Slow Fashion przestały być tylko targami polskiej mody. Stały się czymś więcej – festiwalem lifestyle’owym, w czasie którego możemy interesująco spędzić wolny czas. O rozwoju tej idei opowiada Izabela Miłosz-Damaziak, współtwórczyni Grupy Slow – rozmawia Rafał Stanowski, a Lounge jest patronem medialnym wydarzenia, które pod hasłem #Przedwiośnie odbyło się 9 i 10 marca w Warszawie.
Wróćmy myślami do pierwszych targów Slow Fashion, które odbyły się pięć lat temu. Czy to, co się potem wydarzyło, czyli niesamowity rozwój stworzonej przez Was idei, był zaplanowany, czy to może przykład niespodziewanego american dream?
To był wulkan dobrej energii. Okazało się, że nasze hasło, czyli slow fashion, niesamowicie chwyciło. Nie chodziło jedynie o targi, ale o całą ideę bycia slow – cieszy nas bardzo, że stworzyliśmy kontekst, dodatkową wartość przy okazji naszego wydarzenia, która stała się istotna dla ludzi. Dlatego zaczęli nas tłumnie odwiedzać, a nasze wydarzenie dynamicznie się rozwinęło.
Czyli mieliście szerszy plan, nie chodziło tylko o sprzedawanie ubrań, lecz czegoś więcej – idei.
Od początku chodziło nam o upowszechnienie pojęcia slow, o wzbudzanie świadomej produkcji i konsumpcji, promowanie zdrowego jedzenia, zachęcanie ludzi do zastanowienia się nad środowiskiem. Przemysł tekstylny, czego dowodzą różne badania, ma często negatywny wpływ na nasze otoczenie.
To była pewna forma walki z korporacjami, które zdominowały świat współczesnej mody, narzucając nam fast fashion, w której chodzi o szybkie kupowanie i wyrzucanie rzeczy?
Nie chodziło nam o walkę. Chcieliśmy pokazać, że można to robić inaczej, otworzyć przed ludźmi alternatywne ścieżki. Ponieważ mówiliśmy coś prawdziwego o świecie, udało nam się odnieść sukces.
Nie czuliście nigdy pokusy, by pójść w stronę dużych targów przeznaczonych dla wielkich firm? To przecież oznacza dużo większe pieniądze dla organizatorów.
Nie mogliśmy sobie na to pozwolić, chcieliśmy pozostać wierni naszej idei. Co roku zgłaszają się takie firmy, chcąc uczestniczyć w targach Slow Fashion, ale zwykle nie przechodzą weryfikacji. Stawiamy na lokalne, niewielkie marki, które prowadzą często biznes w skali mikro. Cieszymy się, że możemy im pomagać się rozwijać i wspólnie osiągać sukces. Gdyby nie nasza pomoc, wiele z tych firm pewnie nie miałoby szansy się rozwinąć.
Czujecie się trochę matkami i ojcami sukcesu młodej polskiej mody, która wzbudziła w ostatnich latach bardzo duże zainteresowanie?
Nasza marka Slow Fashion jest już wysoko pozycjonowana. Pokazuje to nagroda Doskonałość Roku, którą otrzymaliśmy od magazynu „Twój Styl”. Nieskromnie mówiąc, mamy całkiem fajny wkład w rozwój polskiej mody.
Wzbudza ona coraz większe zainteresowanie medialne, nieźle jest także jeśli chodzi o sprzedaż. Jak oceniasz rozwój polskiego rynku mody? Na ile jest to zjawisko biznesowe, a na ile ciągle jeszcze pewien fakt medialny, za którym nie zawsze stoją pieniądze? Sporo firm powstaje, ale niestety wiele z nich szybko upada.
