Jeep Compass – na szosę, w góry i w las

Jeep Compass - na szosę, w góry i w las
Nazwa Compass jednoznacznie może definiować przeznaczenie tego samochodu, aczkolwiek wersja Limited sprawia, że omawiany Jeep radzi sobie też na asfalcie. Gdzie mu lepiej?

Powiem szczerze, że trudno jednoznacznie stwierdzić, bo ma zarówno atuty przydające się w terenie, jak i parę plusów na zwykłą szosę. Czas zacząć tę wyliczankę od kwestii neutralnych.

Jeep Compass - na szosę Jeep Compass - na szosę, w góry i w las 1

Wygląd Compassa to połączenie amerykańskiego look’u Jeepa Grand Cherokee oraz tył znany z poprzedniej wersji poddany lekkiemu unowocześnieniu. Wysoko poprowadzona maska oraz duży grill sprawia, że auto wydaję się większe niż jest w rzeczywistości. Duże koła (18-cali) oraz spory prześwit (21,5 cm) potęguje to doznanie. Poza tym dodano trochę chromu i wersja Limited wygląda na bardzo cywilną.

Jedyną odskocznią jest lakier. Pomarańczowa barwa nie tylko przyciąga wzrok, ale także całą latającą faunę wokół auta, która zdecydowanie chce sprawdzić co kryje się pod lakierem. Jeśli więc cierpicie na fobię, która łączy się z insektami, radzę wybrać spokojniejszy kolor.

Do wyjazdu w teren na pewno się przyda, bo ładnie kontrastuje się z błotem, więc zdjęcia wyjdą świetne. Spory prześwit pozwala na wiele, ale bardziej poza asfaltem przyda nam się selektor napędu 4×4. Odpowiednie pokrętło przygotuje Compassa na błoto, piasek lub śnieg. Jednym przyciskiem możemy też zblokować osie i rozdzielić moc po równo. System ten działa bardzo prosto i spełnia swoje funkcje. W odpowiednim momencie wyłącza również kontrolę trakcji.

Jeep Compass - na szosę Jeep Compass - na szosę, w góry i w las 2

We wnętrzu oprócz selektora, terenowych akcentów nie ma za wiele. W zegarach oraz dotykowym ekranie na konsoli centralnej pojawia się pomarańczowa barwa oraz parę geometrycznych ikon, które mogą ewentualnie sprawiać wrażenie męskiego auta. Najbardziej jednak podobały mi się wycieraczki, które przygotowane były na ubłocone lub ośnieżone buty, tak by nie niszczyć wnętrza wilgocią.

Co do samego środka Compassa mam mieszane uczucia. Widać tu trochę amerykańskich naleciałości, które na europejskie standardy są trochę staroświeckie. System infomedialny ma fajne grafiki, ale jest trochę przeładowany, a tłumaczenie na język polski woła o pomstę do nieba. Nie wierzycie? Zasięg w Compassie to Autonomia, a to tylko jeden przykład.

Jeep Compass - na szosę Jeep Compass - na szosę, w góry i w las 3

Dziwną ergonomię mają też same przyciski. Prawie pionowa konsola centralna wymaga chwili uwagi, ale później nie prosi przynajmniej o zagłębianie się w dotykowy ekran. Dziwi jedynie przycisk do elektrycznego otwierania bagażnika (przy schowku na okularu w podsufitce). Co ciekawe bagażnik automatycznie się tylko otwiera, zamknąć trzeba go ręcznie – dziwne rozwiązanie.

Wspominając jednak o nim stwierdzam, że ma odpowiednią wielkość. 438 litrów to może nie rekordowa pojemność, ale spory otwór i podwójna podłoga potrafi poupychać wiele toreb i walizek. Ważne jest też to, że materiały w Jeepie wyglądają na solidne, nie trzeszczą i wytrzymają spore przebiegi, a to nie zawsze są cechy charakterystyczne aut zza Oceanu.

