Sztuczna inteligencja przebojem wdarła się na scenę i rozgościła w naszych komputerach i smartfonach. Jak bardzo nam zagraża? Czy odbierze nam miejsca pracy? A może nawet więcej – czy uzna nas w końcu za zbędnych i uwolni planetę od ludzkiej plagi?
„Życie trzech miliardów ludzi skończyło się 29 sierpnia 1997 roku. Ci, którzy przetrwali, nazwali ten dzień Dniem Sądu. Przeżyli po to, by stawić czoła nowemu koszmarowi – wojnie przeciwko maszynom. Komputer, który kontrolował maszyny, Skynet, wysłał w czasie dwóch terminatorów. Ich misja: zniszczyć przywódcę ludzkiego ruchu oporu, Johna Connora” – wyznała grobowym głosem Sarah Connor, bohaterka „Terminatora 2”, jednego z najsłynniejszych filmów o myślących robotach próbujących wyplenić ludzkość i zastąpić ją własnymi konstrukcjami.
Obawa związana z każdym możliwym postępem towarzyszy ludzkości od niepamiętnych czasów. Możemy tylko gdybać, czy wynalezienie koła spotkało się z lękiem o przyszłość, jednak przynajmniej od momentu rewolucji przemysłowej nieustannie zatrważa nas rozwój technologii. Do tego stopnia, że na długo zanim jeszcze ludzie zetknęli się po raz pierwszy z raczkującą AI, suma ich strachów znalazła odbicie w kulturze popularnej. I twórców, i odbiorców przerażała bowiem idea sztucznego życia, inteligencji nie zrodzonej a stworzonej, czasem do tego przyobleczonej w groteskowe humanoidalne ciało.
Mimo że ze sztuczną inteligencją spotykamy się nie od dziś, ani razu nie przybrała ona jeszcze groźnej formy, choć przecież mówi się coraz częściej o tym, że czyha ona na nasze posady. Gdzie i jak służy nam dziś AI? I czy faktycznie może nam zagrozić?
Porozmawiaj z komputerem
Z pewnością największe w świecie poruszenie wywołał ChatGPT, który stał się punktem przełomowym w rozwoju AI. Mimo że nie był pierwszym tego typu projektem, zawojował ludzkość poziomem wszechstronności, zaawansowania i umiejętności językowych. I choć krytycy z przekąsem komentują, iż projekt odpowiada na poziomie 12-latka, należy zwrócić uwagę, że mają na myśli żywe, MYŚLĄCE dziecko!
Tym samym ChatGPT zdeklasował wszystkie poprzednie projekty, wśród których wymienić należy Siri od Apple (pierwsze wydanie: 2011 rok), Cortanę Microsoftu (2014) czy Asystenta Google (2016). Ta niezwykła wręcz sztuczna inteligencja wykreowana przez amerykańskie laboratorium badawcze OpenAI potrafi konwersować, pisać artykuły i wypracowania (z czego skwapliwie korzystają uczniowie i studenci), kreować aplikacje we współczesnych i archaicznych językach programowania, tworzyć kod stron internetowych czy opowiadać dowcipy.
I właśnie ta ostatnia kwestia, wymagająca przecież sporej dozy abstrakcyjnego myślenia, jest achillesową piętą sztucznej inteligencji, która, choć potrafi naprawdę wiele, wciąż pozostaje tworem bez świadomości, zmysłów i uczuć. Dlatego wszelkie pisane formy bazujące na wysokim poziomie kreacji, a często i abstrakcji oraz symboliki, jeszcze długo pozostaną słabą stroną najpotężniejszej sztucznej inteligencji. ChatGPT napisze dla nas wiersz, piosenkę, a nawet krótkie opowiadanie, ale tylko jako średnio zdolny grafoman, który opanował matematyczne zasady tworzenia chociażby dziesięciozgłoskowców, ale prawdziwego ducha poezji niestety już nie.
– Jako program komputerowy nie posiadam uczuć ani emocji w takim sensie, jak człowiek je rozumie. Mogę analizować i przetwarzać informacje, ale nie jestem zdolny do odczuwania emocji, takich jak radość, smutek, gniew czy złość. Jestem programem komputerowym stworzonym do przetwarzania informacji i udzielania odpowiedzi na zadawane mi pytania na podstawie algorytmów i reguł programistycznych – kwituje temat ChatGPT pierwszej generacji. Warto jednak dodać, że właśnie ogłoszono generację czwartą!
