Porozmawiajmy o Twoim zaangażowaniu w Marsz Godności. Jak wygląda Twój bilans zysku i strat?
W mediach społecznościowych obserwują mnie Ci, którzy świadomie śledzą moją działalność. To nie są przypadkowe osoby, jak ma to miejsce w sytuacji kogoś powszechnie popularnego, dlatego na moich profilach tylko sporadycznie pojawiały się hejterskie komentarze. Te znacznie ostrzejsze czytałam w ogólnodostępnych portalach. Muszę przyznać, że nie dostałam przysłowiowego „łomotu”, jakiego się spodziewałam. Kilka osób stwierdziło, że skoro jestem modelką, to powinnam skupić się na pozowaniu. Ku zaskoczeniu dostałam wiele wsparcia oraz słów uznania. Co więcej, udało mi się zaangażować wiele znanych osób. Naszą działalność wspierały nawet bardzo młode osoby, które mogły wybrać inny rodzaj aktywności niż maszerowanie 18 czerwca w słoneczną sobotę.
Skoro rozmawiamy o prawach kobiet, to powiedz, czy lubisz słowo feminizm? Co ono dla Ciebie oznacza?
Trochę się go boję. Bardzo je lubię – brzmi pięknie i niesie ze sobą wspaniałe przesłanie. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że niewiele osób poprawnie je rozumie. Trzeba na nie szczególnie uważać, bo jeśli chcemy działać na rzecz kobiet i zmieniać poziom debaty politycznej w Polsce, to musimy ostrożnie dobierać język. Słowo feminizm to jakiś demon, który zaognia dyskusję. Lepiej mówić o kobiecości lub prawach kobiet.