NU SKIN Nutricentials® Creamy Hydrating Masque
Kremowa nawadniająca maska do twarzy szyi i dekoltu
Często pytacie mnie jak szybko i efektywnie poprawić stan naszej skóry. Recepta jest zawsze taka sama – oczyścić i nawilżyć, bo bez względu na stan, wiek, czy rodzaj cery, każda potrzebuje dobrego złuszczenia, a następnie dogłębnego nawilżenia. Peeling i maska od NU SKIN obiecują delikatne, ale skuteczne wygładzenie, a także odżywienie, w oparciu o naturalne składniki i nowatorskie badania. Czy udało im się sprostać tym deklaracjom?
Moja skóra przyjmuje każde maseczki i w każdej ilości, a ja najbardziej lubię te, które nie wymagają dużych nakładów pracy, dając przy tym super efekty. Wygląd opakowania maski od NU SKIN niczym nie różni się od peelingu, a aplikacja może odbywać się za pomocą dłoni, pędzla, czy innych Waszych ulubionych gadżetów. W przypadku maseczek, które nie brudzą i których opakowania są higieniczne, lubię nakładać je palcami, a nadmiar wklepywać w wierzch dłoni, dając im tym samym zastrzyk ekstra nawilżenia.
Konsystencja, zapach i kolor: 8/10
I choć jak wspominałam, z zewnątrz kosmetyki nietrudno pomylić, to środek różni je zdecydowanie. Tu konsystencja jest lżejsza niż w przypadku peelingu, a zapach ciężko mi określić – jest przyjemny, ale ani rześki; ani kwiatowy, ani typowo kosmetyczny. Całkiem neutralny i w porównaniu do poprzednika bardzo szybko się utlenia, co traktuję akurat za zaletę. Noszenie na twarzy maseczki o intensywnym zapachu, dla wrażliwców może być nieco uciążliwe. Kolor jest białawy, ale po nałożeniu stapia się ze skórą i po chwili staje niemal niewidoczny.
Skład: 8/10
Również i ten kosmetyk z serii Nutricentials® ma całkiem przyjemny skład. Znajdziemy w nim sporo substancji nawilżająco-zmiękczających. Jest tu izomerat sacharydowy, którego zadaniem jest wiązanie wody w skórze, gliceryna która wspomoże ochronę przed wysuszeniem, a także spowalniająca starzenie się skóry witamina E.
Działanie: 8,5/10
Co w tej masce doceniam? Jej wszechstronność użycia. Można ją potraktować jako ekspresową maseczkę, która na celu ma szybkie nawilżenie, zmiękczenie skóry, pozbycie się suchych skórek i nadanie blasku. Taka idealna bankietowa maseczka pod makijaż, którą nakładamy na 10, 20 minut, zmywamy ciepłą wodą i cieszymy się wypielęgnowaną w trybie ekspres buzią. Lubię efekt rozświetlenia, który możemy nią osiągnąć. Delikatnie wypełnia drobne linie, nie powoduje świecenia się twarzy i dobrze przygotowuje cerę pod makijaż. Taki dziesięciominutowy rytuał jest fajnym rozwiązaniem, choć oczywiście dającym tylko chwilowe rezultaty. Jednak ten produkt możemy też bez obawy o urodowe niespodzianki używać jako całonocną maskę nawadniająco-naprawczą i w tej roli sprawdzi się jeszcze lepiej, a efekty będą znacznie dłużej odczuwalne. Nałożona nawet w dużej ilości całkiem szybko się wchłania, przez co bez obaw można stosować ją na noc i zmyć dopiero rano. Nawet jeśli zdaje się, że nie pozostało po niej śladu, niezbędne jest jej zmycie, bo może reagować z innymi produktami i rolować podkład. Po takim całonocnym zabiegu buzia jest znacząco wygładzona, nawilżona i odżywiona – to efekt, którego nie uzyskamy za sprawą żadnego serum! Jednak, żeby nie przedobrzyć i nie spowodować przetłuszczania cery lub też jej zanieczyszczenia polecam stosowanie jej w ten sposób maksymalnie dwa razy w tygodniu.
Stosunek ceny do jakości: 7,5/10
Maska mieści się w 100 ml opakowaniu i kosztuje niespełna 140 złotych. To całkiem sporo, ale też sporo w tej kwocie dostaniemy. Jej działanie najbardziej przypomina mi to, jakie dają maseczki w płachcie, jednak mamy tu znacznie więcej produktu, a także możliwość stosowania go jako nawadniającej terapii, której rezultaty znacznie wykraczają poza te które możemy uzyskać za sprawą tradycyjnych produktów tego typu. Jest warta swojej ceny i mam wrażenie, że sprosta nawet bardzo wymagającym cerom.
Ocena końcowa: 8/10
Lubię ten kosmetyk, bo rzeczywiście spełnia swoje zadanie i przywraca odpowiedni poziom nawilżenia, również mocno przesuszonej skórze. Nawet jeśli nie mamy zbyt wiele czasu potrafi skórę “postawić na nogi”, także po nieprzespanej nocy! Ale najlepsze rezultaty uzyskamy stosując ją jako opatrunek na noc, najlepiej po dogłębnym oczyszczeniu za sprawą peelingu z tej samej serii. I choć to właśnie peeling z tej dwójki stał się moim numerem jeden, to uważam, że maska świetnie go dopełnia, tworząc rewelacyjny duet, który znacząco wpłynie na stan naszej skóry. Czysta, wygładzona skóra, pełna blasku i odżywienia i to w zaledwie dwóch krokach, właśnie to oferuje para od NU SKIN.
[Recenzję peelingu znajdziecie pod tym linkiem]