Kiedyś zrobiliśmy badania, okazało się że nawet 30 procent naszych wystawców nie utrzymało się na rynku. Stworzenie firmy zajmującej się modą wydaje się proste, ale nie jest łatwo prowadzić biznes, zwłaszcza ludziom o ambicjach artystycznych. Na rynku zostają tylko ci, którzy potrafią pogodzić oba sposoby myślenia i zyskać wiernych klientów. Często patrzę na social media młodych marek i od razu widzę, że mają problem z komunikacją, czym się zajmują, kim są, do kogo kierują swoje produkty. Próbują naśladować to, co jest aktualnie na topie, co wcale nie musi zapewnić sukcesu. Najlepiej znaleźć własną niszę, która pozwoli nam zyskać klientów.
Masz jakąś radę, co zrobić, by sprzedawać?
Ludzie chcą kupować to, co jest modne. Coraz częściej jednak patrzą na to, gdzie została dana rzecz wyprodukowana, z jakich materiałów, na czym zyskują polscy producenci. Kilka lat temu mieliśmy zalew dresówki, który wynikał między innymi z tego, że w Polsce mamy dzianiny bardzo dobrej jakości. Teraz to nie ma racji bytu, ludzie coraz częściej szukają ciekawych kąsków.
Gdybyś miała porównać obecne targi z tymi, które organizowaliście kilka lat temu – co się zmieniło?
Na pewno zwyczaje zakupowe. Kiedyś było o wiele łatwiej coś sprzedać, ludzie dosłownie brali wszystko z wieszaków. Teraz są bardziej świadomi, pytają o pochodzenie materiałów, doceniają jakość wykonania, poszukują rzeczy stworzony wedle danej filozofii. Projektant musi się o wiele bardziej napracować, by coś sprzedać. Niezwykle ważna jest historia, która stoi za marką, to ona jest często kluczem do sukcesu.
Pracujecie intensywnie nad własną platformą e-commerce. Kiedy będzie gotowa?
Tworzymy ją od półtora roku, mam nadzieję, że już niedługo zostanie uruchomiona. Myśleliśmy że pójdzie nam to szybciej, ale okazało się, że aby to zrobić dobrze, potrzeba więcej czasu. Chcemy, aby była jak najbardziej przyjazna nie tylko dla klientów, ale także dla producentów, ma im ułatwiać prowadzenie biznesu. Dlatego proszę o chwilę cierpliwości.
Sprzedaż w Internecie to przyszłość? Mówi się, że pokolenie Z zaczyna doceniać realne showroomy, w których może spotkać się ze specjalistami, porozmawiać, ocenić na żywo sprzedawane produkty.
Tak, ale generalnie zakupy przenoszą się do sieci, to jest pewne. Dlatego powstanie naszej platformy e-commerce traktujemy niezwykle poważnie i chcemy ją dopracować w detalach.
Mówi się, że w przyszłości mogą nawet zniknąć sklepy wielkich firm, zostanie to, o czym mówisz, czyli nieduże showroomy, które będą oferować wysokiej jakości usługi.
Targi Slow Fashion przestały być również platformą sprzedaży, stały się raczej lifestyle’owym festiwalem, w czasie którego można spotkać się ze znajomymi, coś zjeść, miło spędzić wolny czas.
Taka jest przede wszystkim idea Slow Weekendów, które organizujemy dwa razy w roku. Chcemy, aby ludzie mogli spędzić czas w sposób kreatywny, a zarazem złapać oddech od codziennego wyścigu. Dużym zainteresowaniem cieszą się zawsze warsztaty kulinarne, w czasie których można nauczyć się robić kiszonki albo piec ciasta na Święta. Podejmujemy też współpracę z organizacjami charytatywnymi.
W czasie ostatnich targów Slow Fashion można było przekazać ubrania i buty do Banku Ubrań. Trafią one do dziewczyn z domów dziecka, które starają się o pierwszą pracę. Każda z nich otrzyma set stworzony z myślą o założeniu go na rozmowę kwalifikacyjną. Chcemy zrobić coś więcej, wcielając w życie idee życia zgodnego z zasadami slow. Mamy ambicję nie tylko organizować ludziom zakupy, ale przede wszystkim dać im większą wartość.