Karolina Orzechowska opowiada o tworzeniu swoich niezwykłych sesji zdjęciowych – rozmawia Rafał Stanowski
Czy traktujesz fotografię jako sztukę? Na ile takie artystyczne podejście pozwala działać na rynku, który zdominowany jest przez bardziej komercyjne zdjęcia?
Komercyjne, czyli mówiąc wprost płatne. Po prostu. Dla mnie w tym wypadku jest to równoznaczne, bo tym się po prostu zajmuję. No to nie wiem… robię sztukę komercyjnie? (śmiech) Realizuję dla klientów sesje w swoim stylu, który choć ewoluuje, przez cały czas jest w sumie konsekwentny. Zauważam coraz szersze zainteresowanie taką estetyką. Nie tylko w ogólnie rozumianym świecie mody, ale np. sesji wizerunkowych z zupełnie innej branży.
Mam tak zawsze, nawet przed najmniejszą sesją, że się denerwuję. Staram się podejść do organizacji planu tak, by zamierzony efekt był w 90% wykonany ręcznie, zwłaszcza takie elementy jak scenografia. Choć moje zdjęcia są oderwane od rzeczywistości, to powstają dzięki pracy moich rąk. To jest dla mnie bardzo istotne. Gdy słyszę pytanie, jakbym nazwala fotografię, którą uprawiam, mam tylko jedno w głowie: nie wiem.
Twoje zdjęcia mają wiele polubień na Instagramie. Czy traktujesz to jako bonus, czy kierujesz się oczekiwaniami fanów w social mediach przygotowując projekty?
Nie zdarzyło mi się jeszcze przygotowywać projektu z myślą o własnych social mediach, ale jest to bardzo popularny motyw dla moich klientów – potrzebują dobrego materiału na swoje sociale i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Ja także swój IG traktuję jak wizytówkę. Lubię Instagram za możliwość interakcji. Gdy wrzucam nowy projekt, dostaję wiadomości, pytania, czasem po prostu ktoś chce przybić piątkę lub zapytać o stronę techniczną.
To jest naprawdę miłe i budujące. Ale Instagram to też narzędzie marketingowe. Nie rozumiem nigdy tych mikro afer, że ktoś płaci za reklamy na IG. Instagram to nie jest darmowa platforma dla młodych (lub starych) talentów, która nas wspiera z dobroci serca. To jest maszyna i trzeba przeczytać instrukcję obsługi. Chociaż podobno osoby kupujące Thermomix też nie czytają instrukcji.. Prowadzę konto biznesowe, Instagram przyniósł mi już wielu wspaniałych klientów i dbam o niego.
Twoje sesje zdjęciowe to prawdziwa estetyczna poezja, która zdradza, że inspiruje Cię chyba bardzo wiele odmiennych tematów.
W tym wszystkim ratuje mnie to, ze wciąż inspiruję się nie innymi sesjami zdjęciowymi, które są bliskie mojemu stylowi. Głównie jest to tematyka science fiction w filmach i serialach. To również pokazy mody. Zanim nas zamknięto, kilka razy w miesiącu odwiedzałam wystawy, studiując obrazy oraz instalacje artystyczne. Jeśli chodzi o fotografię, lubię oglądać pracę Sonii Szóstak i Agnieszki Kuleszy. Zobacz, że to zupełnie inna estetyka, a bardzo na mnie wpływa.
Czy długo przygotowujesz się przed rozpoczęciem zdjęć?
Przygotowanie zaczynam od ubrań – nie ma znaczenia, czy jest to zlecenie komercyjne czy projekt własny. Rekrutuję zespół, który wejdzie płynnie w wizję i złapie flow. Dla modelki przygotowuję inspiracje do tego, jak będzie wyglądał sposób pozowania. Staram się też zawsze określić historię, którą wspólnie będziemy opowiadać. Jestem wtedy w stałym kontakcie z moją główną wizażystką Oliwią, która ma bardzo duży wkład w finalny efekt i rozwija pomysły do granic możliwości, również poza koncepcję samego wizażu.
Podczas przygotowywania sesji, angażowania zdolnych ludzi do projektu, podziału zadań, dokładnej analizy harmonogramu ratuje mnie, nie ukrywam, moje kilkuletnie doświadczenie jako managera. Komunikacja, branie zapasu na wypadek zonka, konkretny brief, ale co ważne, dawanie możliwości rozwoju, a nie kastracja pomysłów. Chociaż przyznam ci, że mistrzem kompromisów nie jestem.
