Urodziła się w małej wiosce Wau w Sudanie Południowym. Jej ojciec był ministrem finansów, matka pielęgniarką. Niewinne dzieciństwo w cieniu drzew mango zatrzymała wojna. Wkrótce zmusiła ją do ucieczki, najpierw do obozu dla uchodźców w Egipcie, później do Stanów Zjednoczonych. Początki nie były łatwe, ale Mari Malek była zdeterminowana jak mało kto. Dziś jest wziętą modelką, której zdjęcia pojawiły się m.in. w „Vogue’u”. Współpracowała z marką Lanvin, pojawiła się w teledyskach Kanye’a Westa czy Lady Gagi. Sama jest też popularną DJ-ką, co więcej, zadebiutowała właśnie jako aktorka w filmie „Morderstwo w hotelu Hilton” w reżyserii Tarika Saleha. Ale to nie wszystko! Z Mari Malek rozmawia Kuba Armata
Jak zaczęła się twoja kariera modelki?
Zainteresowano się mną, kiedy byłam nastolatką. Zdecydowałam wtedy, że podejmę ryzyko i pójdę za głosem serca. Oświadczyłam mamie, że zobaczę, do czego mnie to zaprowadzi. Wydaje mi się, że od momentu, kiedy przyjechałam do Ameryki, zbliżałam się do tego, ale byłam mocno wystraszona, bo nie wiedziałam, z czym to się wiąże. Teraz bardzo świadomie stanowię część tego biznesu. Modeling, a swoją przygodę zaczęłam w Nowym Jorku, otworzył mi też wiele innych drzwi. Chociażby że mogę się sprawdzać jako DJ-ka (Mari występuje pod pseudonimem DJ Stiletto – przyp. aut.). Kolejną sprawą jest aktorstwo, które przyszło do mnie zupełnie niespodziewanie. Wszystko służy jednak wyższemu celowi, jakim jest aktywizm związany z rzeczami, w które wierzę.
Czego modeling, a teraz aktorstwo nauczyły cię czegoś o sobie?
Nauczyłam się przede wszystkim ufać sobie dużo bardziej niż komukolwiek innemu. Wiele osób w tym biznesie ma mnóstwo opinii i rad w zasadzie na każdy temat. Nauczyłam się być szczera wobec siebie, otwarta na możliwości nauki. Staram się też dawać sobie tak dużo miłości jak to możliwe. To pomaga mi funkcjonować na co dzień w tym świecie.
„Morderstwo w hotelu Hilton” to twój aktorski debiut. Jak trafiłaś na plan filmowy?
To był rzeczywiście mój debiut. Było to trochę stresujące, bo jako modelka wchodziłam w zupełnie inną przestrzeń. Kręciliśmy przez dwa miesiące w Maroku, w prawdziwych, surowych lokacjach, co świetnie przekładało się na atmosferę filmu. Pomimo wspomnianego stresu starałam się cieszyć każdą spędzoną tam minutą i wynieść z tego jak najwięcej. Nabrałam dużego szacunku do aktorstwa. Zdałam sobie sprawę, że coś, co wygląda na proste, wcale takie nie musi być. Rola Salwy, w którą się wcieliłam, wymagała wewnętrznej refleksji. Ona musiała wyrażać swoje uczucia i emocje głównie przez spojrzenie oraz język ciała. To było zdecydowanie większe wyzwanie niż nauczenie się tekstu. Dużą nagrodą było dla mnie to, że wchodziłam w siebie coraz głębiej i sporo się o sobie dowiedziałam. To była świetna przygoda.
Tylko przygoda? Czy planujesz kontynuować aktorską karierę?
Chciałabym, także po to, by nauczyć się aktorskiego warsztatu. Zależy mi na takich opowieściach z duszą jak „Morderstwo w hotelu Hilton”, ale też chętnie spróbowałabym swoich sił w innych gatunkach. Na przykład filmie akcji, science fiction, a nawet w „Gwiezdnych wojnach”. Myślę, że mogłabym skopać kilka tyłków.
Kolejnym twoim hobby jest muzyka, bo realizujesz się również jako DJ-ka.
– Kocham muzykę. Porusza mnie, inspiruje, sprawia, że jestem szczęśliwa. Uwielbiam tańczyć i czuć rytm. Dlatego postanowiłam się tym zająć. Grywam teraz na całym świecie na naprawdę dużych imprezach. Muzyka posługuje się uniwersalnym językiem, który po prostu nas do siebie zbliża.
Oprócz tego jesteś także matką. Trudno pogodzić karierę i tyle aktywności z wychowywaniem córki?
Tak, jestem dumną matką. Być może w niedalekiej przyszłości zdecyduję się znów na dziecko, ale teraz staram skupić się na karierze i rodzinie. Niełatwo zachować balans, kiedy pracujesz w przemyśle rozrywkowym. To utrudnia bycie normalnym rodzicem. Sama tego balansu potrzebuję, więc usiłuję mimo wszystko go osiągnąć. Jest w matkach pewien rodzaj energii, który sprawia, że jesteśmy w stanie ze wszystkim sobie poradzić. Wydaje mi się, że gdybym nie była matką, nie dałabym rady pogodzić ze sobą tego, co robię. Macierzyństwo daje mi dużo siły. Jest też w tej mocy coś bardzo seksownego.
W chwili, gdy rozmawiamy, jesteś w Sudanie Południowym, gdzie zaangażowałaś się w budowę szkoły dla tamtejszych dzieci. Co to za inicjatywa?
