Nasze zamówienie wzięliśmy na wynos. Wyszliśmy z baru shake’a przerzucając przez prawie ramię, a Happy Meal przez lewe. Pierwsze sporządzone, przez szefa kuchni Scott’a, menu nie obeszło się bez echa. Nie każdemu smakowało, ale każdy o nim mówi.
Dla jednych Karl Lagerfeld zaserwował wspaniałą celebrację, dla innych epicką satyrę konsumpcjonizmu. Z kolei, od Jeremiego Scotta (szefa kreatywnego domu Moschino) oczekiwano wiele, a dostano więcej niż się spodziewano. Pytań i opinii nasuwa się cała masa. Jedno jest pewne, my zostawiliśmy suty napiwek u Moschino.
Agnieszka Bień