Dobiesław Gała: Świat bez sztuki byłby pustynią. O niepoliczonych śladach, które są efektem działań artystycznych rozmawiamy z Dobiesławem Gałą, twórcą wizualnym, wykładowcą krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych, zdobywcą Grand Prix X Triennale Polskiego Rysunku Współczesnego.
Rozmawia Edyta Sotowska – Śmiłek
Edyta Sotowska – Śmiłek [ES]: Kiedy zrozumiałeś, że jesteś artystą?
Dobiesław Gała [DG]: Ten pierwszy zew poczułem już w przedszkolu. To była ulepiona gruszka, która spotkała się z pochwałą dorosłych. Wszyscy o tej gruszce mówili dość długo, nie wiem czy ze względu na to, że byłem dzieckiem, czy ona się po prostu udała. Potem, w szkole podstawowej zawsze plastyka, w przeciwieństwie do matematyki, była w centrum mojej uwagi. Ta pasja była ze mną przez całą szkołę podstawową, więc pod koniec nie było dylematu, co dalej. Została tylko kwestia wyboru, do którego liceum plastycznego skierować swoje kroki. Wybór padł na Kielce, ponieważ jedynie tam był kierunek rzeźby w kamieniu. Dostałem się, a potem to już wiadomo – Akademia Sztuk Pięknych. Nie miałem planu „B”, nigdy nie zastanawiałem, co innego mógłbym robić … pewnie próbowałbym do oporu.
[ES] Czyli od początku miały być sztuki plastyczne?
[DG]: Tak. Plastyka, rysunek, rzeźba były ze mną od samego początku. Mój tato także jest artystą. Od dziecka z fascynacją przyglądałem się, jak malował. Myślę, że to także miało wpływ na wybór życiowej drogi. Od dziecka miałem w nim wsparcie i zawsze mogłem liczyć na zrozumienie. Lubiłem do niego przychodzić po korekty albo na konsultacje. Mama, która jest ekonomistką – cieszyła się z naszego porozumienia i zawsze z boku, ze zrozumieniem obserwowała.[ES]: Oprócz sztuk plastycznych, nie brałeś nic innego pod uwagę? Wiedziałeś, że matematykiem nie będziesz.
[DG]: Nie, matematykiem absolutnie, choć świat nauk ścisłych całkowicie mnie fascynuje.[ES]: Co w sztukach plastycznych najbardziej Cię pociągało?
[DG]: Rysunek, malarstwo, rzeźba, nawet próbowałem coś robić w drewnie. W liceum wszystko działo się równolegle. Żadna dziedzina się nie wybijała ponad inną. Dopiero na Akademii rysunek zaczął mnie bardziej angażować.[ES]: A jak nazwałbyś swój styl?
[DG]: To jest skoncentrowanie wszystkich doświadczeń mojej dotychczasowej drogi artystycznej, czyli właśnie rzeźby, malarstwa i rysunku. To co teraz robię to rysunki strukturalne, malarstwo strukturalne. Ale do niedawna uprawiałem każdą z tych dziedzin bardziej autonomicznie. Rzeźbiłem i jak chwilowo wyczerpałem ekspresję w tej dziedzinie, przechodziłem na płaszczyznę, monochromat – czarno-biały rysunek. Później wchodził kolor. I tak wymiennie. Ale czasem te wszystkie elementy się na siebie nakładały, powtarzały się jakieś elementy kompozycji, czy też kierunek myślenia, działania. Jednak ostatnio, od jakiś dwóch, trzech lat, te trzy elementy złączyłem w całość powstała płaskorzeźba połączona z rysunkiem i malarstwem. Wykorzystuję różne media: ołówek, grafit, węgiel, farbę, pigmenty, czyli wszystko, co wykorzystuje się w działaniach rysunkowo-malarskich.[ES]: Kiedyś powiedziałeś mi, że Twoja twórczość to procesy, których nie da się przyśpieszyć. Dlaczego?
[DG]: Te dość długie okresy wynikają z praw termicznych i fizyczno-chemicznych. Żeby zrobić jakąś pracę, muszę przygotować strukturę trójwymiarową, rzeźbę, relief. To wymusza na mnie specyficzny rytm pracy. Kiedy mam wenę tworzę kilka prac naraz. Oddając się jednej – musiałbym czekać aż coś podeschnie, coś się skrzywi, będzie wyporne, stanie się pozytywem bądź negatywem. To urosłoby w wieczność. Do pracy podchodzę co godzinę, co pół, czasem raz na dzień, zależy od długości procesu. Jak chcę przyśpieszyć, to okazuje się, że zdekonstruowałem, to co miałem w zamyśle tworzenia.[ES] I to też bywa twórcze?
