Debiutanckimi „Córkami Dancingu” Agnieszka Smoczyńska narobiła nie lada apetytu na odważne, bezkompromisowe polskie kino.
I choć rodzima widownia na jej filmie poznała się nieco mniej niż ta amerykańska, Polka przekonała, że jest reżyserką, której dalszą karierę warto śledzić. Do kin wchodzi właśnie jej drugi film „Fuga”. Choć w tym przypadku to owoc bardzo bliskiej współpracy z Gabrielą Muskałą, która nie tylko wciela się tu w główną rolę (zresztą znakomicie), ale jest też autorką scenariusza.
Historia cierpiącej na fugę dysocjacyjną Alicji opowiedziana jest niezwykle klimatycznie, do czego przysłużył się chociażby wybór lokacji (bliskie sąsiedztwo góry Sobótki). Pamięć, tożsamość to tematy szczególnie interesujące Smoczyńską, dla których w „Fudze” znalazła bardzo ciekawą formę. Składa się na nią warstwa dźwiękowa, gdzie uwagę zwraca najmniejszy szelest, ale i świetne zdjęcia Kuby Kijowskiego.
Wszystko to sprawia, że film Agnieszki Smoczyńskiej to jedna z najlepszym rodzimych produkcji kończącego się właśnie roku. Takie kino chce się oglądać!
FUGA
reż. Agnieszka Smoczyńska
Polska
2018 100’
Premiera: 7 grudnia
Ocena: 5/5
Szwed Thomas Vinterberg to reżyser jednego z moich ulubionych filmów, jakim jest wstrząsające „Polowanie” z 2012 roku.
Dał wtedy dowód na to, że ekranowe napięcie potrafi kreować jak mało kto. Tragiczna historia rosyjskiego okrętu podwodnego Kursk, jaka rozegrała się w 2000 roku, stanowiła w tej materii kolejne wyzwanie. W dodatku w więcej niż jednym wymiarze. W końcu to nie tylko dramat uwięzionej pod wodą załogi, ale i międzynarodowa polityczna rozgrywka, której losy obserwował cały świat.
Vinterbergowi umiejętnie udało się podzielić zainteresowanie widza pomiędzy te dwie płaszczyzny. Nie ma co ukrywać, że wydatnie pomogła mu w tym znakomita obsada aktorska, którą udało mu się zebrać na planie. Od Colina Firtha przez Matthiasa Schoenaertsa i Léę Seydoux po wcielającego się w rolę Borysa Jelcyna – Maxa von Sydowa.
Klaustrofobiczna atmosfera, jaką wykreował Vinterberg i autor zdjęć Anthony Dod Mantle, sprawiają, że zaczynamy się w pewnym momencie nerwowo wiercić w kinowym fotelu. Mocne, poruszające kino.
KURSK
reż. Thomas Vinterberg
Belgia/Francja/Luksemburg
2018 117’
Premiera: 14 grudnia
Ocena: 4/5
Pięć lat temu Paolo Sorrentino za sprawą „Wielkiego piękna” rozkręcił jedną z najlepszych imprez w historii kina.
A postać Jepa Gambardellego uosabiała życie, jakie każdy z nas chciałby prowadzić. Od tamtego czasu włoski reżyser stał się gwiazdą kina europejskiego, przyjmowaną z honorami na największych festiwalach. Zatem kiedy gruchnęła wieść, że w jednym z kolejnych filmów sportretuje on kontrowersyjnego włoskiego polityka Silvio Berlusconiego, nic dziwnego, że widzowie nie mogli się wręcz doczekać.
Niestety, jak to często bywa w takich sytuacjach, okazało się, że owo zamieszanie to po prostu wiele hałasu o nic. Owszem, impreza, i to z gatunku tych bunga-bunga, trwa w najlepsze, ale poza pięknymi, roznegliżowanymi kobietami niewiele w tym jest treści. Coś, co w założeniu miało być zjadliwą polityczną satyrą, zamienia się w rozwleczoną telenowelę.
Nie pomaga nawet wcielający się w rolę Berlusconiego Toni Servillo ani zjawiskowa Katarzyna Smutniak. Plotki, które głoszą, że film Sorrentino odrzucony został zarówno przez selekcjonerów festiwalu w Cannes, jak i w Wenecji, nagle zaczynają nabierać realnych kształtów.
ONI
reż. Paolo Sorrentino
Francja/Włochy
2018 151’
Premiera: 28 grudnia
Ocena: 2/5