Natalia Jaroszewska wyjechała ponad 10 lat temu na Cypr, gdzie odnalazła inspirację do projektowania mody, pozytywną energię, uciekła od show biznesu i przełamała pewną nieśmiałość – o tym wszystkim rozmawia Rafał Stanowski
Temat nowego numeru Lounge to „Wonderland” – czy moda jest dla Pani taką zaczarowaną krainą?
- Zdecydowanie tak! Moda to sztuka, która jest najbliżej człowieka. Moda to obcowanie z najpiękniejszymi tkaninami, to taka magia w życiu codziennym. W projektowaniu jest dla mnie coś magicznego, co sprawia, że kobiety uśmiechają się do siebie w lustrze, a dobra sukienka często pomaga im uwierzyć i polubić siebie.
Co w procesie tworzenia nowej kolekcji lubi Pani najbardziej? To faza koncepcyjna, kiedy powstają projekty, czy może jeden z późniejszych elementów, kiedy ubrania nabierają kształtów?
- Wszystkie fazy projektowania są ogromnie ważne, ale moim ulubionym momentem jest ten, kiedy przymierzam gotowy prototyp. Większość pomysłów przychodzi do mnie we śnie, z wstępnej wizji przechodzę do pracy z tkaniną, co jest dość trudne, kiedy okazuje się że to, co się przyśniło niekoniecznie jest technicznie wykonalne. Tak więc ten moment, kiedy zakładam gotowy, wykończony prototyp, czuję na skórze miękkość tkaniny, widzę ruch i to, jak współgra z ciałem – ten moment sprawia, że unoszę się nad ziemią!
Teraz już rozumiem, dlaczego na temat nowej kolekcji napisała Pani na Instagramie – „będzie baśniowo”!
- Kolekcja, nad którą teraz pracuję, to limitowana linia świąteczna. Zawsze przed Świętami wypuszczam krótką, ekskluzywną linię, bardziej elegancką i unikatową niż zazwyczaj. Poszukując czegoś naprawdę wyjątkowego, wybrałam zjawiskowe, drukowane welury – zawsze staram się projektować to, czego nie ma. Nie znoszę kopiowania i bardzo boli mnie to, że polski rynek mody jest tak wtórny. Tkaniny z najnowszej kolekcji mają bardzo delikatną strukturę i bogate, orientalne wzory, niczym z baśni. Są tak spektakularne, że wyjątkowo pojawi się mniej sukienek, a więcej topów, eleganckich bluzek, płaszczy. Sukienki z tej tkaniny byłyby na jedno wielkie wyjście, a takiej mody nie lubię. Tego typu projekty na specjalną okazję realizujemy na zamówienia.
Barokowy Smak Wilna w Pałacu Paców.
Mimo globalnej mody na rzeczy unisex i zacieranie podziałów między płciami, Pani pozostaje wierna temu, co przez dekady określano słowem kobiecość. Dlaczego jest to dla Pani ważne? Jak widzi Pani rolę kobiety i kobiecości we współczesnym świecie?
- Miło to słyszeć! Kocham pracować z kobietami, kocham ich energię. Życie pokazało mi, że kobiecość jest siłą, dlatego nigdy nie widziałam potrzeby zacierania różnic między płciami czy uciekania od eksponowania kobiecych cech w moich projektach. Dziewięćdziesiąt procent moich sukienek to one size, ponieważ są tworzone z miłością i szacunkiem do kobiecego ciała – nie chcę, żeby moje Klientki kiedykolwiek oceniały się przez pryzmat rozmiaru. Dwadzieścia lat spędzonych na projektowaniu dla nich pokazało mi, że właśnie silne kobiety lub te, które przechodzą życiowe zmiany, lubią swoją kobiecość podkreślać strojem, a moje sukienki często pozwalają im tę kobiecość odnaleźć, cieszyć się nią. Myślę, że jest ona bardzo potrzebna właśnie teraz, w czasach, kiedy my, kobiety, możemy osiągnąć wszystko.
Jak silny wpływ na Pani projekty ma Cypr, gdzie spędza Pani wiele czasu? Jak to miejsce zmieniło Pani spojrzenie na modę? Ta wyspa to również, jak mi się wydaje, wyśniony wonderland!
- Na Cyprze mieszkam od 10 lat i muszę powiedzieć, że to miejsce naprawdę wyzwoliło moją kreatywność. Nie chodzi tu tylko o doskonałe światło, które wyostrzyło moją wrażliwość na kolor, otwarte przestrzenie, dzięki którym moje projekty nabrały ruchu i charakterystycznej objętości… Przede wszystkim, wyzwoliłam się z lęku przed ocenami, presji dopasowania się, którą miałam w Polsce. Osiągnęłam sukces w młodym wieku, sukienka mojego projektu pojawiła się pierwszy raz na okładce magazynu „Elle”, kiedy byłam na drugim roku studiów… Show biznes bardzo wciąga, a sukces upaja, szczególnie kiedy masz 20 lat! W 2010 roku w moim życiu prywatnym nastąpił czas zmian i powiedziałam sobie: teraz albo nigdy. Choć wiele osób z mojego otoczenia myślało, że oszalałam, że stracę pozycję, wiedziałam, że mam siłę, by zbudować siebie od nowa, bo modę mam we krwi i kocham wyzwania.