[DG] Ta dekonstrukcja, czasem przypadek, nieudanie, później przeradzają się w kolejne pomysły, są inspiracją. Często fragment powstały w taki sposób w jednej pracy, próbuje powtórzyć w kolejnej. I to jest taka niekończąca się opowieść, bo te przypadki ciągle się zdarzają. Dzięki temu prace rozchodzą się w różne kierunki. Pracuję czasem nad jednym cyklem, ale z tego jednego nagle rodzą się trzy, cztery kolejne. To niekończący się proces, który ciągle mnie fascynuje.Historia jednej fotografii – 13 kultowych zdjęć według naszej redakcji!
[ES]: Oprócz tych przypadków, to co jest inspiracją?
[DG]: Od zawsze inspirowała mnie nauka, kosmos. Te gigantyczne zdarzenia, które dzieją się gdzieś we wszechświecie, na innych planetach, a które można sprowadzić do takich mikrokosmosów, spojrzeć na nie jak na metafory. To ślady zjawisk fizycznych albo ludzkich działań. Każdy człowiek zostawia po sobie ślad. Nie ilustruję konkretnych zdarzeń czy osób, tylko to, co mogło po nich zostać. Zwykle zatem tytułuje swoje prace jako „ślady”, „pozostałości”. Fascynuje mnie również oddziaływanie formy na formę. Jaki wpływ ma ewentualne zderzenie czy zetknięcie się dwóch jakiś form, co z tego powstanie. Dodatkowo upływ czasu przynosi dodatkowe elementy, wprowadza zmiany. Myślę, że związki chemiczne, których używam, mogą na siebie jeszcze przez jakiś czas działać. Praca za dwa lata może być inna niż dziś.[ES]: W jakich wymiarach Twoje prace niepowtarzalne?
[DG]: Nie da się ich skopiować. To także za sprawą przypadków, których do końca nie sposób kontrolować. Są metody rzeźbiarskie, którymi można by powtórzyć strukturę, ale nie da się powtórzyć kolejno etapów, nakładania pigmentów, papieru i procesów, które zachodzą. Wydaje mi się, że nie spotkałem się jeszcze z tego typu pracami.[ES]: Nie da się w takim razie podrobić Twojego obrazu.
[DG]: Nie sądzę, żeby to było możliwe. Oczywiście, jeśli ktoś się zainspiruje, będzie mógł powielać pewien rodzaj działań czy eksperymentów strukturalnych i przestrzennych – w obrębie kompozycji, pewnych ciężarów, brył, kierunków. Obserwuję, że studenci poszukują nowych form i sięgają po podobny rodzaj aktywności twórczych.[ES] Masz zatem poczucie, że stajesz się autorytetem studentów? Jak to jest być wykładowcą akademickim, będąc jednocześnie aktywnym twórcą?
[DG] Dla studentów na pewno jest istotne, że jestem twórczo aktywny. Ten ewentualny autorytet przejawia się w pracach kończących semestr, bo tak naprawdę na początku nie wiemy z czym ci młodzi przychodzą do Akademii. Czasem widzę jakieś inspiracje, twórcze cytaty.[ES] A co Tobie daje praca z młodymi ludźmi?
[DG] Mnie też bardzo inspirują te prace, obecność na Akademii i obserwowanie przeróżnych działań w pracowniach i wykorzystywanych materiałów. Poszukiwania młodych ludzi, możliwość wymiany myśli z nimi to piękna przygoda. Rzeźba zmierza teraz w kierunku bardzo delikatnych abstrakcji z materiałów z odzysku, takich jak np. plastik. Jest coraz mniej typowej rzeźby. Ale tego wymaga rynek, na to zwracają uwagę już nawet licealiści. Taki jest znak naszych czasów. Krakowska Akademia ma łatkę szkoły bardzo konserwatywnej, dla niektórych jest to magnes absolutny, jednak niektórzy wolą poszukiwać działań poza figuracją. Teraz na Akademii tak naprawdę jest tylko jedna pracownia typowej figuratywnej rzeźby. Reszta pracowni uspójniła działania kompozycyjne, przedsięwzięcia w przestrzeni z innymi dziedzinami sztuk plastycznych.[ES] Czy teraz łatwiej studiować sztukę niż 20 lat temu?
