Ktoś mógłby powiedzieć, że na tle Giżycka, Ostródy i Iławy mniejsze Mikołajki lub Mrągowo są klimatycznymi miasteczkami. Ja jednak wolę maleńkie mazurskie wioski, jak Piecki, Strzałowo i Piersławek. Tego drugiego w ogóle nie ma na mapie, a w samym Piersławku znajduje się kilka domów i Izba Pamięci Ernsta Wiecherta.
To tam zapach lasu jest taki, jak nigdzie indziej na świecie, mgła unosi się nad polami, a na podmokłych terenach obok Jeziora Kołowinek ciszę przerywa tylko pluskanie ryb i zabawy ptaków. Z Warszawy wyjeżdżam zazwyczaj o 4.30, mijam Łazy, później Różan i Młynarze. Dalej kieruję się na Myszyniec i Rozogi, aż na ostatnim rondzie przed Pieckami skręcam w prawo i mknę w kierunku Strzałowa. Gdy wjeżdżam do Piecek, czuję, że świat zatrzymuje się w miejscu, otwieram okno, wdycham powietrze, mijam lodziarnię z jagodowym sorbetem. Później docieram do Leśniczówki Piersławek i wjeżdżam do Strzałowa, a tam jest już wszystko.
Przy Nadleśnictwie Strzałowo znajduje się jezioro Majcz Wielki. Dla niektórych to punkt czerpania wody ppoż., a dla mnie jedno z pierwszych miejsc, w których robiliśmy zdjęcia do naszej książki „Jedzenie przyprawione lasem”. Od tego czasu minął rok i wiele się zmieniło. Dziś pracujemy nad drugą książką (nie pozabijaliśmy się) i robimy zdjęcia kulinarne dla firm, restauracji oraz hoteli. Wiele rzeczy pozostało jednak bez zmian. Ulubione jeziora, pomosty, plaże, leśne polany, ogniska, ubłocone kalosze, nawet… komary i muchy, które lubią czasem „wpaść” do kompotu. Owoce wciąż smakują identycznie, powietrze pachnie tak samo. Wiecie zatem czego Wam życzę? By jedne rzeczy się zmieniały, ale inne (te najważniejsze) pozostawały bez zmian.
PS. Gdybyście chcieli zrobić kompot ze zdjęcia, pamiętajcie, że rabarbar smakuje najlepiej, gdy ma romans z truskawką . Wystarczy zagotować litr wody, dodać rabarbar (umyty, pokrojony) i gotować aż zmięknie. Po przestudzeniu dodajemy łyżkę miodu, garść zmiksowanych truskawek, kilka listków mięty, trochę cytryny oraz lód.