Pod lupą: podkład dr. Irena Eris

Pod lupą: podkład dr. Irena Eris I konturówka Neve Cosmetics.
Wygląd i aplikacja 9
Konsystencja, zapach i kolor 10
Skład 10
Działanie 10
Stosunek ceny do jakości 9
9.6

Jak już wspomniałam w kosmetycznych trendach, warto wybierać kosmetyki pielęgnacyjne, które ochronią naszą skórę przed szkodliwym działaniem środowiska. Ale co z makijażem? No właśnie! Bo co z tego, że nałożymy nawilżające kosmetyki z filtrami i całą gamą ekstra substancji, jeśli potem wsmarujemy w siebie podkład. I to taki,  który zatka pory, a inne kolorowe mazidła wysuszą nam skórę na wiór? Ha! Producenci poszli o krok dalej i postarali się, by także kosmetyki kolorowe stały na straży piękna i zdorowia naszej cery.

Urban Glow Luminous Anti – pollution,  dr Irena Eris

Kiedy podkład Urban Glow Luminous Anti – pollution od dr. Ireny Eris wpadł w moje ręce i przeczytałam obietnice producenta, trochę nie dowierzałam. Jednemu produktowi można przypisać tak wiele właściwości? Postanowiłam więc dać mu niezły wycisk i sprawdzić go w bardzo trudnych warunkach, otóż w trakcie remontu. Bo człowiek wtedy się spoci, jak na niezłym treningu, dookoła kurzy się i pyli.

Jest się na nogach od rana do nocy, niewyspanym, wnerwionym. Czasem trzeba natychmiast wyskoczyć na spotkanie, albo do sklepu, no nie ma szans, żeby człowiek jak człowiek wyglądał podczas remontu. I z takim- przyznam nienajlepszym – nastawieniem zabrałam się do testów.

 

Wygląd i aplikacja: 9/10

Podkład zamknięto w bardzo eleganckim przezroczystym, szklanym opakowaniu z pompką. Kosmetyk przez to jest dość ciężki, ale oszronione, matowe opakowanie przykuwa wzrok. Daje znać, że mamy tu do czynienia z produktem w którym skupiono się również na detalach.

Aplikujemy jak lubimy. Można gąbeczką, ale wtedy sporo produktu w nią wchodzi, można pędzlem. Ale potrwa to dłużej – produkt ze względu na swoje rozświetlające i nawilżające właściwości będzie się ślizgał po buzi.

Można go też rozprowadzić za pomocą palców i ten sposób wydaje mi się być zdecydowanie najlepszy. Taka aplikacja jest najszybsza, a pod wpływem ciepła naszych dłoni kosmetyk pięknie się wtapia. Nałożony na skórę daje efekt satynowego wykończenia.

Konsystencja, zapach i kolor: 10/10

Konsystencja jest bardziej rzadka niż kremowa, ale mam wrażenie, że to i tak najgęstszy podkład rozświetlający z jakim miałam do czynienia. Jeśli mnie mój nos nie myli, to mamy tu lekko kwiatowy zapach. Taki z serii bardzo przyjemnych ale nie napastliwych podczas używania. Urban Glow Luminous występuje aż w 9 odcieniach i ma żółte oraz różowe podtony! Bladolice będą zachwycone bo można tu znaleźć idealny odcień dla siebie.

Myślę jednak, że w doborze koloru warto się zwrócić o pomoc do konsultantki. Ku mojemu zdziwieniu, dla mnie wybrano odcień 20C Rose Beige i okazał się idealny. Ja wybrałabym dla siebie zupełnie inny i to byłby błąd.

