Mercedes GLB 250. Gama Mercedesa już dawno nie była tak szeroka. Rozszyfrowanie wszystkich nazw modeli niemieckiej marki może przysporzyć o ból głowy. Teraz do tej układanki trafił kolejny SUV – model GLB. Co skrywają te 3 litery?
Nowa karoseria
Patrząc na nadwozie wszystko się zgadza. Auto jest większe niż GLA, a mniejsze od GLC, chociaż niewiele, ale ma za to większy bagażnik. Mercedes GLB jest też węższy od swoich braci. Dzięki temu jego projekt trochę się wyróżnia, a karoseria wydaje się bardzo długa. Mnie od razu do głowy przyszedł wycofany już model GLK – testowane auto to jego następca.
Na szczęście jednak nowy w rodzinie wygląda dużo lepiej niż wspomniany przodek. Zwłaszcza w linii wizualnej AMG, która znacznie urozmaica białe nadwozie samochodu ze zdjęć. Inny grill, agresywne reflektory czy zmodyfikowane zderzaki (zwłaszcza z tyłu gdzie dyfuzor z końcówkami rur wydechowych robi wrażenie) wpływają pozytywnie na ogólny „look”. Zatrzymam się też na chwilę przy tylnych reflektorach, których ledowe wykończenie sprawia wrażenie trójwymiarowych. Dobrze to wygląda po zmroku. Plus również za kontrastowy czarny dach!
Nocne wnętrze
Ładnie jest również po zmroku w środku Mercedesa GLB. Wszystko to sprawka podświetlenia ambientowego, które znane jest już od jakiegoś czasu w autach z gwiazdą na masce/grillu. Trzeba przyznać, że ten zabieg robi w aucie nastrój. Dodając do tego dwa okna dachowe w samochodzie można spokojnie poczuć wieczorny klimat. Gdyby było za zimno zadba o was trzystrefowa automatyczna klimatyzacja lub podgrzewane przednie siedzenia (elektrycznie regulowane z pamięcią).
To również nie tak, że wnętrze Mercedesa GLB ładne jest tylko w nocy. W dzień połączenie czarnego plastiku z wszędobylskim aluminium wygląda bardzo elegancko. Owszem pod naporem potrafi zatrzeszczeć, ale jest miłe dla oka. Dla dłoni miła jest też kierownica, która jest gruba, multifunkcyjna i spłaszczona na dole. Pewnie trzyma się ją w dłoniach i dzięki temu nią manewruje.
XXI wiek
Omawiając wnętrze auta z 2020 roku trudno ominąć kwestie elektronicznych gadżetów i multimediów. W końcu w GLB, jak w większości modeli, znajdziemy dwa ekrany ciekłokrystaliczne, z którego jeden jest „zegarami” o różnych motywach, a drugi odpowiada za obsługę (również dotykową) systemu multimedialnego. Co ważne, wieloma funkcjami nadal można sterować klasycznymi klawiszami, a w razie czego do dyspozycji mamy jeszcze gładzik niczym notebookowy touchpad.
Gdyby tego było mało z autem można komunikować się również głosowo. Wystarczy wypowiedzieć magiczne „Hej Mercedes” by usłyszeć wirtualną asystentkę. Pomoże ona ustawić klimatyzację, wyszukać adres w nawigacji lub zadzwonić do znajomego. Nie działa idealnie, ale całkiem dobrze, więc czasem można skorzystać.
GLB250 4matic
Pod maską tego prawie 1,8-tonowego auta znajdziemy dwulitrowy motor o mocy 224 KM. Oznaczenie 250 nie ma więc jakiegoś mądrego wytłumaczenia. Maksymalny moment to 350 NM od 1800 RPM. W połączeniu z automatem, który ma 8 przełożeń i napędem na wszystkie koła GLB potrafi dynamicznie odejść.
Do setki rozpędza się w niecałe 7 sekund, a maksymalna prędkość samochodu zatrzymuje się grubo za granicą 200 km/h (dokładnie na 236 km/h).Co ciekawe, ten 4-cylindrowy motor jest na łańcuchu.
Koszty
Testowy egzemplarz w dość bogatej konfiguracji silnikowej oraz wysokim wyposażeniem kosztował ponad 243 tysiące złotych. Bazowo GLB można już kupić za 162 tysiące złotych, więc różnica jest spora.
Trzeba też pamiętać, że Mercedes GLB250 4matic potrafi swoje wypić. W mieście trzeba przygotować się na 9-10 litrów PB95 bez względu na używany tryb jazdy. W tym dynamicznym, który przesuwa granicę zmiany biegów lub reakcji na pedał gazu ten wynik łatwo jeszcze zepsuć, bo auto może i spalić 12-13 litrów. W trasie najmniej udało mi się zobaczyć na komputerze pokładowym około 8 litrów. Zasięg auta w takim przypadku to około 600-700 kilometrów.
Możliwości offroadowe?
Znak zapytania nie jest tu przez przypadek, bo pomimo tego, że GLB jest na stronie Mercedesa w kategorii Offroad/SUV to nie nastawiałbym się na jakieś niesamowite wojaże tym samochodem. Owszem auto wyposażone jest w napęd 4×4, ale steruje nim elektronika, a użytkownik nie bardzo może zmienić jego pracę. Jedyne co, to tryb jazdy o takiej nazwie (blokuje rozkład mocy między osiami w stosunku 50:50) i asystent zjazdu.
Biorąc pod uwagę prześwit, Mercedes też nie może zbytnio się pochwalić – 13,5 centymetra to wysokość niedużo większa niż krawężniki, więc warto trzymać się raczej utwardzonych nawierzchni.
Szybki SUV
Trzeba przyznać, że Mercedes GLB w tej konfiguracji jest jak na swoje warunki dość dynamicznym autem. Daleko mu oczywiście osiągami do kochanych wersji AMG, ale czy naprawdę są one tak lubiane w codziennym życiu? Na co dzień bardziej chyba przyda się 570-litrowy bagażnik lub ewentualna opcja 7-osobowego nadwozia, która ucieszy większe rodziny.
Sama jazda jednak tym dość sporym samochodem należy do przyjemnych. Bez problemów można nim manewrować (w razie czego są kamery 360 stopni), a auto jest bardzo komfortowe i wygodne. I chyba właśnie taki powinien być SUV.
Konrad Stopa