Co takiego kryje się w malarstwie Alicji Domańskiej, że zachwycają się nim uznani koneserzy sztuki, jak kolekcjoner Wojciech Fibak, pisarz Andrzej Saramonowicz czy artysta prof. Henryk Cześnik? W jej abstrakcyjnych obrazach przegląda się szeroka paleta emocji. A doświadczanie ich wywołuje silne estetyczne przeżycia.
Informację o sobie zaczyna od pamiętnych słów Coco Chanel – „moda przemija, styl pozostaje”. Twórczość Alicji Domańskiej, podobnie jak projekty ikony fashion, chce płynąć poza nurtem zmieniających się trendów.
Nie poszukuje powierzchownej popularności, którą mierzy się teraz liczbą lajków na Instagramie. Nie rzuca się w tłum uprawiający malarstwo ulicy, popularne w Gdańsku, gdzie kończyła Akademię Sztuk Pięknych. Podąża własną ścieżką, wiodącą raczej do galerii skierowanych do subtelnego odbiorcy.
Abstrakcyjne płótna, bliskie nurtowi taszyzmu, konsekwentnie uciekają od jednoznacznej definicji. Wywodzą tym w pole tych interpretatorów, którzy chcieliby się w nich doszukać łatwych symboli czy alegorii. Podejmują intelektualną grę z odbiorcą, zmuszając do uruchomienia imaginacji i skupienia. Tych cech, które we współczesnym świecie należą do deficytu.
Tym, którzy pozwolą się uwieść sztuce, otwierają portal prowadzący do wyobraźni artystki, a przede wszystkim jej emocjonalności, która naznaczona jest gwałtownymi – niczym sztorm na Bałtyku – ruchami pędzla.
Najnowszy cykl obrazów nosi nazwę „Talizman” i wypływa z przekonania artystki o tym, że wszystko, co nas otacza, jest energią. Obrazy pełnią rolę nie tyle dekoracyjną, co stanowią estetyczne amulety. Wpływają na nas na podobieństwo mantry. Stanowią portal, w którym spotykają się materia i duchowość, otwierając drzwi prowadzące w głąb podświadomości. Zapraszają do odbycia intelektualnej podróży, której istotą będzie poszerzanie granic własnej imaginacji.