska Amazonii. Camel Trophy- wydarzenie, które pamiętam z dzieciństwa – sprawiło, że dla mnie ta marka jest archetypem pojazdu, który da sobie radę zawsze. W każdej sytuacji. Tymi samochodami pokonamy dystans z Wysp Brytyjskich do Singapuru. Z Alaski do Przylądku Horna (czyli 27 500 kilometrów – kusząco niewiele już brakuje wtedy do pokonania pełnej długości Równika, prawda?).
A teraz wybierzmy się w podróż w czasie (na wstecznym biegu) o 51 lat, kiedy to zaprezentowano Range Rover’a po raz pierwszy. Samochód z napędem na cztery koła. Spisujący się równie dobrze w mieście, jak i daleko poza ubitymi traktami. Wcześniej do wyboru były auta miejskie (nie przypominające wcale a wcale dzisiejszych…) albo terenówki – wojskowe, twarde, skrajnie niekomfortowe. I wtedy na scenę wjeżdża Land Rover. I jego Range. To trochę tak, jakbyśmy w perfekcyjnie skrojony garnitur wcisnęli komandosa. I ludzie go pokochali.
Naturalnie z biegiem lat zmieniały się upodobania i potrzeby. Odzwierciedlenie znajdowały w kolejnych generacjach Range Rover’a. Stopniowo, wraz z coraz bogatszym i nowoczesnym wyposażeniem, zmieniał się jego charakter z pojazdu kategorii terenowych, przechodził do pojazdów typu SUV – de factosam ustanowił ten segment. Następnie nabrał cech pojazdów klasy premium, aż do dnia dzisiejszego, kiedy ustabilizował swoją pozycję, jako pojazd luksusowy.
Pojęcie luksusu jest dość obszerne. Ten, którego doświadczyliśmy podczas premiery, odzwierciedla kamień milowy, miejsce w którym obecnie się znajdujemy i jak pojmujemy dobra, określane tym mianem. Odnajdziemy je w czystych, ale nie banalnych formach. Subtelnych, ale wyrazistych elementach biżuterii samochodu. Żadnego wulgarnego błysku. Tylko wyszukane materiały, dotyk których działa na nas kojąco. To wnętrze, które pomaga się odprężyć.
Trochę tak, jakbyśmy unosili się w bańce, która nie pęknie, lecz skutecznie oddzieli od znojów codzienności. Dotyk to słowo-klucz w przypadku nowego Range’a. Zamknijmy oczy. Wtedy nasze otoczenie zyska nowy wymiar. Dzięki tej intymnej formie poznawania poczujemy więź. Cofnie nas ona do korzeni procesu projektowania samochodów. Do pierwszej kreski. I kolejnych dwóch. Te trzy linie tworzące to dobry początek.
Później przychodzi czas na modelowanie w glinie. Proces ten niczym się nie różni od tych, jakie mają miejsce w pracowniach artystów rzeźbiarzy. Projektanci, modelarze, poprzez kontakt z medium – w tym przypadku gliną – nawiązują więź z tworzonym obiektem. Przestaje być przedmiotem. Nadajemy mu cechy ludzkie, doszukujemy się krzywizn, jakie znamy z ludzkiego ciała.
Nie bez powodu poszycie – nadwozie – określane jest mianem „body (ang. ciało)”. Panie odnajdują muskulaturę silnych męskich ramion – zwłaszcza w części nadkoli, gdzie spoczywa moc i energia. Panowie, te same powierzchnie odnoszą do delikatnych krzywizn damskich bioder. Nic zatem dziwnego, że tak chętnie i czule dotykamy naszych samochodów. Czy to podczas pielęgnacji, czy życząc im spokojnej nocy po długim dniu spędzonym w ich towarzystwie.
Te emocje z pewnością odnajdą Państwo w poszyciu i wnętrzu nowego Range Rover’a piątej generacji. Kiedy podczas premiery wreszcie nastąpił moment kulminacyjny – odsłonięcie – ujrzeliśmy go w pełnej okazałości. Jest ogromny. Spodziewaliśmy się tego. Choć nie brakło majestatycznych zmian.
Zacznę od stylistycznych. Totalnie czysta forma. Uchwyty schowane w poszyciu paneli bocznych. Brak typowych obramowań przestrzeni greenhouse(wokół okien). Te zabiegi sprawiają, że postrzegamy bryłę auta jako monolit. Widać, że projektanci dużą uwagę przyłożyli do języka stylistycznego marki Land Rover. Filozofii, którą opisują wspomniane trzy wyraziste gesty, kreski.