Sesja, którą prezentujemy, nawiązuje zdaje się do epok historycznych, zwłaszcza do czasów baroku. Czy lubisz takie historyczne odniesienia, czy to był przypływ chwili?
Pewnie się zdziwisz, ale inspiracją tej sesji był film „5 Element” Luca Bessona, opowiadający historię futurystyczną. I zobacz co z tego wyszło (śmiech). Mnie zupełnie daleko do baroku. Zawsze się śmiejemy, gdy nagle mówię „zrobiłabym coś minimalistycznego”…
Historia jednej fotografii – 13 kultowych zdjęć według naszej redakcji!
Niezwykle ważną rolę w Twoich projektach pełną kreacje mody, zwykle to krawiectwo z wysokiej półki pretendujące do miana haute couture. W jaki sposób je znajdujesz, tym bardziej, że w Polsce nie ma zbyt wielu projektantów tworzących regularnie takie wyszukane projekty.
Budowanie koncepcji sesji zaczynam od stylizacji ubrań, które wejdą na plan. Do tego dochodzi historia, narracja. Nie ma tu znaczenia, czy buduję projekt pod sesje komercyjną czy własny projekt, wychodzi na to, że zalążek jest zawsze w tym samym miejscu. W przypadku komercji zawsze staram się poznać mojego klienta, jego twórczość i jego historię. Przy własnych projektach po prostu szukam tak długo, aż rozładuje mi się telefon.
Ze stylistami oczywiście także pracuję, bardzo doceniam ich pracę zwłaszcza w przypadku sesji wizerunkowych lub większych projektów modowych, gdzie kolekcja do sfotografowania składa się z dużej liczby setów czy dodatków i mamy za zadanie pokazać to jak najlepiej.
Zawsze jestem pełna podziwu ich umiejętności researchu, selekcji i samej logistyki. Tu na planie każdy ma swoje zadanie. Czasem nawet takie, że dana osoba ma pilnować, czy podszewka sukni nie pojawia się w kadrze. Jakoś tak jednak wychodzi, że większość sesji stylizuję osobiście.
https://www.youtube.com/watch?v=wCcWIF52bzE
W twoich zdjęciach często wykorzystujesz element deformacji obrazu lub estetycznej hiperbolizacji. Czy to jest nawiązanie do współczesnych czasów, które poddane są niezwykle silnym emocjom, a „sprzedaje się” głównie to, co mocno wyróżnia się z tłumu?
To co wyróżnia się z tłumu, na pewno zwraca uwagę widza. Zawsze uważałam, że miejsce, w którym znajdujemy się w życiu i to, jak się czujemy, zależy od naszej perspektywy. Lubie to słowo: perspektywa. Prawie jak perwersja (śmiech).
Współczesna moda jest ciągle mocno minimalistyczna, sprowadzona do wymiaru użytkowego. Twoje zdjęcia poszukują raczej tego, co jest haute couture. Czy tęsknisz za przeszłością, za latami świetności Alexandra McQueena i innych wielkich projektantów, którzy przenosili nas w inny wymiar mody i rzeczywistości?
W dalszym ciągu są takie talenty i tacy projektanci. Czasem ktoś trafi do szklanego pudełka, czasem nie. O miłości do AMcQ przypomniała mi moja ostatnia klientka. Widzisz, to są takie podskórne miłości czy nurty, że nawet o tym codziennie nie myślisz. Później okazuje się, że ta postać faktycznie mocno wpłynęła na mnie. A Natalia, przychodząc do mnie z zapytaniem o sesję jej kolekcji, po prostu widziała w moich pracach to, że McQ to siedzi mi w głowie.
A co do tęsknoty, staram się za niczym nie tęsknic, tak samo jak nie miewam nadziei. Lubię zmiany, dynamizm. Dlatego przechodzę do działania. Nie mówię „ooo mam nadzieję, że ta sesja dobrze siądzie”, nie ma w życiu tak łatwo. Jak ma być dobrze, to trzeba mocno na to pracować.
Twoja wymarzona sesja – gdzie, z kim, w jakim klimacie?
Nowa reklama dla Apart. Kreacje Iris van Herpen, opuszczony basen i jako lektura przed sesją dla wszystkich: film „Constantine” z 2005 roku.
Rozmawiał Rafał Stanowski