Joanna Sokołowska-Pronobis opowiada o tegorocznej edycji konkursu dla projektantów Fashion Designer Awards, którego jesteśmy patronem medialnym – rozmawia Rafał Stanowski
Tegoroczna edycja Fashion Designer Awards odbywa się pod hasłem „My City, My Energy” – jak wygląda Twoje miasto mody? Jaka jest dla Ciebie moda XXI wieku?
- Mnie najbardziej inspiruje miasto, które ma swoją niepowtarzalną energię, swoje ”coś”, taką wibrację, wigor, coś co sprawia, że płyniesz z kolorowym tłumem, stąpiasz się z nim. Tytułowe miasto zachwyca i otwiera na nowe pomysły, np. do stworzenia konkursowej kolekcji.
Moda XXI w.? Zawsze dla mnie niezmiennie: komfort, jakość i wygoda.
Od wielu lat promujesz młodych polskich projektantów – w jaki sposób ta miłość się u Ciebie pojawiła? Może pamiętasz, którego polskiego projektanta pokochałaś jako pierwszego?
- FDA wymyśliłam w Nowym Jorku, byłam tam już kolejny raz, wracałam jak do siebie. NYC otwiera niesamowicie, ma na mnie cudowny wpływ i ja FDA zobaczyłam tam bardzo wyraźnie. Nasiąkałam miłością do mody sukcesywnie, uczyłam się jej z radością. Płaszcz od Joanny Klimas to była pierwsza moja rzecz od projektanta.
Czy młodzi polscy projektanci mają szansę podbić świat? W tej chwili w branży mody jest niesamowita konkurencja, która stawia poprzeczkę bardzo wysoko. Mamy mnóstwo startupów z całego świata, które dosłownie szturmują wybiegi fashion weeków.
- Konkurencja była, jest i będzie, tak został wymyślony świat, a poprzeczkę podnosimy sobie sami coraz wyżej, bo ulegamy presji. Pewnie, że najlepiej jest podbić świat, gdy jest się młodym, tylko wtedy nie ma się ani tej odporności, ani doświadczenia i łatwo nie jest, ale mówię, zawsze wszystkim młodym ludziom, żeby wierzyli i pragnęli tego sukcesu najbardziej. By widzieli to oczami wyobraźni i nigdy nie odpuszczali. Nigdy!
Adrian Krupa – zwycięzca zeszłorocznej edycji, którego wielokrotnie pokazywaliśmy, bo też kochamy jego projekty. Czy od razu czułaś, że może wygrać?
- Adrian poza tym, że miał świetną kolekcję, która przebiła się od razu, posiada jeszcze jedną dobrą cechę, zawsze mu się chce. To dziś bardzo ważne – być zawsze otwartym, wtedy nakręcasz spiralę fajnych zdarzeń, jemu się to udaje, bo naprawdę tego chce. Już nie mogę się doczekać jego pokazu w czasie gali finałowej 11. edycji 4 czerwca.
Zawsze masz znakomity skład jury, który tworzy wiele gwiazd. Czy łatwo je namówić do współpracy? I czy obrady są bardzo burzliwe?
- Od pierwszej edycji skład jury FDA to mocny filar konkursu, tworzy go grupa profesjonalistów, zaangażowanych w autentyczne wsparcie młodych ludzi, odkrywanie talentów, odpowiedzialne wybory. Nie namawiam jakoś specjalnie, zapraszam, rozmawiamy, sprawdzamy kalendarze, wszyscy wierzymy w idee FDA , znamy się i lubimy od lat, więc pracuje się nam naprawdę fajnie. Obrady faktycznie bywają burzliwe, ale to dlatego, że każdy argumentuje swoje decyzje.
W Polsce mamy niezwykłą energię w świecie mody, bardzo wiele osób chce zajmować się nią profesjonalnie. Jak myślisz, skąd się bierze to nasze niemalże narodowe zamiłowanie do projektowania ubrań i dodatków, jesteśmy przecież mocni nie tylko w sferze produkcji ubrań, ale również dodatków, zwłaszcza obuwia czy torebek.
- Bo moda to magia, ten wielki świat szalenie kusi, jest coś w nim intrygującego, coś co przyciąga. Piękne rzeczy wprawiają nas w dobry nastrój, zakupy w małych concept storach, gdzie znajdują się krótkie, autorskie kolejce, sprawiają mi niezwykłą przyjemność. Czasami coś kupię, czasami nie, ale zawsze jest to fajny czas. Poza tym mamy mnóstwo szkół mody, powstają nowe kierunki, przybywa zatem młodych projektantów. Proces twórczy, powstawanie kolekcji to adrenalina, kochamy to, kilka lat temu usłyszałam, żę w Polsce jest „moda na modę”. To chyba nie mija, ale wchodzi na bardziej świadomy poziom myślę, najbliższe 5 lat będzie bardzo ciekawe.
Masz zawsze świetny styl – czy ubierasz się u polskich projektantów?
- Dziękuję, choć zdziwiłbyś się, jak mało rzeczy mam w szafie, kilka lat temu przeczytałam książkę „Sztuka prostoty”, która zrobiła rewolucję w moim życiu i szafie. Na co dzień mam słabość do włoskich marek, na duże wyjścia chętnie zakładam kreacje od polskich projektantów. Wspieram nasz modowy biznes.
Czy polska ulica Ci się podoba? Jeśli nie, to co byś w niej zmieniła?
- Podoba mi się, ostatnio coraz bardziej, bo Polki w końcu się ubierają, a nie przebierają, bo panowie, też zaczęli się modą interesować. Urodziłam się i od zawsze mieszkam w Warszawie, która chyba nigdy była tak fajna jak teraz, bardzo dobrze się tu czuję, podoba mi się, że estetyka stała się tak ważna, że dobre, czyste buty to też element mody, że jak jest zimno, to zakładamy fajną puchową kurtę i super czapkę, a nie cienki płaszczyk i gołą głowę, że miksujemy rzeczy, że nosimy warstwy, że jesteśmy odważni w swoich wyborach, że dziś sztuka stylizacji to ważne narzędzie komunikacji, bo nadal jest aktualne „jak Cię widzą, tak Cię piszą”. Fajnie wejść do modnej knajpki w Warszawie, a tam tłum uśmiechniętych, ciekawie ubranych ludzi.