Piran to miasto, które postrzegam na dwa sposoby. Z jednej strony jest to miks – idąc urokliwymi uliczkami podziwiamy włoską architekturę, a w tle słyszymy słyszymy przeplatający się niemiecki razem ze słoweńskim. Ten miks dotyczy także kuchni, ponieważ pod tym względem jest to miasto sprzeczności. Z jednej strony przeróżne rodzaje fast foodu – od tradycyjnego kebaba po jego lokalne interpretacje, kończąc na owocach morza, które ze względu na lokalizację Piranu, bardziej świeże już być nie mogą.
Miasto jest na pewno zaniedbane. Uliczki Piranu widać, że kiedyś pełne wspaniałych kolorów, zdobień, powoli niszczeją, jednak trzeba przyznać, że nadal budzą podziw. W samym mieście nie ma za dużo do zwiedzenia. Starówka, kościoły, ładna panorama z punktów widokowych. Tutaj życie toczy się dookoła dwóch rzeczy aktywności; związanych z plażą jak spacery, kąpiele i opalanie oraz jedzenia. Jeśli wybieracie się na weekend, trzeba pamiętać o rezerwacji stolika. Miasto jest wprawdzie wypełnione po brzegi lokalami, ciężko się zdecydować, gdyż nie ma co się oszukiwać – nie wszędzie zje się smacznie i pysznie. Przedstawiam subiektywny przewodnik, dzięki któremu przybliżę wam kulinarne perełki Piranu.
Restauracja Neptun
Codzienna dostawa ryb, a nawet czasami dwa razy dziennie, sprawia, że nad smakiem dań nie trzeba dużo kombinować. Dlatego też kucharz stara się podkreślić naturalny i pyszny smak owoców morza. Mimo tego, że w menu znajdziecie dużo kuszących pozycji, najlepiej spytać się obsługi co dzisiaj polecają, a z pewnością się nie zawiedziecie. Coś co zwróciło także moją uwagę to niezwykle przyjazna atmosfera. Okazało się, że restauracja jest prowadzona przez całą rodzinę, która po prostu – uwielbia dobrze jeść i wkłada w gotowanie całe swoje serce.
Pri Mari
Tutaj podobnie jak w Neptunie, kuchnia jest prosta, domowa. Zero kombinacji i udziwnień, co owocuje rozpływającymi się w ustach daniami. Coś co na pewno zasługuję na dużą uwagę i miejsce w naszym żołądku to zupa z owocami morza, a także rewelacyjna polenta z domową pastą rybną. Ucztę w Pri Mari warto zakończyć ich tartą czekoladową, która wprawi w zachwyt każdy nasz kubek smakowy z osobna i po kolei.
Čakola Caffe Piran
Mimo tego, że miejsce jest raczej postrzegane jako miejsce na poranną kawę, parę osób poleciło mi ten lokal na wieczór. Okazało się, że lepiej nie mogłam trafić. Idealne miejsce na tapasy – ilość rodzajów serów i wędlin przyprawia o zawrót głowy, a w akompaniamencie pysznego wina tworzą niezapomniany wieczór. Dodatkowym atutem jest lokalizacja na urokliwym małym placu.
Pavel 2
Kolejnym miejsce polecanym przez mieszkańców jest Pavel 2. Są dwie restaurację Pavel, jednak polecano mi zdecydowanie nową wersję. Początkowo byłam raczej negatywnie nastawiona – lokal jest ogromny, a ilość stolików jest spora, co nasunęło myśl o raczej „masówce”, w której jedzenie jest dobre, ale nic więcej. Nic bardziej mylnego! Szczególnie w pamięć mi zapadały na wpół-surowe krewetki oraz obłędne małże i przegrzebki. Co więcej, zjadłam tam jedno z najlepszych tiramsiu w życiu – istna słodycz warta grzechu!
Al Barattolo, Trieste
Będąc w Piranie warto urządzić sobie jednodniową wycieczkę do pobliskiego włoskiego miasta Trieste, które słynie z produkcji kawy. Aż dwóch producentów ma tu swoje siedziby, co oczywiście zobowiązuje. Na każdym kroku może napisać się rewelacyjnego espresso. Jako, że byłam tam jeden dzień, nie mogłam sobie pozwolić na pomyłkę w wyborze lokalu. Po wskazówkach mieszkańców wybór padł na Al Barattolo i lepiej trafić nie mogłam. Ich pizza to kulinarna poezja, cienka z ciągnącym się włoskim serem w towarzystwie skąpanych w słońcu pomidorów. Przetestowane zostały także makarony oraz sałatka z ośmiornicy, która jedynie podtrzymała wysoki poziom jaki nadała pizza. Zwieńczeniem był tiramisu, które było podane w nieco innej, bardziej płynnej formie, jednak zdecydowanie bardzo dobrze podsumowało wizytę w Trieste.
Słowenia na pewno zaskoczyła mnie swoimi smakami i zachęciła do dalszych inspiracji!
Adriana Cybulska