Co łączy nowego Mercedesa E Coupe z kawą, whisky i oliwkami? To proste – aby docenić każdą z tych rzeczy, należy do nich dorosnąć.
Pisanie o samochodach czasami wymaga poświęceń. Sesje zdjęciowe w strugach deszczu lub na siarczystym mrozie. Zaskórniaki wydawane na napełnianie baku żarłocznych bestii. Mordercze spojrzenia sąsiadów, którzy podejrzewają cię o bliskie związki ze światem przestępczym. Ale tym razem poświęciłem się wyjątkowo mocno.
Aby dostarczyć Wam, drodzy czytelnicy, ten tekst, musiałem przestać gapić się przez okno. Nie było łatwo, bo gapiłem się już od kilku godzin. A to dlatego, że stał tam nowy Mercedes E Coupe. Tylko na niego spójrzcie – bez cienia wątpliwości mogę stwierdzić, że to jedno z najładniejszych obecnie produkowanych aut.
Jest jednym z trzech coupe Mercedesa, które trafiły niedawno na rynek. Ale klasa C Coupe ma zbyt masywny, nieproporcjonalny tył. S Coupe jest ładne, ale trochę za duże. A E klasa w tej wersji wygląda w sam raz. Długie i odpowiednio niskie nadwozie zachwyca proporcjami. Jest jednocześnie eleganckie i dostojne, jak i smukłe. Swoje trzy eurocenty dodaje tu świetny lakier i opcjonalny pakiet AMG wraz z bardzo ładnymi felgami. Jest jak szczypta papryczek chilli w potrawie.
A jeżeli jeszcze nie macie dość moich zachwytów, to dodam, że moim zdaniem E Coupe to murowany materiał na klasyka. Już teraz można bez cienia wstydu postawić je obok legendarnych modeli, które wyszły spod ręki Bruno Sacco. A z czasem będzie tylko nabierać klasy.
Po otwarciu drzwi (oczywiście bez ramek) dobre wrażenie pozostaje. Kokpit jest taki, jak w pozostałych wersjach Mercedesa klasy E, ale to żaden zarzut. Jest ładnie, a po zmroku – gdy rozbłysną liczne podświetlenia – robi się całkiem kosmicznie. Rysunek wnętrza jest dość prosty, ale pełen miłych dla oka detali. Cztery okrągłe, chromowane nawiewy, ładny analogowy zegarek i kilka niedużych, wygodnie umieszczonych przycisków.
Są też typowo mercedesowskie smaczki. Dźwignia sterująca biegami umieszczona jest w prawej manetce za kierownicą – tam, gdzie zwykle spodziewamy się znaleźć przełącznik wycieraczek. To wymaga przyzwyczajenia, ale po tygodniu jazdy E Coupe przesiadłem się do innego auta i chcąc wycofać… włączyłem wycieraczki. Wygodne i intuicyjne jest też przeniesienie przycisków do sterowania fotelami na drzwi.
Uwagę kierowcy we wnętrzu skupiają głównie dwa wyświetlacze – oba większe, niż telewizor w moim mieszkaniu. Jeden z nich to klasyczny ekran odpowiadający za wyświetlanie nawigacji, obrazu z kamery cofania i masę innych rzeczy, łącznie z dostosowywaniem koloru podświetlenia kokpitu. Drugi znajduje się za kierownicą, w miejscu, w którym spodziewamy się tradycyjnych zegarów. Mamy jednak rok 2017, więc zegary odeszły do lamusa, zastąpione przez ciekłokrystalicznego olbrzyma. Nie każdy to polubi, ale przyznacie chyba, że możliwość zmiany typu wyświetlanych wskaźników w zależności od gustu i nastroju jest ciekawa.
Jak jest z przestronnością wnętrza tego Mercedesa? Czy może służyć jako samochód rodzinny?
Owszem, ale pod trzema warunkami. Pierwszy jest taki, że wasze dzieci nie mają 1,90 wzrostu lub więcej. Wtedy będą wiercić włosami dziurę w podsufitce. Drugi – że jest ich najwyżej dwójka. Bo E Coupe to samochód czteroosobowy. Trzeci warunek to cierpliwość. Przednie fotele odsuwają się, by ułatwić wejście do tyłu, ale robią to tak potwornie wolno, że gdy zaczniecie chcąc zawieźć dziecko do przedszkola, po wszystkim śmiało możecie jechać już pod liceum.