Jeep Compass - na szosę Jeep Compass - na szosę, w góry i w las 4

Są za to przestronne i mają przepastne, skórzane fotele. W Compassie to czuć, więc wygodnie się nim podróżuje. Ciasnawo robi się jedynie nad głową w tylnym rzędzie, ponieważ w aucie siedzi się bardzo wysoko. Nie znaczy to jednak, że mamy z niego świetny widok. Powierzchni szklanej mogłoby być trochę więcej, a zainstalowanie w samochodzie tylko tylnych czujników parkowania to trochę mało.

Ogólnie wyposażenie naszego egzemplarza nie obfitowało w szeroką listę wyjętą z konfiguratora. Oprócz dwustrefowej klimatyzacji, tempomatu, asystenta pasa ruchu oraz systemu infomedialnego (bez nawigacji, ale z łącznością Bluetooth i wejściem USB) ciężko wymienić coś wartego uwagi. No może uchwyt na spinacze w osłonce przeciwsłonecznej. A mimo to samochód w tej specyfikacji kosztował prawie 140 tysięcy złotych. Dodam, że ten model Jeepa możecie dostać już za niecałe 100 000 zł.

Jeep Compass - na szosę Jeep Compass - na szosę, w góry i w las 5

Do napędu tego półtoratonowego samochodu posłużył wysokoprężny silnik MJD o mocy 140 KM. Jego maksymalny moment obrotowy to 350 NM, ale do setki rozpędzał auto w 10 sekund. Prędkość maksymalna tego SUVa to 188 km/h. Nie są to może dyskwalifikujące wartości, ale niestety za kierownicą Compassa można doświadczyć ospałości tego motoru.

Odczuwalna jest turbodziura, a manualna przekładnia z sześcioma przełożenia wymaga częstej ingerencji kierowcy. Na szczęście po odpowiednim przyspieszeniu samochód dobrze sobie radzi powyżej 100 km/h. Nie jest w nim głośno, a także nie ucieka zbytnio przez boczne podmuchy wiatry lub ruchy kierownicą.

Jeep Compass - na szosę Jeep Compass - na szosę, w góry i w las 6

Z miękko ustawionym zawieszeniem, Jeep prowadzi się dość komfortowo i pewnie. Dobrze resoruje nierówności, nie podskakując nerwowo na dziurach. Patrząc przez pryzmat aut terenowych lub większego Grand Cherokee radzi sobie lepiej. Moim zdaniem lepiej jednak spisałby się tutaj silnik 170-konny.

Jeep Compass - na szosę Jeep Compass - na szosę, w góry i w las 7

Jeśli chodzi o ekonomię, to Jeep Compass ma umiarkowane zapotrzebowanie na paliwo. 51-litrowy bak potrafi wystarczyć na około 700-800 km. Przy spokojniej jeździe spokojnie zejdziemy to 6-7 litrów. Średnio trzeba liczyć 8, o ile nie żyłujemy przepustnicy, żeby jak najszybciej dogonić lub wyprzedzić kogoś przed nami.

Jeep Compass - na szosę Jeep Compass - na szosę, w góry i w las 8

Gdzie zatem upatrywałbym Jeepa Compassa. Ciężko stwierdzić, bo potrafi zjechać z asfaltu, ale też w miarę lub się po nim poruszać. Moim zdaniem to dobra alternatywa dla większego Grand Cherokee, więc fani marki na pewno poczują w nim dobrego ducha. Szkoda jednak, że nie jest aż tak designersko dopieszczony jak Renegade – byłby wtedy bardziej wyrazisty.

Pomarańczowy lakier to jednak trochę mało…chociaż parę akcentów w Compassie znajdziecie. Ich szukanie to też fajna zabawa. Auto jest idealną definicją kompromisu w wydaniu Jeepa, łączy potrzebne cechy, ale przez to w każdym aspekcie kawałek mu brakuje. Na szczęście nie widać tego tak mocno, by model ten skreślać ze swojej listy zainteresowań.

Konrad Stopa

Fot. Grzegorz Wawryszczuk

www.motopodprad.pl

Więcej od loungemag
5 minut z Lexus
Od tego auta nie można odciągnąć wzroku. Jego kosmiczna sylwetka odwraca po prostu ludziom głowy....
Więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *