Fotograf mody Bastek Czernek wykonał serię czarno-białych zdjęć pod hasłem „Black And White Beauty”. Oglądamy na nich kobiety bez makeupu, ubrane jedynie w bieliznę. Wśród uczestniczek projektu znalazły się osoby z pierwszych stron, jak Basia Kurdej-Szatan, Kamila Szczawińska czy Julia Kamińska. Pokazują, że we współczesnym świecie, który zatraca się w pogoni za idealnym wyglądem, powinniśmy pamiętać o tym, co nas wyróżnia.
Z Basią Kurdej-Szatan i Bastkiem Czernkiem o poszukiwaniu piękna i indywidualności rozmawia Rafał Stanowski
Basia, powiedz jak to było, dzwoni Bastek Czernek, mówi „zróbmy sesję w bieliźnie”. Jak długo się wahałaś?
Basia: Zdjęcie w bieliźnie nie różni się wiele od tego w kostiumie kąpielowym. Poza tym znamy się z Bastkiem od kilku lat, to super człowiek, ma świetne podejście. Wiedziałam, jaki jest cel sesji, Bastek zadbał o to, by każda z kobiet uczestniczących w projekcie przede wszystkim czuła się dobrze, mogłam zabrać własną bieliznę. Dzięki temu sesja okazała się przyjemnością.
Bastek: Na co dzień zajmuję się zdjęciami mody. Nie chciałem, aby na sesja wyszła sztucznie, by wyglądała na przebieraną. Dlatego poprosiłem każdą uczestniczkę, by wzięła bieliznę, w której czuje się komfortowo. Zdjęcia wykonaliśmy nie w dużym studiu, ale u mnie w mieszkaniu, stojąc po prostu przy białej ścianie. Chciałem, aby uczestniczki czuły się przytulnie, by nie rozpraszała ich duża przestrzeń.
Basia: Bastek wyznał mi, że jest to mieszkanie po Michalinie Wisłockiej, więc miało właściwy klimat!
To prawda czy trik psychologiczny?
Bastek: Autentycznie! Ta informacja bardzo mi pomogła. Wszystkie panie, gdy słyszały tę wiadomość, od razu decydowały się wziąć udział. Być może dzięki temu tak wiele osób rozebrało się przed obiektywem. (śmiech) Wykorzystywaliśmy minimalne oświetlenie, stosowałem głównie naturalne, dzienne światło, które dawało miękki efekt.
Zdjęcia w bieliźnie to jednak intymna sprawa, nawet w tak voyerystycznym świecie, jak współczesny świat pełen oglądania i podglądania. Czy dla aktorki taka sytuacja jest w jakiś sposób krępująca, czy może przełamałaś już dawno temu wstydliwość?
Basia: Nie jest łatwo się rozebrać przed obiektywem, nawet aktorce. Oczywiście im dłużej jestem w tym zawodzie, tym większą czuję swobodę. Ale to zawsze musi być po coś. Jeśli w filmie miałabym zagrać scenę rozbieraną, musiałabym wiedzieć, w jakim celu to robię. Jeśli nie byłby dla mnie interesujący, pewnie bym się nie zgodziła. Nie uważam, że trzeba pokazywać ciało tak po prostu. W przypadku Bastka nie było tego problemu. Wiedziałam, że chodziło mu o to, by pokazać nas w sposób atrakcyjny, a zarazem przekazać coś odbiorcom.
Jak wyglądała sama sesja?
Basia: To był projekt, który nazwałabym „Mieszkanko”. Na zdjęciach u Bastka wyglądałam tak, jak wyszłam z mojego mieszkania, bez zbędnego upiększania się. Zdjęłam ciuszki, stanęłam w bieliźnie przed obiektywem i pstryk, zdjęcie gotowe. Na jak długo przyszłam, na 20 minut?
Bastek: Pół godziny maks. Kamila Szczawińska, która również wzięła udział w moim projekcie, przybiegła przed jakimś eventem, w ogóle bez makijażu. W Internecie czytałem potem komentarze, że uczestniczki projektu mają zrobiony makeup. Wcale nie! Są lekko przypudrowane, ale to nie jest typowy makijaż do sesji zdjęciowych, który nazywam „picuś glancuś”.
Można powiedzieć, że Wasz projekt komentuje iluzję, którą proponuje wirtualny świat, a zwłaszcza Instagram – w tej chwili medium społecznościowe numer jeden. Więcej znajdziemy w nim wymyślnej kreacji, niż autentycznego życia. To pokazuje, że ludzie tak naprawdę wolą iluzję od rzeczywistości. Jak do tego podchodzicie?
