Dla modowego laika informacja o tym, że Chanel rezygnuje z futer oraz skór egzotycznych może nie mieć wielkiego znaczenia. Ot, kolejna marka, która próbuje podkręcić swój PR zmianami na rzecz ochrony środowiska.
Do ochrony środowiska jeszcze tu co prawda daleko, ale Chanel to dom mody z ponad stuletnią tradycją. A w tej tradycji futer, skór i ekstrawagancji bez odpowiedzialności nigdy nie brakowało.
Tym bardziej cieszy, ale też zaskakuje, ostatnie ogłoszenie płynące od zarządu domu mody Chanel. Dodatkowym czynnikiem jest tu Karl Lagerfeld. Stał się popularniejszy od samego logo w kształcie dwóch liter „C”. Karl kocha futra, ekstrawagancję i swego rodzaju modowy brak odpowiedzialności. Nie lubi kompromisów. Na pewno nie ma miejsca w jego tak bardzo zajętej głowie na to, aby pozbyć się naturalnego futra z kieszeni żakietu. I to tylko dlatego, że gdzieś „tam” istnieje grupa ludzi, która się temu sprzeciwia.
Wizja Lagerfelda samowolnie rezygnującego z futer, nie pasuje mi ani do nowej polityki Fendi, ani do wielkiej zmiany w domu Chanel.
Coś się jednak wydarzyło w obu tych domach. Jakkolwiek abstrakcyjnie to nie zabrzmi w kontekście tego projektanta, Lagerfeld po prostu musi się temu podporządkować.
Ta zmiana ma ogromne znaczenie dla całej branży i przemysłu mody. Calvin Klein nie używa futer od lat 90., a Stella McCartney nigdy nie miała zamiaru ich nawet dotknąć. W zeszłym roku posypała się lawina kolejnych domów mody, które stają się fur-free. Jednak Chanel jest tym odważnikiem, który przechyla wagę mocno na korzyść obrońców zwierząt.
Dlaczego? Bo markę Chanel zna niemal każdy.
Od francuskiej damy przechadzającej się po Rue Cambon w Paryżu, aż po ciocię Krysię. Wypatrującą na sobotnim targu kolejnego odzieżowego koszmarku z charakterystycznym logo stworzonym za pomocą odpadających plastikowych diamencików. Chanel jest jednym z przodujących influencerów wśród topowych marek modowych. Nie bez znaczenia pozostaje oczywiście Alessandro Michele u steru Gucci. Jednak to o żakiecie, perłach, czerni i wybijającym się logo Chanel ciocia Krysia może powiedzieć więcej, niż o „jakimś tam Gucci”, który lansuje brzydkie trendy rodem z czasu PRL-u.
Kiedy więc ciocia Krysia usłyszy o tym, że TO Chanel, ten synonim luksusu, synonim zapachu, którego podróbki sprzedają się od dekad i synonim elegancji z długim akcentem na „a”, rezygnuje z futer, bo to już nie jest ani modne, ani etyczne, ani niezbędne do życia, to wtedy istnieje szansa, że również i ciocia Krysia zastanowi się nad założeniem swojego futra z norek na kolejne Święto Zmarłych. Być może nawet poplotkuje o tym ze swoją sąsiadką, która akurat miała w planie zakup pięknego lisa. Bo uważa, że noszenie martwego zwierzaka przy twarzy i pokazywanie ludziom jego dyndających łapek działa na otoczenie tak samo, jak rozpylenie Chanel No. 5. Może któregoś dnia również ona zauważy, że noszenie lisa przy szyi nie oznacza nic innego, jak tylko noszenie martwego lisa przy szyi. Już nie oznacza bogactwa, ani luksusu, ani wybornych manier, ani też lodówki pełnej kawioru i wykwintnych zagranicznych potraw.
Czas szpanowania kosztem zwierząt po prostu dobiegł końca. Jeśli Chanel o tym wie, to pozostaje mieć nadzieję, że wkrótce dowiedzą się też o tym ludzie. Wszyscy nadal funkcjonujący w najciemniejszych zakamarkach społecznej i ekologicznej świadomości.
Malwa Wawrzynek