Moja rada? Zrezygnujcie z którejś z kilkudziesięciu opcji i zamiast tego wybierzcie mocniejszy silnik. Mimo mojego szacunku dla inżynierów BMW za zrobienie trzycylindrówki, która dobrze ukrywa swoją trzycylindrowość, polecam jednak dopłacić (ok. 10 tysięcy) za jeden cylinder, 50 KM i pół litra pojemności skokowej więcej. Taka „dwójka” zasłuży na lepsze noty w kategorii ekonomii jazdy, a przy tym – umówmy się – jednak łatwiej jest przełknąć zostawienie w salonie „dwóch paczek” za auto czterocylindrowe.
Oprócz tego, seria 2 w swej otwartej odmianie to kompetentny samochód, który daje sporo radości. Zwłaszcza bez dachu, ale i po jego założeniu jest dobrze.
A że lanserski? Umówmy się – o to też tutaj chodzi.
Mikołaj Adamczuk
fot. Dominika Szblak