Basia: Lubię motywować ludzi, życzyć im miłego dnia, przekazać dobrą energię. Jeśli akurat mam doła, nie mam ochoty się tym dzielić. Chyba, że się czymś bardzo wkurzę, było już kilka takich wpisów. (śmiech) Generalnie jednak uważam, że fajniej jest pomagać ludziom, sprawiać, by wszystkim żyło się lepiej.
Bastek: Na świecie jest tak wiele złych rzeczy, nie ma sensu się na nich skupiać, lepiej jest pokazywać coś pozytywnego.
Basia: Z drugiej strony ktoś może popatrzyć na mojego Instagrama i powiedzieć „Ona ma takie super życie, jest wiecznie szczęśliwa”…
A nie jesteś przypadkiem taką wieczną optymistką?
Basia: Prawda, raczej jestem, ale miewam swoje złości. Jestem emocjonalna, łatwo się zapalam. Gdy coś mnie wkurzy, od razu po mnie widać. Ale szybko mi przechodzi. Wyrzucam to z siebie i jest dobrze.
Bastek: Na Instagramie dziewczyny dbają o idealny wygląd, nakładają makeup, potem filtry, wyglądają niemal posągowo. Potem spotykasz kogoś takiego na ulicy i wcale go nie poznajesz.
Tworzą iluzję, pewien rodzaj bańki mydlanej, która często nie pokrywa się z rzeczywistością. Jest w tym coś niepokojącego.
Basia: Z drugiej strony żyjemy w świecie hejtu. Wyobraźmy sobie kogoś, kto chciałby pokazywać swoje życie w sposób naturalny, bez upiększania. Szybko by się znalazło wielu krytyków, którzy chcieliby mu dopiec. Zwłaszcza gdyby był osobą publiczną.
W tę dyskusję wpisuje się też okładka nowego, polskiego „Vogue’a”, która wzbudziła zaskoczenie, wiele osób ją krytykowało, była szeroko dyskutowana. Uwagę przyciągają nie piękne modelki, lecz świat bez filtra – zanurzony w zimowym smogu Pałac Kultury i czarna Wołga.
Bastek: Byłem w szoku, gdy ją zobaczyłem. „Vogue” przyzwyczaił nas do pokazywania wielkiej mody w pięknym kontekście, do prezentowania uśmiechu i nadziei na lepszy świat. Ta okładka jest raczej przygnębiająca.
Z drugiej strony mówi coś o nas, o tym jak wygląda dzisiejsza Polska. Nawet przechył Pałacu Kultury w prawą stronę wydaje się celowym zabiegiem.
Bastek: Słyszałem ciekawą opinię, że o tej okładce się rozmawia, ale nie w kontekście mody, lecz sytuacji społeczno-politycznej. Zobaczymy, co będzie dalej, jestem ciekawy kolejnych pomysłów.
Do swojego projektu wybrałeś czarno-białą fotografię, o której mówi się, że potrafi wiele ukryć.
Bastek: W Szkole Kreatywnej Fotografii, którą kończyłem w Krakowie, uczono mnie, że kolor rozprasza uwagę. A ja chciałem zwrócić uwagę odbiorcy na coś innego, na pewien aspekt filozoficzny. Czerń i biel jednoczy uczestniczki projektu, nie wyróżnia nikogo. Nie patrzymy na kolor skóry, oczu czy włosów. Wszystkie uczestniczki projektu odbieramy w podobny sposób, niezależnie od tego, czy są powszechnie znane, czy nie.
Lubisz czarno-białe zdjęcia?
Bastek: Mają w sobie coś fascynującego, zawierają dwa przeciwieństwa, które się zarazem dopełniają. Metaforycznie rzecz ujmując, pokazują nasze pozytywne i negatywne cechy na jednym poziomie. Niosą też ze sobą wyjątkowy, artystyczny klimat. Wracając do Twojego pytania, mówi się faktycznie, że czarno-białe zdjęcia mogą wiele ukryć. Z drugiej strony potrafią też pięknie eksponować indywidualność. I o taki efekt nam właśnie chodziło.
Dużo jest w tych zdjęciach Photoshopa?