Skład: 10/10

Jest się tu czym pochwalić, bo jest to produkt nie tylko upiększający, ale zdecydowanie pielęgnujący! Kwas rozmarynowy i Tioprolina oraz wysoka ochrona przeciwsłoneczna (aż 30SPF). Nie tylko chroni nas przed szkodliwym działaniem środowiska, ale także spowalnia procesy starzenia. Chroni skórę przed wolnymi rodnikami, detoksykuje oraz zmniejsza uszkodzenia w jej strukturze. Mamy tu też azjatycki kompleks wyciągów z bambusa, lotosa i lilii wodnej, odpowiedzialny za utrzymanie optymalnego nawilżenia.

Działanie: 10/10

Kiedy czyta się, że produkt zarazem rozświetla, nawilża, kryje, trwa do 24 godzin, do tego jest wodoodporny i dba o skórę to raczej traktuje się to jako chwyt marketingowy, nie mający wiele wspólnego z rzeczywistością. W przypadku tego podkłady wszystko się zgadza, ale pod jednym warunkiem. Że rzeczywiście szukamy mocno rozświetlającego kosmetyku o mocnych właściwościach nawilżających i średnim kryciu.

W innym wypadku będziecie niezadowoleni! Jego działanie można porównać do luksusowego, kryjącego kremu bb. Nałożony solo na twarz tworzy na niej błyszczący wet look, dający wrażenie niezwykle wypoczętej, rozpromienionej skóry!

To jest świetny make up, na szybkie poranne zakupy śniadaniowe, na trening, kiedy chcemy coś tam ukryć, ale wyglądać rześko. Wystarczy potem lekko przypudrować twarz i jesteśmy gotowe do wyjścia do pracy, czy na wieczorne spotkanie, nie tracąc przy tym efektu wypielęgnowanej i wypoczętej skóry. Podkład jest faktycznie niesamowicie trwały! Potrafił ze mną przetrwać długie i ciężkie dni na placu budowy.

Usłyszałam o nim, że jest nie tylko wodoodporny ale i wodooporny, co udowodnił podczas majowych ulew. Ja byłam całkiem przemoczona, a on zupełnie nietknięty! Pokochają go osoby z suchą skórą potrzebującą nawodnienia, a także tą z pierwszymi zmarszczkami. Nie wchodzi w załamania i nie podkreśla ich.

Obawiam się, że dla tłustych cer może być zbyt bogaty. Nie wiem też jak będzie się sprawował podczas wyższych temperatur, myślę, że wtedy będzie trzeba go mocniej zmatowić. Nie zapycha porów, nie ściera się i nie ciemnieje w ciągu dnia.

Stosunek ceny do jakości: 9/10

Produkt występuje w pojemności 30 ml i kosztuje ok.135 zł. Po testach wiem, że ta cena jest absolutnie adekwatna do jakości, z którą mamy tu do czynienia. Jednak postanowiłam zapytać moje koleżanki, czy kupiły by go “w ciemno”.

No i niestety wszystkie zgodnie stwierdziły, że raczej zaufałyby popularniejszym markom, najchętniej tym od znanych projektantów skoro cena jest podobna, a w przypadku tamtych wiedza czego mogą się spodziewać. Szkoda, bo myślę, że to jeden z najlepszych podkładów z którymi miałam kiedykolwiek do czynienia, a fakt, że to polska marka napawa jeszcze większą dumą.

Ocena końcowa: 9.6/10

Laboratorium dr. Ireny Eris bez wątpienia udowodniło, że zna się nie tylko na pielęgnacji, ale genialnie łączy tę wiedzę z kosmetykami kolorowymi. Ja jestem zachwycona podkładem i z największą przyjemnością, i zaciekawieniem sięgnę po kolejne kosmetyki do makijażu tej marki. Skład, kolory, trwałość dbałość o detale, to wszystko powoduje, że jest to bez wątpienia kosmetyk wyjątkowy równie dobry, a może nawet i lepszy od tych z najwyższej półki!

 

Adriana Gołębiowska

Więcej od Adriana Gołębiowska
Pod lupą: peeling do twarzy marki d’alchémy
Tym razem miałam niezwykła przyjemność wziąć pod lupę kosmetyki dwóch polskich marek. Już tak mam,...
Więcej