Gdy słyszę słowo fire na myśl przychodzą mi produkty tylko jednej marki.
To projekty, które jak żadne inne rozpalają wyobraźnię, porywają całe moje wnętrze i marzę, aby kiedyś mieć możliwość stworzyć meble, które równie abstrakcyjnie w swojej formie bardziej niż cokolwiek działają na odbiorcę. Tworzone w rzemieślniczy sposób, prezentowane na największych targach, grają w filmach („50 twarzy Greya”) i niestety… zazwyczaj są niedostępne dla przeciętnego zjadacza chleba.
Produkty Boca Do Lobo, bo o nich mówię, są absolutnie niepowtarzalne. Na rynku pojawili się w 2005 roku i postawili na jakość, niesamowite formy i rzeczywiście zostali docenieni. Lustra, oświetlenie, stoły, komody, toaletki, szafy i komody,wzory, kolory, zestawienia materiałów – podoba mi się wszystko, co zresztą nieczęsto się zdarza. Często używane złoto nadaje blasku i elegancji a kolorystyczne wariacje mogą wyjść tylko na dobre.
Za każdym razem, gdy patrzę na nowe produkty tej marki, mam wrażenie, że poziom abstrakcji sięgnął zenitu, tymczasem po kilku tygodniach wypuszczają nowość, która na nowo mnie urzeka.Działając na pograniczu sztuki i designu są w stanie wykonać formy i kształty, które czerpią wprost z natury.
Mogłabym się tak rozpisywać jeszcze długo, lecz tym razem podsumuję całość bardzo zwięźle: warto mieć w domu coś niepowtarzalnego, zupełnie awangardowego, co przeniesie Was w inny wymiar, nawet jeśli inni tego nie zrozumieją.
Monika Pietras
Gdel & Grin House Design