Bastek: Żadna z uczestniczek nie została dotknięta jego pędzelkiem, ustawiłem tylko kontrast. Kilka osób z tego powodu zrezygnowało ze zdjęć, oczekiwały że potem zrobię im retusz. Powiedziałem „nie”. Chodzi o to, aby zaakceptować się takim, jakim się jest. Nawet gdyby to była Beyonce, nie włączyłbym Photoshopa!
Tym większa odwaga Basi, że się zgodziła, bo przecież Photoshop to pewien wentyl bezpieczeństwa. Nie czułaś obawy?
Basia: Bardzo nie lubię tych wszystkich retuszy! Pamiętam sesję do jednego z magazynów, zrobiono coś z moimi oczami i wyglądałam jak lalka czy manekin.
Bastek: Pamiętam cię na jednym bilbordzie, na którym nie byłaś wcale podobna do siebie!
Basia: Faktycznie, miałam tam kompletnie inną fryzurę i mało kto mnie poznał. Wiele osób mówi mi, że mam plastyczną twarz i dzięki temu mogę wyglądać bardzo odmiennie. To bywa zresztą zabawne. Gram teraz w dwóch serialach i często kręcimy w jednym studiu. Kiedyś miałam taki dzień, najpierw grałam dwie sceny w „M jak miłość”, a potem występowałam w „W rytmie serca”. Stałam bez makijażu przed halą zdjęciową, idzie Krzysztof Łukaszewicz, reżyser „M jak miłość”, i mówi do mnie: „Basia, wyglądasz jak nie ty!”. Poszłam do charakteryzacji, zrobiono mi makijaż i przypadkiem natknęłam się na Piotra Wereśniaka, reżysera drugiego z seriali, który wykrzyknął: „Basia, czy to ty? Zupełnie nie jesteś do siebie podobna”.
Bastek: Młode dziewczyny, które śledzą świat showbiznesu, wpadają w kompleksy. Oglądają wygładzone, idealne zdjęcia na okładkach, podkręcone obrazki na Instagramie i myślą, że gwiazdy tak naprawdę wyglądają.
Basia: Trochę się teraz wstydzę, ale dziś rano byłam kompletnie niepomalowana, a chciałam szybko nagrać filmik i nałożyłam makeup z Instagrama (śmiech).
Bastek: W czasie zdjęć do projektu nie było żadnej ekipy, nie zamówiłem fryzjera ani wizażystek. Chciałbym, abyśmy wszyscy zastanowili się nad tym, że makeup jest tylko po coś. Idealny wygląd nie powinien stanowić sensu życia.
Nasz świat zatraca indywidualność. Doszliśmy do momentu, w którym jak nigdy przedtem możemy poprawiać swoją urodę, a nawet więcej – kreować ją, modyfikować, tak naprawdę tworzyć się na nowo. Zamiast szukać oryginalności coraz częściej się klonujemy przy pomocy chirurgii plastycznej.
Basia: Dziewczyny zaczynają wyglądać jak klony – bardzo mi się to nie podoba. Robią identyczne makijaże, te wszystkie wyprofilowane twarze, idealne, równe brwi, sztuczne rzęsy, powiększone wargi. Zatracają swój charakter, oryginalność, to co stanowi o ich indywidualnym pięknie.
Bastek: Johnny Depp powiedział kiedyś, że każdy jest dziwny i dlatego powinniśmy celebrować swoją indywidualność.
Basia: Nie ma drugiej takiej osoby jak ty.
Bastek: To, że jesteś inna, nie znaczy, że jesteś gorsza.
Basia: Nawet nie „inna”, bo to może mieć pejoratywne znaczenie, lecz wyjątkowa. Nikt nie ma drugich takich oczu jak moje, można mieć podobne, ale nie identyczne. I to jest piękne.
Bastek: Dlatego postanowiłem wziąć do ręki aparat i zrobić te zdjęcia. Powinniśmy akceptować siebie takimi, jakimi jesteśmy. Mam nadzieję, że dam ludziom impuls. Przypomnę im, że nie należy się kopiować, tylko trzeba być sobą.
Rozmawiał Rafał Stanowski
więcej o projekcie i galeria zdjęć
Finał projektu „Black And White Beauty” Bastka Czernka odbył się 8 marca o godz. 20.30 w Małej Warszawie. Wydarzenie poprowadziła Davina Reeves, miss Nowego Jorku, uczestniczka projektu.
Wystawa zdjęć Bastka Czernka będzie czynna do 31 marca, Mała Warszawa, ul. Otwocka 14