W show-biznesie właśnie rozpoczął się nowy sezon. Dla melomanów oznacza to wysyp płytowych premier. Oto naszym zdaniem najciekawsze albumy z kręgu popu i rocka, które pojawią się na półkach sklepów muzycznych i w serwisach streamingowych w najbliższym czasie.
Green Day „Father Of All Motherfuckers” 7.02
To ma być najkrótsza płyta amerykańskich punkowców – bo potrwa zaledwie… 26 minut. Wokalista Billy Jo Armstrong zapowiada, że usłyszymy na niej nie tylko ostrego i szybkiego rocka, ale również soul i glam. Wszystko to ma być soundtrackiem do imprezy „na śmierć i życie”. A kto jest tytułowym bohaterem albumu? Chyba nikt znający zespół nie ma wątpliwości, że chodzi o Donalda Trumpa.
Tame Impala „The Slow Rush” 14.02
Australijska formacja podbiła serca fanów alternatywy autorską wersją klasycznej psychodelii. Nie inaczej zabrzmi zapewne czwarty album zespołu, który ma przynieść dwanaście premierowych piosenek. Będzie więc melodyjnie i tanecznie, a materiał świetnie sprawdzi się na żywo, jak to bywało do tej pory w przypadku tej grupy.
Grimes „Miss Anthropocene” 21.02
Kanadyjska piosenkarka zapowiada nowy album już od trzech lat, ale wszystko wskazuje na to, że wreszcie trafi on na rynek. Potwierdza to kultowa wytwórnia 4AD, która umieści go w swym katalogu. Grimes zapowiada, że tym razem nagrała bardziej mroczne piosenki, zainspirowane… nu-metalem. Brzmi to oczywiście przekornie – bo pewnie znów dostaniemy od „nowej Björk” solidną porcję efektowego electro-popu.
Ozzy Osbourne „Ordinary Man” 21.02
Nie tak dawno w internecie gruchnęła plotka, że Ozzy Osbourne jest umierający. Całe szczęście szybko okazało się, że to nieprawda. Zamiast pogrzebu wokalisty Black Sabbath będziemy więc mieli niebawem premierę jego nowej płyty. „Tworzenie tego albumu dało mi wiele frajdy! Jest on zupełnie inny od moich poprzednich projektów” – mówi piosenkarz. Nie dajmy się omamić tym słowom. Czy Ozzy mógłby nagrać coś innego niż siarczysty heavy metal?
Pearl Jam „Gigaton” 27 marca
Lata płyną, a Eddie Vedder z kolegami nadal grają grunge i noszą flanelowe koszule. Cóż: wszak frontman Pearl Jam jest jedynym dziś żyjącym gwiazdorem tej muzyki z Seattle. Nic więc dziwnego, że formacja pozostaje wierna swym korzeniom. Tak będzie też na jedenastym już albumie Pearl Jam. W ramach jego promocji zespół zagra 13 lipca w krakowskiej Tauron Arenie, co oznacza dla jego fanów trzygodzinny koncert wypełniony nowymi i dawnymi piosenkami swych ulubieńców.
Nightwish „Human II Nature” 10.04
Fińska grupa zdobyła sobie wielką popularność w Europie – w tym również w Polsce. Fani pokochali ją za może nieco patetyczną, ale również efektowną muzykę, łączącą heavy metal z symfonicznym rozmachem i operowym śpiewem. Nowy album zespołu będzie się składał z dwóch krążków – na pierwszym znajdzie się osiem piosenek, a na drugim – jedna długa kompozycja. To zapewne oznacza zwrot grupy w stronę bardziej progresywnej muzyki.
Gregory Porter „Revival” 17.04
Po sukcesie albumu „Nat King Cole & Me” z 2017 roku, czarnoskóry wokalista tym razem zapowiada swoje oryginalne kompozycje ze szczerymi i emocjonalnymi tekstami. Album będzie muzyczną fuzją jazzu, soulu, bluesa i gospel. Od czasu pierwszego krążka dla słynnej wytwórni Blue Note z 2013 roku, który zdobył nagrodę Grammy w kategorii „Best Jazz Vocal Album”, Gregory nie zawiódł swojej rzeszy fanów. Nie inaczej będzie zapewne w przypadku „Revival”.
Alanis Morissette „Such Pretty Forks In The Road” 1.05
Aż osiem lat kazała czekać swym wielbicielom na nowe piosenki kanadyjska piosenkarka. Ale w tym czasie nie próżnowała: chodziła na psychoterapię, która stała się dla niej inspiracją do napisania premierowych utworów. Pierwszy zwiastun „Such Pretty Forks In The Road” brzmi tak jak coś, czego oczekują wszyscy fani Morissette: to melodyjny pop-rock z emocjonalnym wokalem. Dla pokolenia dorastającego w latach 90. – jazda obowiązkowa.
Artur Rojek „Kundel” wiosna 2020
„Sportowe życie” – taki filmowy tytuł nosi pierwsza piosenka Artura Rojka z jego drugiego solowego albumu. Wskazuje ona, że nowe utwory byłego wokalisty Myslovitz zabrzmią nieco inaczej niż te z jego debiutu sprzed sześciu lat. „Od początku pomysł na album był taki, że nagrywamy płytę bardziej popową i lirycznie mniej introwertyczną, niż poprzednia” – tłumaczy wokalista. Za brzmienie nowego albumu odpowiada Bartosz Dziedzic, nagrodzony Fryderykiem za album Dawida Podsiadło. I wszystko jasne.
Julia Marcell „Skull Echo” wiosna 2020
Najnowszy projekt Julii Marcell to płyta i film – tematycznie połączone, ale niezależne od siebie. Album powstał w Berlinie we współpracy z producentem Michaelem Havesem. Na płytę składa się jedenaście utworów, które przynoszą muzyczną zmianę: elektroniczne instrumentarium o szerokim brzmieniu, efektowne melodie i futurystyczną produkcję. A co w tekstach? Absolut, kosmos i potrzeba bliskości drugiego człowieka. Wszystko to zainspirowało Julię do stworzenia na bazie „Skull Echo” autorskiego filmu.
Bartek Królik „Pan od muzyki” wiosna 2020
Nie wiecie kto to jest Bartek Królik? Już podpowiadamy: były lider grupy Sistars, producent płyt Agnieszki Chylińskiej i Edyty Górniak, muzyk zespołu Łąki Łan. Tym razem zdecydował się przemówić własnym głosem. Efektem tego jest „Pan od muzyki”: płyta różnorodna stylistycznie, pulsująca miejskim rytmem i życiowa w przekazie, która łączy w sobie soul, funk, jazz, pop z odrobiną rocka. To wszystko wraz z aksamitną barwą głosu Bartka Królika daje niesłychanie ciepłą i pozytywną mieszankę.