Wstrzymał Słońce, ruszył siebie
Podobno zjada GPT na śniadanie, a do tego słyszy, widzi, mówi, a nawet się rusza! I to jest tu chyba najbardziej niepokojące. Ma zapożyczoną z obrazu Matejki twarz Mikołaja Kopernika i aż 190 cm wzrostu, więc może na nas patrzeć z góry. Za jego zdolności konwersacyjne odpowiada ChatGPT3, podobno znacznie bardziej rozwinięty od swego poprzednika dostępnego w sieci. Spotkać go można, a jakże!, w warszawskim Centrum Nauki Kopernik.
– Aby robot mógł reagować na swoich rozmówców, rozumieć pytania i odpowiadać na nie, potrzebnych jest kilka programów – piszą organizatorzy spotkań ze sztucznym astronomem. – Pierwszy z nich odpowiada za rozpoznawanie ludzkich twarzy oraz podążanie za nimi wzrokiem. Dzięki drugiemu Kopernik rozumie ludzką mowę, rozpoznaje język i zamienia usłyszane słowa na tekst. Kolejny program pozwala na interpretację tekstu oraz udzielenie odpowiedzi. Jest to tak zwana sztuczna inteligencja konwersacyjna (model GPT3). Osobna AI odpowiada za głos robota i stara się nadać mu jak najbardziej naturalne brzmienie oraz intonację. Ostatni program to tzw. human behaviour modul, zapewniający Kopernikowi możliwość poruszania się – wykonywania ruchów imitujących oddech, delikatnego poruszania głową, rękoma, ustami. W wyniku synchronizacji wszystkich powyższych programów robotyczny Mikołaj Kopernik do złudzenia przypomina człowieka.
Choć ogólny efekt jest raczej groteskowy, przedstawiciele Centrum Nauki Kopernik twierdzą, iż złe wrażenia są efektem doliny niesamowitości – hipotezy mówiącej, że wobec robotów zbytnio przypominających człowieka czujemy lęk, a nawet odrazę.
Artysta malarz pokojowy
Wzrokowcy odwrócą się może od nieco przerażającego Kopernika, za to z chęcią skierują uwagę na poczynania AI na polu grafiki. Sztuczna inteligencja działa w sztukach wizualnych już od dawna, jednak nigdy nie była tak spektakularna jak w przypadku projektu Midjourney. To niezwykłe narzędzie zadebiutowało w sieci niedawno, bo 12 lipca 2022 roku. Każdy jego użytkownik może po prostu napisać, jaką grafikę chciałby zobaczyć, a system mu ją wygeneruje w kilkanaście sekund, przy czym zaznaczyć trzeba, iż mowa o pracach o wysokim stopniu zaawansowania z fotorealistycznym włącznie. Innymi słowy, Midjourney potrafi tworzyć nawet fałszywe zdjęcia!
Temat podchwycili miłośnicy kinematografii, którzy poczęli zlecać sztucznej inteligencji tworzenie fotografii z nieistniejących filmów. Temat podchwyciły media na całym świecie, publikując niezwykłe efekty tego pomysłu. Możemy więc zobaczyć fotosy z „Terminatora 7”, „Kevina samego w domu” w szarej rzeczywistości Związku Radzieckiego, „Sillmarillionu” w reżyserii Petera Jacksona z Jasonem Momoą i Henrym Cavillem, a także postaci Marvela w stylu H. R. Gigera czy kadry z filmów o zmienionym przez AI castingu (Kate Winslet jako Hulk!).
Wprowadzenie Midjourney nie obyło się bez kontrowersji. Troje amerykańskich artystów postanowiło bowiem złożyć pozew zbiorowy przeciw twórcom graficznej AI. Powód? Sztuczna inteligencja wyszkolona została na pięciu miliardach obrazów, z których gros chroniony jest prawami autorskimi. Jak twierdzi adwokat artystów, rzecz w tym, by uczynić sztuczną inteligencję etyczną i sprawiedliwą. Midjourney działa bowiem w szarej strefie i, podobnie jak ChatGPT, jest zdolnym grafomanem. AI nie jest i jeszcze długo nie będzie artystą, bo… po prostu nie posiada świadomości ani uczuć. Pozostaje natomiast szalenie zaawansowanym odtwórcą, często lepszym niż ludzcy kopiści.
Doktor Robohouse
– Badania prowadzone w niezależnych ośrodkach na całym świecie pokazują, że maszyny osiągają wyniki podobne lub nawet lepsze niż ludzie w wielu aspektach. Dzięki sztucznej inteligencji można m.in. ograniczyć problem błędnego diagnozowania. Niekiedy AI diagnozuje nawet z 99% dokładnością, niwelując niepewność i stres po usłyszeniu błędnej diagnozy, a także dodatkowe koszty niepotrzebnych biopsji i innych badań – piszą twórcy wydanej w czerwcu 2022 roku publikacji „Biała księga AI w praktyce klinicznej”, zwracając uwagę, że sztuczna inteligencja to strategiczny element rozwoju systemu ochrony zdrowia.
