MŁODY AHMED
reż. Jean-Pierre Dardenne, Luc Dardenne
Belgia/Francja
2019 84’
Bracia Dardenne to od lat jedni z ulubieńców canneńskiego festiwalu. Nie inaczej było w przypadku „Młodego Ahmeda”, który przyniósł im Złotą Palmę za najlepszą reżyserię. Tym razem chyba nieco na wyrost, bo w bogatej filmografii belgijskich twórców znaleźć można znacznie lepsze pozycje. W „Młodym Ahmedzie” Dardennowie zwrócili się w kierunku tematu, który wcześniej nie znajdował się w orbicie ich zainteresowań. Mowa o religii, ale w tej najbardziej ekstremalnej formie. Problem radykalizacji przechodzącej w terroryzm, zwłaszcza w kontekście młodych ludzi takich jak bohater filmu, to zjawisko, z jakim od pewnego czasu coraz częściej musimy się mierzyć, przekonywali w jednym z wywiadów. Bracia nie skupiają się jednak na samym procesie, ale udowadniają, jak gwałtowny zwykle on jest i do czego może prowadzić. Zachowują przy tym postawę obserwatorów, nie oceniają żadnej ze stron, choć na dobrą sprawę trudno z tytułowym Ahmedem sympatyzować. Sprawdza się niestety stara zasada, że skoro nie lubi się zbytnio bohatera, trudno zaangażować się też w sam film.
Premiera: 6 grudnia
Ocena: 3/5
PAN T.
reż. Marcin Krzyształowicz
Polska
2019 104’
Jeden z ciekawszych polskich reżyserów Marcin Krzyształowicz powraca w naprawdę dobrym stylu. Po świetnej „Obławie” i nie najlepszej „Pani z przedszkola” najnowszy jego film przenosi nas do powstającej z powojennych ruin Warszawy. Tytułowy tajemniczy Pan T. to uznany literat, który na życie zarabia, udzielając korepetycji pięknej maturzystce, z którą wdaje się w płomienny romans. Jego codzienne życie płynęłoby dalej spokojny rytmem, gdyby nie fakt, że parol na niego zagiął Urząd Bezpieczeństwa, podejrzewając go o chęć wysadzenia Pałacu Kultury i Nauki. Stalinowską Polskę Krzyształowicz ukazuje jako miejsce pełne absurdów, gdzie pierwszego sekretarza Bieruta najłatwiej spotkać w toalecie. Kafkowska atmosfera w dużej mierze wykreowana została za sprawą utrzymanych w czerni i bieli zdjęć Adama Bajerskiego. „Pan T.” to wielki powrót dawno niewidzianego na dużym ekranie Pawła Wilczaka. Dobrych ról jest tu znacznie więcej. Od nagrodzonego w Gdyni Sebastiana Stankiewicza na drugim planie po przezabawne epizody Jacka Fedorowicza, Kazimierza Kutza, Leszka Balcerowicza czy Jana Nowickiego.
Premiera: 25 grudnia
Ocena: 4/5
OSIEROCONY BROOKLYN
reż. Edward Norton
USA
2019 144’
Edwarda Nortona kojarzymy przede wszystkim ze świetnymi, kultowymi już aktorskimi kreacjami. W końcu kto nie oglądał „Fight Clubu” Davida Finchera czy „25. godziny” Spike’a Lee? Norton ma to do siebie, że daje się zapamiętać, bez względu na to, czy gra w studyjnej superprodukcji, czy w kinie nieco skromniejszym. Tyle że aktorstwo dla tego ambitnego pięćdziesięciolatka to najwyraźniej za mało. W 2000 roku światło dziennie ujrzał jego reżyserski debiut „Zakazany owoc”. Po obiecującym starcie na kolejny film w tej roli kazał czekać niespełna dwie dekady. Choć jak przekonywał, o „Osieroconym Brooklynie”, opartym na książce Jonathana Lethema, myślał już od dawna. Sam zresztą jest tu nie tylko reżyserem i scenarzystą, ale również wciela się w główną rolę – detektywa cierpiącego na zespół Tourette’a. Bo to rozgrywająca się w latach 50. w Nowym Jorku historia kryminalna, która kojarzy się z najlepszymi wzorcami filmu noir. Znakomicie sfotografowana przez Dicka Pope’a i równie dobrze zagrana, nie tylko przez Nortona, ale i partnerujących mu Bruce’a Willisa, Aleca Baldwina oraz Willema Dafoe. Rasowe kino gatunkowe bez fabularnych mielizn.
Premiera: 20 grudnia
Ocena: 4/5