136 KM uzyskiwane z pomocą turbosprężarki to nie jest dużo, jak na auto, które waży 1590 kg (to już wartość niczym z serii 5…). Wrażenia nie są jednak złe. Maksymalny moment obrotowy 220 Nm jest dostępny już przy 1250 obrotów na minutę, więc nie ma potrzeby kręcić tej jednostki wysoko. Przyspieszenie do setki według papierów wynosi 9.6 sekundy. Na co dzień w miarę wystarcza, także sprawą dobrego, ośmiobiegowego automatu.
Do wyboru są trzy tryby, Eco Pro, normalny i sportowy. Najsensowniejszy w przypadku tej wersji jest ten środkowy.
Tak naprawdę jednak, o jako-tako dynamicznej jeździe możemy mówić tylko przy zamkniętym dachu. Przy otwartym już przy 70 km/h (lub okolicach setki, jeśli mamy założony wind szot) robi się głośno i wietrznie.
Ten silnik ma jeden, podstawowy feler (abstrahując od liczby cylindrów). A więc w końcu się do czegoś przyczepiłem!
Spalanie… Okolice 11 litrów w mieście to nie jest wynik, którego spodziewalibyśmy się po aucie z tak „ekologicznym” w założeniu, downsizingowym silnikiem. Czyżby mały motor za mocno się tu męczył? Nie sądzę, by następny w gamie, 4 cylindrowy dwulitrowiec o mocy 184 KM spalił więcej, a przy okazji zapewni też jednak lepsze osiągi. Właśnie ze względu na słabą ekonomię silnika 1.5, a nie ze względu na jego zachowanie, poleciłbym dopłatę do większej jednostki. Dla beemkowskich purystów jest – a jakże – również rzędowa szóstka.