Opisujące linię boczną, obrys dachu i podcięcie wzdłuż progów – delikatnie wznosi się, biegnąc ku tylnej części. Tu znajdziemy niewielki dek rufowy, niczym w yachcie. Popatrzmy na podwójnie składaną klapę. To miejsce, które lubię traktować jak osobistą lożę – idealna na wyścigi konne, do wygodnej obserwacji treningu piłkarskiego dzieciaków, czy podziwiania górskiej polany, po której hasają nasze ukochane psy.
Co jeszcze przyciąga wzrok? Zastosowane 23” obręcze. Wyglądają po prostu świetnie. Projektanci uwielbiają takie rozwiązania (dlatego concept carszawsze mają duże nadkola, wielkie felgi). To działa świetnie na proporcje pojazdu. Osadzają go mocnej w przestrzeni, pojazd nabiera muskulatury. Jest imponujący. Nawet po zmroku. Nowa architektura oświetlenia – formą, konstrukcją, technologią – podkreśla gabaryty i proporcje. Szczerze zazdrościć można widoku tym, którzy jadą z nami. Tym bardziej, że oświetlenie zaprojektowano tak, by uprzejmie nie raziło innych uczestników ruchu.
Przyjrzyjmy się detalom. Reflektory, jak cięty kryształ, idealnie komponują się z wizją wyszukanego wnętrza gabinetu. Warto zwrócić uwagę na cięcia paneli poprowadzono z chirurgiczną precyzją. Producent manifestuje w ten sposób kunszt i jakość wykonania w całej powierzchni samochodu. Na zewnątrz i we wnętrzu.
Tak, zajrzyjmy teraz do środka.Jako użytkownicy spędzamy tu przecież sporo czasu. Do tego stopnia, że jest ono niczym dodatkowy, mobilny pokój naszego domu. Nic dziwnego, że materiały, proporcje i poszczególne elementy są coraz bliższe architekturze wnętrz, niż typowemu projektowaniu samochodu. Odnajdziemy tu opcjonalne, zrównoważone tkaniny, które mogą zastąpić wciąż dostępne naturalne skóry. Proces produkcji tych pierwszych obniża emisję CO2 o 3/4. Skóry z kolei są przetwarzane w radykalnie mniejszym stopniu, co jest bardziej korzystne dla środowiska, lecz bez utraty ich naturalnego ciepła i charakteru. Centralny tunel to niemal stolik kawowy.
Przepięknie wykończone, drewniane, inkrustowane panele kuszą, by pogładzić je dłonią. Fotele pierwszego, drugiego i trzeciego rzędu wyglądają równie komfortowo, jak te w prywatnym jet’cie. Trzeciego rzędu? Tak, po raz pierwszy w historii modelu. To typowe podejście Range Rovera: „Ma być funkcjonalnie, a nie jedynie dobrze wyglądać na papierze”. Praktycznie. Ale i z odrobiną magii – wszystkie fotele z pomocą wbudowanych w nie specjalnych głośników, skutecznie koją nerwy… Wspaniale.
To samochód dla osób, które mają do siebie zdrowy dystans. Czują się komfortowo ze sobą. Mają ugruntowaną, stabilną pozycję społeczną i materialną. Które nie krzyczą, aby być wysłuchanymi. Ta niewymuszona elegancja jest synonimem odpowiedniego poziomu. Zwykle kojarzona ze środowiskami koronowanych głów, arystokracji, ikonami mody, wpływowych przedsiębiorców i koneserów sztuki.
To pierwszy w historii samochód, który został zaprezentowany w paryskim Luwrze, jako doskonały przykład wzornictwa przemysłowego. Tak, nieprzypadkowo marka od lat cieszy się szczególnymi względami rodziny królewskiej. Królowa Elżbieta sama chętnie zasiada za kierownicą Defendera, czy właśnie Range Rovera. Niedawno zmarły Książę Edynburga Filip, w swoją ostatnią podróż na miejsce wiecznego spoczynku udał się zielonym Land Roverem, który zawczasu pomógł przeprojektować do tego celu.
Pojazd, który wypada mieć w swojej kolekcji. Pojazd, który nie buduje barier. Doskonale spisze się jako auto do wszystkiego. Pomoże w codziennych obowiązkach. Zabierze nas na szybki wyskok za miasto. Będzie z nami zawsze, gdy poczujemy zew, by oderwać się od wszystkiego i przejechać nocą po pustych szosach… polnych, leśnych, górskich. Przez rzekę. I dalej, po horyzont.
Fryderyk Zyska