Wbrew powszechnym opiniom słynne słuchowisko „Wojna światów” nigdy nie wywołało paniki w Nowym Yorku. Jednak reakcja ówczesnej prasy na nadaną z okazji Halloween 1938 roku audycję do dziś jest przedmiotem analiz nad rozchodzeniem się fałszywych informacji w mediach.
„Słuchacze w panice! Uznali radiową audycję za fakt, wielu uciekło z domu ze strachu przed inwazją Marsjan”
Takim tytułem grzmiała „jedynka” prestiżowego New York Timesa 31 października 1938 roku. Dzień po tym, gdy stacja CBS nadała słuchowisko o inwazji Marsjan na Ziemię. W podobnym tonie alarmowały inne dzienniki, dziś uznawane za wzór medialnej rzetelności. Informacja o panice przeszła do legendy. Ciągle jest wspominana w niektórych książkach. Sęk jednak w tym, że historia od początku do końca jest zmyślona. W epoce social mediów i wszechobecny trolli sam fakt puszczenia fałszywej informacji nie dziwi. Jak to się jednak stało, że dokonały tego największe amerykańskie redakcje prasowe?
News nie musi być prawdziwy. Wystarczy, by był wiarygodny.
A trzeba przyznać, że ten akurat był bardzo wiarygodny. Słuchowisko w reżyserii genialnego Orsona Wellesa jest przykładem absolutnego kunsztu radiowego. Nawet dziś możemy odnieść wrażenie, że autentycznie słuchamy właśnie prowadzoną na żywo relację dziennikarza. Spodziewając się odkryć niedaleko Princeton meteoryt zostaje on zaatakowany przez kosmitów. I rzeczywiście, niektórzy Amerykanie nie bardzo wiedzieli czego naprawdę są świadkami, W tamtych czasach wierzono w istnienie inteligentnego życia na Marsie. Co więcej, cały świat żył w strachu przed wojną. Wielu zdezorientowanych słuchaczy myślało, że relacjonowana jest agresja hitlerowskich Niemiec. Na posterunkach policji i w redakcjach prasowych odnotowano więc szereg telefonów w tej sprawie. Relacjonowała to telegraficznie agencja Associated Press.
Pośpiech i uprzedzenia
30 października 1938 roku wypadał w niedzielę. Wieczorem w redakcjach nie było zbyt wielu dziennikarzy. Terminy poniedziałkowego wydania goniły. Stąd depesze prasowe na chwytliwy, emocjonalny temat stanowiły bardzo dobry materiał do obróbki. W pisanych na szybko tekstach „podekscytowani” Amerykanie stali się „spanikowanymi”, osobę, która przejechała się w okolicę zobaczyć co się dzieje zrobiono „korkami na autostradach”. Telefony na komisariaty uczyniono niemal wprowadzeniem stanu wojennego. Kreatywność i łatwowierność dziennikarzy wzmagała ich powszechna niechęć do radia. Odbijało ono gazetom sporo reklamodawców i – jak wówczas wierzono – miało być zagrożeniem dla ich dalszego istnienia.
Istota fake newsów w pigułce
Fałszywy alarm wszczęty przez prasę syntetycznie ujął to, jak działa rozchodzenie się fałszywych informacji. Okazało się, jaką moc mają uprzedzenia nadawców, którzy podają dalej wygodne dla nich „fakty” bez głębszej weryfikacji oraz ukryte lęki odbiorców pozwalające w słyszane bzdury wierzyć. W Halloween 81 lat temu prasa pierwszy raz wypuściła demona, który w epoce social mediów walczy już o panowanie nad światem.