[DG] Czy jest prostsze? Wydaję mi się, że jesteśmy teraz trochę bardziej pobłażliwi, ale może to też wynikać z sytuacji pandemicznej. Czasem patrzymy na pewne rzeczy z przymrużeniem oka. Na pewno kiedyś była większa dyscyplina, bardziej myśleliśmy o frekwencji, współuczestniczeniu w zajęciach. Teraz studenci są zajęci również innymi rzeczami, szczególnie w późniejszych latach. Ci na początku drogi więcej pracują. Na każdym roku, są oczywiście jednostki w nieustannym wirze pracy, tworzenia. Jeśli są takie dwie, trzy osoby w pracowni, to grupa dużo lepiej funkcjonuje. Jeśli takich nie ma, to bywa ciężej.[ES] Co postrzegasz jako swój artystyczny, największy sukces?
[DG] W ostatnim czasie – oczywiście ogromnym dla mnie wyróżnieniem jest główna nagroda X Triennale Polskiego Rysunku Współczesnego za rysunki. Utwierdziła mnie w przekonaniu, że obrałem właściwy kierunek, że warto to robić. Bo oczywiście, pracując nad projektami, raz pojawia się zachwyt, innym razem dotykają mnie wątpliwości. Procesowi twórczemu towarzyszy cały wachlarz emocji. Nie tylko nagrodę, ale przede wszystkim uzasadnienie, które mówi, że poszerzam zakres rysunku i odnalazłem nową dla niego płaszczyznę – uważam za największy sukces. Mam poczucie, że obecnie w pracowni cały czas płynę na tym, to mnie inspiruje, daje twórczą moc. Sprawiło, że czuję niedosyt, cały czas szukam i czuję, że jestem w drodze.[ES] Co osobiście daje Ci sztuka?
[DG] W sztuce zanurzony jestem od zawsze. Ona daje mi spokój, pewność siebie, spełnienie, realizację. Nie wyobrażam sobie życia bez tworzenia.[ES] Czyli artystą może być człowiek szczęśliwy, bo mówi się, że sztuka często ma źródło w cierpieniu.
[DG] Są artyści, dla których impulsem są jakieś tragiczne sytuacje, inni potrzebują spokoju i równowagi. Ja raczej jestem po tej drugiej stronie. I przede wszystkim praca w nocy – wtedy czuję wolność tworzenia. W dzień nie potrafię się skoncentrować.[ES] Czy zastanawiałeś się, jak wyglądałby świat bez artystów, i czy możesz sobie taki wyobrazić? Jacy wtedy byliby ludzie?
[DG] Świat bez sztuki byłby pustynią. W każdym okresie, czy to czas wojny czy pokoju, sztuka zawsze była potrzebna. W przykrych czy okrutnych czasach sztuka wspierała ludzi i koiła serca. Obecnie sztuka również w jakiś sposób inspiruje, łagodzi stres i napięcia, których jest wokół pełno, a także daje powód do wielopłaszczyznowego myślenia. Czy to przestrzeń sztuk plastycznych, czy teatr, czy muzyka. Szczególnie teraz, kiedy w czasie lockdownu ludzie spędzali więcej czasu na takich w gruncie rzeczy pustych aktywnościach jak telewizja. Gdy otworzyli muzea, wszędzie pojawiały się artykuły, jak duża była tego potrzeba. Sztuka inspiruje wszystkich, czy to są fizycy, matematycy, astronauci, inżynierowie. Każda dziedzina może w jakiś sposób się sztuką zainspirować, tworząc coś bardziej przyziemnego i konkretnego.[ES] Masz jakieś Twoje marzenie związane z zawodem?
[DG] Marzeniem jest możliwość ekspozycji w najbardziej prestiżowych galeriach na świecie, takich jak MOMA albo na światowych przeglądach sztuki. Dobrze byłoby zdobyć zainteresowanie jakiegoś znaczącego marszanda. To już jest sukces.[ES] Czy prowadzisz archiwum, dokumentację swoich prac?
[DG] Każdą pracę fotografuję, ale nie mam ich poukładanych, podpisanych. Powoli dojrzewam do tego, żeby jednak uporządkować je w cykle. Pracuję także nad nowym albumem.[ES] A umiesz powiedzieć, ile w życiu prac zrobiłeś?
[DG] Nie. I niech tak zostanie.