I faktycznie, AI ma już wymierne sukcesy na polu ratowania ludzkiego życia. Wirtualni lekarze to nie przyszłość rodem z serialu “Star Trek”, lecz nowa rzeczywistość. Dość powiedzieć, że już w 2017 roku chiński robot-lekarz zdał egzamin lekarski. Co prawda długo jeszcze nie porozmawiamy z hologramem sztucznego doktora, lecz już dziś algorytmy mogą nas diagnozować i leczyć, analizować nasze dane medyczne, a nawet… pracować nad tworzeniem doskonalszych leków!
Obserwatorzy rosnącej liczby zastosowań AI w praktyce przewidują, że już niedługo lekarze będą zastanawiać się, jak mogli sobie dotychczas radzić bez wsparcia sztucznej inteligencji. Media ogłosiły właśnie, że po raz pierwszy w Polsce zoperowano kręgosłup pacjenta z użyciem robota MazorX sterowanego przez AI. Maszyna o wartości blisko pięciu milionów zł trafiła do Szpitala Wojewódzkiego im. św. Łukasza w Tarnowie. Sztuczna inteligencja pomaga też przy laserowej korekcji wzroku i implantacji sztucznych soczewek. Roboty mają w medycynie coraz szersze pole do popisu.
Nie taki diabeł straszny
Coraz większa liczba zastosowań AI rodzi jednak liczne pytania. Gdzie tu miejsce dla człowieka? Czy stracimy pracę i środki do życia, bo zastąpią nas roboty? Tak globalna i permanentna zarazem transformacja może przerażać, bo czy nadchodząca utopia nie przekształci się z czasem w dystopię rodem z apokaliptycznej fantastyki?
Artur Kurasiński, przedsiębiorca, mówca publiczny i uważny obserwator rozwoju sztucznej inteligencji twierdzi, że nie mamy się czego obawiać, choć zarazem powinniśmy być gotowi na zmiany. W jednym ze swych komentarzy przywołuje przykład zawodu wypartego przez technologię.
– Profesja „pukacza” (Knocker-up) była popularna w czasach rewolucji przemysłowej, kiedy w ogromnych fabrykach potrzebni byli pracownicy na wielu zmianach. Ci pracownicy nie mieli budzików, więc za szylinga tygodniowo „pukacz” codziennie budził ich, żeby nie spóźnili się do pracy. Takie budzenie stało się zbędne, kiedy masowa produkcja obniżyła koszty zegarków z budzikiem. Knocker-up zniknął wyparty przez technologię. Czy to oznacza, że ci ludzie do końca życia byli bez pracy? Raczej nie. Zapewne przekwalifikowali się i podjęli pracę w innym sektorze. Może nawet pracowali w fabryce budzików?
Sam ChatGPT zapytany o tę drażliwą kwestię odpowiada – W rzeczywistości automatyzacja i rozwój sztucznej inteligencji mają potencjał, aby zwiększyć wydajność i poprawić warunki życia, a także stworzyć nowe możliwości zawodowe w dziedzinach związanych z rozwojem, wdrażaniem i utrzymaniem tej technologii. Oczywiście, jak w każdym przypadku zmian technologicznych, może to oznaczać konieczność dostosowania się do nowych wymagań i kwalifikacji, ale równocześnie powoduje to również pojawienie się nowych możliwości rozwoju i kariery w innych obszarach.
– Postęp technologiczny wielokrotnie zmienił oblicza wielu zawodów. zawsze tak było i będzie – idzie w sukurs Artur Kurasiński. – Elektryfikacja, pojawienie się telefonu, samochodu, telewizji wyznaczały kolejne wielkie cezury i wymuszały zmiany społeczne. To nie znaczy, że postęp jest zły, ani że osoby, które stracą pracę, nigdy jej na rynku nie znajdą. Rewolucja związana z AI będzie wyglądała tak samo. Znikną jedne zawody, a pojawią się kolejne. Tak, być może będziemy pracowali mniej, ale nie z uwagi na automatyzację, ale kwestie i potrzeby psychologiczne człowieka. AI nie pozbawi nikogo pracy. Zrobi to inna osoba, która będzie z nią zaznajomiona i będzie umiała ją wykorzystać, aby przyspieszyć albo obniżyć koszta. Zamiast zamartwiać się o to, że „AI pożre cały świat” zacznij już teraz edukować się i zdobywać wiedzę, aby umieć wykorzystać potencjał AI.
Marcin M. Drews