Moda paryska, czyli szyk, elegancja-Francja, Coco Chanel, Dior i biała koszula założona nonszalancko do jeansów i czarnej marynarki. Moda włoska, czyli bogactwo złota, kuse sukienki, okulary przeciwsłoneczne, mokasyny i lniane marynarki. Moda amerykańska, czyli wyzwolenie i tygiel kulturowy, który sam w sobie buduje pewien schemat ubioru całego narodu. Moda polska… czyli jaka?
Co definiuje naszą polską modę i czy w ogóle można mówićo „modzie polskiej”? Czy są nią polscy projektanci, którzy osiągają sukcesy na międzynarodowym polu. Gosia Baczyńska, Magda Butrym, MISBHV? Czy może tworzą ją projektanci, którzy najczęściej wymieniani są w kolorowej prasie i kolorowych portalach. Ci, którzy w ogólnej świadomości narodu funkcjonują przez to na pierwszym miejscu: Kupisz, Jemioł, Zień?
A może to ci najmniejsi, niezależni projektanci, którzy prezentują nowoczesne, świeże i fascynujące podejście do mody? A co jeśli tak naprawdę polska moda to sandał, skarpeta i koszulka z pseudozabawną grafiką?
Tożsamość zawsze stanowiła jedno z najtrudniejszych zagadnień. Szukając tożsamości polskiej mody, można obić się o całkowicie odległe i sprzeczne ze sobą poglądy. Wynika to z kilku czynników, które razem powodują, że określenie tego, jaka polska moda jest, staje się zadaniem, które przerasta moje możliwości. Może warto jednak pochylić się nad najistotniejszym z nich, który tak bardzo utrudnia odnalezienie wspólnej tożsamości polskiej mody?
Trzeba pamiętać, że moda jest elementem kultury, elementem społecznym, który kształtowany jest przez dziesięciolecia. Modę francuską jest nam tak łatwo określić i zdefiniować, ponieważ przez ostatnie stulecie była konsekwentnie uznawana za istotny czynnik kulturalno-społeczny. Traktowana przez kreatorów mody jako sztuka sama w sobie, była przekazywana z pokolenia na pokolenie, od Diora po Yvesa Saint Laurenta.
Widać w niej i konsekwencję i szacunek do poprzedników i chęć dostosowania jej do nowych warunków społecznych. Moda polska z kolei miała bardziej pod górkę, bo po pierwsze nigdy nie była uznana za istotny element kultury, gospodarki, czy nawet tożsamości społecznej, a po drugie nigdy nie stanowiła czynnika budującego tożsamość narodową. Wszyscy wiemy, że PRL to okres, kiedy w sklepach nie było nic, a kobiety żeby się dobrze ubrać musiały eksperymentować, kreować i zdobywać materiały na ubrania.
Paradoksalnie, w tamtych czasach Polki wyglądały pięknie —unikatowo, elegancko, fikuśnie.
Ale warto pamiętać, że wyglądały różnie. Nie było jednego kanonu mody, każdy ubierał się w to, co udało mu się pozyskać. Patrzono na Zachód, ale przetwarzano tamtejszą modę na własną modłę i na własne umiejętności krawieckie. Różnorodność, która obecnie jest na wagę złota, była dobrym zjawiskiem. Jednak dzisiaj trudno jest z niej czerpać i budować na niej spójny obraz polskiej mody.
Dlatego właśnie dzisiaj moda polska również jest mocno zróżnicowana. Z jednej strony mamy wybitnych kreatorów, którzy mogliby być tymi, którzy definiują polską modę, z drugiej jednak cały czas borykamy się z uznaniem mody za istotny aspekt kultury, społeczeństwa i gospodarki. Trywializacja mody na polskim podwórku sprawia, że trudno jest znaleźć punkty, które łączą nas wszystkich.
Dlatego niektórzy wolą potraktować modę jako fanaberię. Zamknąć się w swoim przekonaniu, że moda jest dla bab, homoseksualistów i niezrównoważonych emocjonalnie artystów. Zakładają więc skarpety, sandały i koszulki i nie przebierając w słowach, krytykują tych, którzy za nic mają sobie narodową tożsamość. Tylko że tożsamość buduje się na wielu polach, również poprzez wizerunek i dorobek kultury. A moda ma przecież wpływ i na jedno, i na drugie.