Zdjęcia nowego Civica znacząco poruszyły motoryzacyjny Internet, ponieważ jego sylwetka znów jest niepowtarzalna i zaskakuje na każdym kroku. Samochód na szczęście jeszcze nie lata, więc miałem możliwość sprawdzenia jak ten kosmiczny pojazd radzi sobie na drodze.
W przypadku designu tego samochodu naprawdę ciężko przejść obojętnie. Japońscy projektanci już od kilku generacji przyzwyczaili nas do nieprzeciętności. Tak samo jubileuszowa, X generacja znanego kompakta, nie pozostawia złudzeń, że to auto będzie wyróżniać się na ulicy. Dla niektórych może to być wadą – dla mnie niesamowita zaleta.
Nasz testowy egzemplarz pokryty był kontrowersyjnym grafitowym kolorem. Zbierał zarówno tyle samo pochwał, co i przekleństw. I to niezależnie od płci sondowanych. Dla mnie ten lakier to dobry wybór – pod wizualnym i praktycznym względem, ponieważ prawie w ogóle nie było na nim widać kurzu i pyłu.
Wracając jednak do projektu – z przodu Civic z reflektorami połączonymi błyszczącym, czarnym plastikiem przywodzi na myśl nos dynamicznego NSXa. Razem z wystającym zderzakiem oraz trochę garbatą maską auto wygląda inaczej. Inaczej, ale dobrze – przynajmniej moim zdaniem. To co istotne to fakt, że Civic X generacji jest dość szerokim autem (o 3 centymetry więcej niż IX gen.) – 1799 milimetrów. Nie wpływa to jednak zbyt negatywnie na odbiór auta.
Słowa krytyki nie mam również do profilu bocznego. Projekt jest spójny, a kanciaste kształty nadają karoserii dynamiki. Pięciodrzwiowa sylwetka mimo znacznego wydłużenia względem poprzednika (aż 14 centymetrów) nie koi w oczy, a tradycyjna klamka drzwi tylnych nie sprawia problemów z użytkowaniem. Azjaci czasem wariują pod tym względem…
W przypadku opisywanej Hondy pofolgowali sobie natomiast z tyłem samochodu. To najbardziej prowokacyjna część auta, która wzbudza wiele kontrowersji. Dość futurystyczne figury oraz kształt klapy bagażnika powodują, że z tej strony auto bardziej przypomina prom kosmiczny z gry komputerowej niż karoseria tradycyjnego samochodu. Wysoko zawieszony kufer, dwa spoilery oraz wiele plastikowych nakładek sprawia, że Honda Civic wygląda niecodziennie i na pierwszy rzut oka trudno do takiego widoku się przyzwyczaić. Możliwe, że to tylko kwestia czasu.
Niespokojnie jest również we wnętrzu samochodu. Mimo, że w środku dominują ciemne barwy to kształt zegarów oraz poszczególnych przycisków (zwłaszcza na kierownicy) sprawia, że nie pomylicie modelu, w którym siedzicie. Znów jest trochę futurystycznie i bardzo nowocześnie. Nie siedziałem nigdy w jakimś statku kosmicznym, ale jak dla mnie mógłby tak wyglądać.
Zegary za dobrze leżącym w dłoni wieńcem kierownicy są tak naprawdę cyfrowym wyświetlaczem, a uzupełnieniem elektroniki jest dotykowy wyświetlacz systemu opartego na Androidzie. To ten spory ekran steruje wszystkimi multimediami (audio, nawigacja, łączność z telefonem i innymi aplikacjami). Co ważne jego obsługa jest identyczna jak w przypadku smartfonów i co więcej jego wygląd można śmiało personalizować zgodnie z własnymi upodobaniami. Dla lubiących dłubanie w elektronice system ten otworzy wiele możliwości konfiguracji i instalowania aplikacji niewspieranych oficjalnymi kanałami.
To sprawia, że zapominamy o tzw. azjatyckim stylu projektowania wnętrza, który pasuje do lat 90. XX wieku, a nie do współczesnych trendów. Oczywiście i w nowym Civicu znajdziemy kilka archaicznych przycisków kujących w oczy, ale to nieistotne detale.
