Może i ma trzy cylindry, wielkość auta współczesnej kobiety, pięć drzwi i kojarzy się z marką popularną, a nie sportową. Ale nowa Fiesta ST zaskakuje. Genialnie udowadnia, że moc to nie wszystko, a samochód sportowy może mieć charakter. Nawet w opakowaniu segmentu B.
Mimo, że sam pomysł auta sportowego z trzema cylindrami przeczy samej idei takich samochodów, to Ford uparł się, że można to połączyć. Wspominając o takim rozwiązaniu w Internecie naraził się na ogromną falę hejtu. Sam byłem nie do końca przekonany, ale na pewno zaintrygowany. Ford Fiesta ST wyjaśnił mi wątpliwości w stu procentach.
I nie tylko mi, ponieważ auto zwraca na siebie uwagę na ulicy. Robi to bardziej w sposób werbalny niż wizualny, chociaż uroku mu nie brakuje. Zdecydowanie jednak samochód prędzej słychać niż widać. Dział Ford Performance genialnie popracował nad wydechem, który posiada zawory i aktywne klapy. Naprawdę aż trudno uwierzyć, że pod maską pojawiły się tylko 3 gary. Brzmi bardzo dobrze, basowo i strzela prawie zawsze powyżej 4 tysięcy obrotów. Stop – wróćmy do karoserii.
Kompaktowe nadwozie małego Forda z ogromnym grillem ozdobiono przemodelowanymi zderzakami, tylnym dyfuzorem z podwójną końcówką wydechu, małą lotką nad klapą bagażnika i pięknymi felgami o niecodziennym kształcie. Ich wielkość ładnie pasuje do auta, ale na niskoprofilowych oponach. Aż żal korzystać w nich w mieście pełnych krawężników. Zza 17-calowych, szarych obręczy prześwitują czerwone zaciski hamulców. Wstawki czerwonej barwy często pojawiają się w tym aucie i nieźle komponują się z granatowym lakierem. Od lat towarzyszy on sportowym wersjom Forda.
W środku też czuć powiew inżynierów, w których krew płynie trochę szybciej.
I nie mam na myśli kilku emblematów ST lub Ford Performance. Raczej krótki lewarek z aluminiową gałką zmiany 6-biegowej manualnej skrzyni lub grubą, mięsistą i skórzaną kierownicę, która pewnie leży w dłoniach. To jednak nie koniec, bo największą różnicę robią kubełkowe fotele Recaro. Świetnie trzymają ciało podczas jazdy, ale nie wybaczają błędów nadwagi (zarówno w nogach, jak i korpusie). Gdy się do nich mieścicie, są przy tym wygodne.
Poza tym Fiesta ST we wnętrzu to standardowa odmiana tego popularnego modelu. Ma pięcioro drzwi, pomieści 4 pasażerów, posiada względy użytkowe jak 310-litrowy bagażnik oraz świetne wyposażenie. Od klimatyzacji, podgrzewanych siedzeń po dotykowy wyświetlacz systemu SYNC 3 z nawigacją i dobrym audio od Bang&Olufsen. Wnętrze rozświetla podwójne okno dachowe (jedno z nich jest elektrycznie otwieranym szyberdachem). Samochód posiada też sporo systemów bezpieczeństwa (asystent pasa ruchu, tempomat i inne). Może więc śmiało służyć na co dzień.
Ale tylko w normalnym nastawach!
Wówczas auto jest znośne pod względem komfortu i działania układu kierowniczego. Nie powinno sprawiać żadnych kłopotów nawet początkującym kierowcom. Wtedy też trzycylindrowy motor może stać się nawet dwucylindrowy. Ford jako pierwszy producent zdecydował się odłączyć 1 cylinder w motorze R3. To już mega umiłowanie downsizingu, ale rozwiązanie działa dzięki czemu teoretycznie auto może spalić 6-7 litrów PB95.
Osobiście jednak rekomenduje ustawienie „tor wyścigowy”, w którym auto się utwardza. Podobnie jest z układem kierowniczym (mało obrotów z krańcowych ustawień). Co ważne zmienia się też reakcja silnika i dźwięk wydechu. Automatycznie wyłącza się również system kontroli trakcji, ale jego warto włączyć (przynajmniej na początku zabawy…). Pośredni „trybu sport” lepiej sobie odpuścić, bo jest po prostu nijaki.
Skoro już wiadomo jak powinno się jeździć, czas zacząć wydzielać endorfiny. A jazda Fiestą ST zdecydowanie temu służy. Dokupienie pakietu od Ford Perfomance za 4100 złotych wyposaży małą Fiestę (i lekką – 1262 kg) w mechaniczną szperę oraz system „launch control”. Łącząc to z symfonią, która wydobywa się z wydechu, można przetłumaczyć na język polski, że z każdych świateł będziemy chcieć startować dość dynamicznie z językiem na brodzie.
Nie gorzej Fiesta ST zachowuje się na krętych trasach.
Precyzyjny układ kierowniczy oraz twarde zawieszenie sprawia, że auto po prostu klei się do asfaltu. To w połączeniu ze wspomnianą szperą przesuwa granice możliwości pokonywania zakrętów. I to nawet tej znanej z hothatchy. Co ciekawe Fiesta ST jest tak skrętna, że potrafi nawet oderwać tylne koło podczas przejazdu szybkich szykan. W końcu tryb auta to „tor wyścigowy”
I kto by się przejmował, że na papierze auto „wyciąga” jedynie 232 km/h, a do setki rozpędza się w 6,5 sekundy. Za kierownicą tego w ogóle nie czuć. Kierowca nie ma czasu zastanawiać się czy auto mogłoby to zrobić szybciej. Tym pewnie chwali się konkurencja. Chociaż warto wspomnieć, że Fiesta ST jest na przykład tańsza niż Polo GTI lub Yaris GRMN.
Bazowo cennik rozpoczyna kwota 89 tysięcy złotych.
Może to wydawać się sporo za 1,5-litrowy silnik R3. Przekonać może jednak 197 KM i 290 NM maksymalnego momentu dostępnego już od 1600 RPM wysokie wyposażenie oraz uznanie zarówno prowadzących The Grand Tour oraz Top Gear, gdzie Fiesta ST zrobiła spore wrażenie.
A czy Ford Fiesta ST ma jakieś wady? Jedną z nich może być mały bak (tylko 42 litry) oraz spalanie. Możliwości auta zachęcają do dynamicznej jazdy. Kończy się to poborem paliwa około 12/13 litrami w mieście oraz 9-10 litrów w trasie. To jednak będzie dotyczyć raczej wszystkich przedstawicieli małych hothatchy segmentu B.
Podsumowując, Fiesta ST to po prostu idealny kompan młodego kierowcy. Nie chce zrobić mu krzywdy, przestraszyć lub narazić na niepotrzebne koszty. Chce po prostu dawać frajdę, nieważne czy w mieście lub za jego granicami. I mimo, że już do grupy „młodych za kółkiem” nie należę, to bawiłem się przednio. Fiesta ST trafia na moją półkę aut pt. „CHCĘ”.