Czy Cypr to była miłość od pierwszego wrażenia i poczuła Pani od razu, że to jest jej miejsce na ziemi?
- Tak! Powodem mojej przeprowadzki na wyspę był mój obecny mąż, który jest Grekiem. Cypr jest wspaniałym połączeniem gorącego południowego klimatu i europejskiej kultury. Kocham słońce, ciepło, nie wyobrażam sobie życia bez morza, w którym mogę pływać o poranku, przez 12 miesięcy w roku. Uwielbiam tu dzikie plaże, bezkresne otwarte przestrzenie, bogactwo natury. Przyjaznych, serdecznych ludzi … Tutaj chcę się zestarzeć!
Pani ulubione miejsca na Cyprze – proszę o kilka podróżniczych wskazówek!
- Mieszkam w Larnace – tu jest mój dom, ogród, moje atelier, moje kawiarenki i plaże, na których zaczynam każdy dzień. Uwielbiam te „zwykłe”, ciche poranki, moją codzienność. Moja ulubiona plaża do pływania to Kourium beach niedaleko Limassol – morze ma najwspanialsze fale i oszałamiający błękitny kolor. Ayia Napa – kocham za rajskie białe plaże, choć nie jeżdżę tam w sezonie turystycznym, lubię ciszę i spokój.
Kiedy robi się chłodniej, bardzo lubię jeździć w góry – jest tu pełno niesamowicie malowniczych wiosek, a piękną tradycyjną architekturą z kamienia. Najbardziej znane to Lefkara, Omodos, Kakopetria. Skała Afrodyty – miejsce z niesamowitą energią, koniecznie do odwiedzenia!
I jeszcze zachodnia część Cypru – rejony Paphos, Latchi – najpiękniejsze zachody słońca jakie widziałam, oszałamiająco piękna dzika natura…
Napisała Pani na Instagramie, że jesień to najpiękniejszy czas, by odwiedzić Cypr, a jaka jest tu zima?
- Zima to właściwie dwa chłodniejsze miesiące w roku: styczeń i luty. Temperatury sięgają ok. 5 stopni na plusie, choć w górach jest chłodniej i mamy piękny śnieg! Trzeba też pamiętać, że na Cyprze panuje wysoka wilgotność, więc odczuwalna temperatura wydaje się niższa. Od grudnia to marca jest deszczowo, co sprawia że po miesiącach suszy natura pięknie się odradza, wszystko kiełkuje, kwitnie, owocuje… Zimowe miesiące są tu najbardziej zielone!
Czy wybiera się Pani na Święta lub nowy rok do Polski? Jak w ogóle traktuje Pani teraz Polskę – czy to nadal Pani destynacja numer jeden, czy może jej urok przyblakł wobec wspaniałości cypryjskiego klimatu?
- Polska to dla mnie rodzina i przyjaciółki. Kocham Warszawę, ale moje miejsce na ziemi to Cypr. Kiedy jestem na wyspie, bardzo tęsknię za bliskimi, dlatego kiedy przylatuję do Polski, mój kalendarz jest wypełniony po brzegi spotkaniami! W tym roku najprawdopodobniej nie przylecę na Święta, ponieważ od kilku lat zimą mieszka z nami moja mama, korzystając z łagodnego klimatu i słońca.
Chciałem jeszcze zapytać o media społecznościowe, bo to w tej chwili kluczowy sposób komunikacji ze światem, zwłaszcza jeśli mieszka się daleko poza krajem. Czy to było coś co przyszło Pani naturalnie, czy musiała się Pani nauczyć tej nowej formy komunikacji
- Bardzo lubię Instagram. Szczególnie od kiedy wyjechałam z Polski, to świetne narzędzie komunikacji. Często dostaję wiadomości z podziękowaniami za słoneczne inspiracje, pokazanie kawałka pozytywnej rzeczywistości. Na Instagramie można zobaczyć przede wszystkim to, co sprawia mi radość, co mnie inspiruje, chcę pokazać, że życie naprawdę jest piękne. Myślę, że bardzo potrzebujemy takiej dawki optymizmu. Nie mam ciśnienia na popularność czy sprzedawanie wizerunku na prawo i lewo, i myślę, że moi obserwujący to widzą.
Obserwatorzy w social mediach często przyprawiają ludzi o nieprzespane noce. Jak jest w Pani wypadku?
- Jestem szczęściarą, bo mam naprawdę cudownych followersów, osoby którym również chce się napisać coś pozytywnego, ważnego, motywującego. Social media działają w dwie strony – tak jak kontakt z drugim człowiekiem w realnym życiu. Jeśli dajesz coś pozytywnego – dostajesz dobro. Jeśli oczekujesz tylko poklasku, no cóż… Social media są pełne pustego samouwielbienia…
Dzięki moim obserwatorkom przełamałam swoją nieśmiałość i zaczęłam pokazywać projekty na sobie – feedback po pierwszej sesji zdjęciowej był tak pozytywny, że w zasadzie nie miałam już wyjścia. Do tej pory dziewczyny motywują mnie ciepłymi, pozytywnymi komentarzami, za co czuję ogromną wdzięczność.
Rozmawiał: Rafał Stanowski