Honda Civic we wnętrzu zaskakuje również ilością miejsca. Kabina pasażerska jest naprawdę przeogromna, zwłaszcza na szerokość. Ergonomia wnętrza oraz wszystkich potrzebnych elementów stoi naprawdę na europejskim poziomie. Wystarczy spojrzeć na schowek pomiędzy fotelami pierwszego rzędu, w którym zmieścimy aż 2-litrową butelkę. Z tyłu również nie brakuje miejsca nawet dla trójki pasażerów.
Niestety nowa konstrukcja spowodowała brak zastosowania systemu Magic Seats. Na szczęście nie zmienił się litraż bagażnika. Nadal to jeden z większych pojemności w tym segmencie. W zależności od wersji może tam być 420 litrów (Sport) lub 480 litrów. Na minus można zaliczyć jedynie wysoki próg załadunkowy.
Problem w tym, że Civic to jednocześnie jeden z najdroższych kompaktów na rynku. Cena zaczynająca się od 70 tysięcy złotych to wysoko zawieszona poprzeczka. Honda próbuje przekonać do siebie wysokim wyposażeniem. Nasz doposażony egzemplarz potrafił rozpoznawać znaki, informować o zagrożeniach wynikających z martwego pola, przekraczania pasa ruchu lub awaryjnie zahamować. Oprócz tego na pokładzie skrywał szereg udogodnień komfortu jak podgrzewanie siedzeń oraz kierownicy lub dwustrefowa automatyczna klimatyzacja o łączności z Internetem nie wspominając. Czy jest to jednak warte takich pieniędzy? Testowa wersja to wydatek około 106 tysięcy złotych.
Powiem szczerze, że warto się nad nią zastanowić, ponieważ Civic nie tylko zyskał w aspekcie elektronicznych systemów jazdy i nowego designu. Zastosowanie wielowahaczowego zawieszenia z tyłu z bardzo precyzyjnym układem kierowniczym zrewolucjonizowało sposób prowadzenia Civica.
Dzięki możliwości utwardzenia zawieszenia (przycisk na konsoli centralnej) oraz silnikowi VTEC o mocy 182 KM samochód potrafi być bardzo dynamiczny. Wiem, że turbo w Hondzie może razić, aczkolwiek tutaj działa w wyrafinowany sposób. Wszystkich fanów starych vteców muszę zmartwić, że aktualny Civic nie lubi kręcenia do odcinki. Bardziej tradycyjna praca turbo powoduje jednak, że auto pierwszą setkę pokonuje w 8,6 sekundy, a maksymalna prędkość kończy się przy wartości 210 km/h.
Wraz z sześciobiegową skrzynią manualną samochód staje się bardzo przyjemnym narzędziem do jazdy. Trzeba jednak przyzwyczaić się do pracy sprzęgła i lewarka, który działa naprawdę lekko. To jednak na pewno zachęci płeć piękną do sięgania po ten model.
Kolejnym argumentem przemawiającym za kupnem nowego Civica z 1,5-litrowym silnikiem może być ekonomia jego użytkowania. Civic w tej konfiguracji zapewniając niezłe osiągi nie dużo pali. W mieście jest to około 7-8 litrów PB95. W trasie bez zbędnych ograniczeń można zejść do 6 litrów. Przyznacie, że to całkiem atrakcyjne wyniki?
Honda Civic zatem ma wiele zalet. Od designu, po ekonomię i osiągi silnika nie zapominając o właściwościach jezdnych i możliwościach pakunkowych. Jedyną wadą, która dość mocno ostudza moje emocje to cennik samochodu. Mimo normalnej akcyzy (pojemność silnika) samochód sporo kosztuje. A przypominam, że bazowa wersja pod maską skrywa silnik o pojemności jedynie 1 litra… Wybór prezentowanego motoru to co najmniej 97500 złotych.
Konrad Stopa
Fot. Jakub Głąb
Ps. Ach ten downsizing…