Prowadzę fundację o nazwie Stand4Education. Celem jest zapewnienie edukacji dzieciom w kraju, z którego pochodzę. Naszym obowiązkiem jest dbanie o najmłodszych, stworzenie im godziwych warunków życia oraz edukacji, tak by mogły mieć świetlaną przyszłość. Dzisiaj szkoły kojarzą się w Sudanie z przepełnionymi klasami, nie zawsze odpowiednio wykształconymi nauczycielami. Naszym celem jest też próba wzmocnienia pozycji kobiet w społeczeństwie. Próbujemy zachęcić je do tego, by odkrywały swą wewnętrzną siłę i używały jej w sposób najlepszy z możliwych. Sudan Południowy zajmuje niestety czołowe miejsce w niechlubnej tabeli krajów, gdzie nierówność płci jest największa. Rolą kobiety jest wczesne wyjście za mąż, urodzenie dzieci i zajmowanie się mężczyzną. Wiele młodych dziewczyn w Sudanie traktowanych jest wciąż jako źródło przychodu. Mogą wyjść za mąż już w wieku 12 lat za starszego, bogatego mężczyznę, który płaci za nią rodzinie gotówką bądź bydłem. Takie dziewczynki nie mają możliwości podjęcia edukacji, nie wspominając już o należytym przeżyciu swojego dzieciństwa. Dlatego też staram się wykorzystać każdą nadarzającą się okazję, żeby im pomóc.
Jesteś wziętą modelką i DJ-ką, a także początkującą aktorką. Jak ważna jest dla ciebie w tym wszystkim działalność charytatywna?
To dla mnie jedna z najważniejszych form aktywności. Uważam ją za rodzaj misji. Chcę wykorzystać i oddać to, co sama wcześniej dostałam. Staram się korzystać ze wszystkich platform, na których jestem aktywna. Tak jak wspomniałeś, jest to moda, muzyka, a teraz też film. Wydaje mi się, że osoby publiczne, artyści mają narzędzia do tego, by robić różnicę. Zresztą każdy z nas może choćby w małym stopniu zmienić coś na lepsze.
Z jakimi problemami muszą się dziś zmagać ludzie w Sudanie Południowym?
Sudan Południowy to najmłodszy kraj na świecie, który niepodległość uzyskał 9 lipca 2011 roku. Zmagamy się dziś z mnóstwem problemów, takich jak wojna, słaby dostęp do edukacji, kryzys uchodźczy, nierówności płciowe, głód. Długo można by wymieniać. Jesteśmy nie tylko młodym państwem, ale i krajem pełnym młodych ludzi. Około połowa populacji Sudanu Południowego to osoby poniżej 18. roku życia. Jedynym, co może nas wyciągnąć z tych wszystkich problemów, to edukacja. Należy o nią dbać zwłaszcza w czasach kryzysu. Staram się przekonać każdego, żeby wsparł mój kraj.
Sama masz w swoim życiu uchodźczy epizod, kiedy w dzieciństwie przeniosłaś się do Stanów Zjednoczonych. Kryzys imigrancki to od dłuższego czasu najpoważniejszy problem, jakiemu czoła stawić musi Europa. Wiele krajów, w tym niestety Polska, potrafią odmówić pomocy ludziom uciekającym z najbiedniejszych regionów Trzeciego Świata.
To przykre, że uchodźcy cały czas spotykają się z dyskryminacją. Mam w ogóle wrażenie, że już samo to słowo stało się stygmatem i niesie ze sobą mnóstwo negatywnych konotacji. Mówię to na przykładzie Stanów Zjednoczonych. To dziwne, bo wiele osób zapomina, że Ameryka w dużej mierze została zbudowana przez imigrantów. Jestem dumna z tego, że jestem uchodźcą! Ci ludzie, podobnie zresztą jak wielu innych, szukają po prostu dla siebie oraz swoich rodzin lepszych możliwości i perspektyw do życia. Nie wszyscy są kryminalistami. Wśród nich jest mnóstwo osób ciężko pracujących, które też szukają sprawiedliwości. Uwierz mi, że opuszczanie swojej ojczyzny nie wynika z własnej woli. Oni zostają zmuszeni do tego przez okoliczności, wojnę czy inne okrucieństwa. Staram się uświadamiać ludzi, by otworzyli nie tylko swoje serca, ale i umysły. By byli współczujący i wyrozumiali. Powinniśmy nawzajem sobie okazywać więcej miłości oraz szacunku, bo to może przydarzyć się każdemu.
Postrzegasz Amerykę jako swój drugi dom? Powiedziałaś w jednym z wywiadów, że początkowo było tam straszniej niż w Sudanie.
Moje serce należy do wielu miejsc. Potrafię się dostosować, dlatego mój dom nie ma żadnych geograficznych barier. Kiedy przyjechaliśmy do Ameryki, żyliśmy w okropnych warunkach, urągających człowiekowi. Cierpieliśmy dużą biedę i mieszkaliśmy w mocno podejrzanej okolicy. Szczęśliwie wszystko się jakoś potem ułożyło.
Tęsknisz za swoim domem, tym w Sudanie?
Zawsze bardzo za nim tęsknię. W wiosce Wau, gdzie się urodziłam, mieliśmy mnóstwo drzew mango. Pamiętam, kiedy wraz z rodzeństwem zbieraliśmy owoce na podwórku. Stawialiśmy przed sobą wyzwanie, kto wyjdzie wyżej na drzewo i zbierze te najbardziej dojrzałe. Potem je myliśmy, dzieliliśmy i urządzaliśmy sobie piknik w cieniu drzewa. Bardzo mi tego brakuje. Za każdym razem, kiedy o tym myślę, czuję, jakbym podróżowała w czasie. Cofam się dokładnie do tego momentu, o którym ci opowiedziałam. Czuję wiatr, cień drzewa i smak mango.