Czego poszukiwała Pani w tym roku w Wietnamie?
Pojechałam tam w celu zatrudnienia się na plantacji pereł. Chciałam dowiedzieć się więcej na temat hodowli i przetwórstwa pereł. Bardzo mi też zależało, żeby zanurkować na farmie pereł i obejrzeć ją spod wody. Okazało się jednak, że realizacja tego planu nie jest możliwa, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że tworzenie szczegółowych planów moich wypraw nie ma większego sensu. Ostatecznie zmiana planu wyszła mi na dobre. Zamiast połowu pereł, poznawałam tradycyjną technikę lakowania masy perłowej. Na niej będzie opierać się moja nowa kolekcja, która pojawi się w pierwszym kwartale 2018 roku.
Czego Panią nauczyły te eskapady?
Dały mi niezwykłą siłę i przekonanie, że jestem w stanie zrobić wszystko, co sobie postanowię. To bardzo buduje pewność siebie i samodzielność. Dzięki moim podróżom wiem też, że bez względu na zobowiązania zawsze można być wolnym, po prostu trzeba znaleźć swój własny sposób na to.
Zastanawiam się, jak to jest – ucieka Pani od naszego świata przepełnionego pogonią za przedmiotami i zanurza w cywilizację, która od wielu tych pragnień jest jeszcze wolna. A jednocześnie jest Pani przecież projektantką biżuterii, a więc należy do konsumpcyjnego systemu – wszystko to są przecież naczynia połączone.
Jest we mnie ogromna niezgoda na kupowanie rzeczy na chwilę. Wydaje nam się, że potrzebujemy ogromnej liczby przedmiotów, więc posiadamy coraz więcej. Lubię przedmioty tworzone z duszą. Rzeczy mające historię, którą można opowiadać godzinami. Mam taki stary zegarek Omegi, marka nie jest ważna, lecz to, że z moim dziadkiem przetrwał wojnę. Sama staram się tworzyć takie właśnie rzeczy – nie tylko ładne, ale też interesujące. Nie wydaje mi się, z resztą, żeby biżuteria tak do końca stanowiła część konsumpcyjnego systemu. Zależy to pewnie od sposobu jej konsumpcji. Mimo to ludzka potrzeba ozdabiania ciała istniała w najbardziej pierwotnych kulturach, od początku istnienia człowieka. Długo zanim ludzie rozwinęli tak daleko idącą potrzebę posiadania. Biżuteria ma swój wymiar symboliczny i właśnie go chcę nadawać moim projektom.
W świecie mody dominuje jednak fast fashion, czyli tania i szybka produkcja, rzeczy się kupuje, by po sezonie wyrzucić i nabyć nowe. Jak się w tym Pani odnajduje?
Fast fashion powoduje, że generujemy ogromną ilość śmieci. W Wietnamie trafiłam na niewiarygodnie piękną wyspę z dziewiczą plażą, na której nie było nikogo oprócz mnie. Zatrzymałam się tam na noc. Rano obudził mnie przypływ oceanu, wraz z którym na piasku pojawiły się sterty śmieci przyniesionych przez fale. Uświadomiłam sobie, że trzeba dbać o ludzi i świat, i mieć jeszcze większą wrażliwość na to, co nas otacza. Moja marka nie uznaje ani fast fashion, ani sezonowości mody. Wierzę raczej w ponadczasowy, indywidualny styl, niż w funkcjonowanie według przelotnych, wszechobecnych trendów.
Z drugiej strony mamy coraz szybciej zmieniające się trendy, do których projektanci muszą się dopasowywać, by nadążyć za oczekiwaniami odbiorców. Czy Pani się ogląda na to, co dzieje się wokół, na wybiegach czy Instagramie?
Odróżniam bycie modnym od tego czy ma się swój styl. Najważniejszy jest autentyzm, zrozumienie czy coś pasuje do osobowości. Nie gonię świata, nie chcę się też obrażać na trendy, ale nie dopasowuję się na siłę do rzeczy, których nie czuję. Gdybym zachowywała się inaczej, nie byłabym Anią Orską. Staram się skupiać na sobie, na tym, co daje mi radość, a nie na oczekiwaniach otoczenia.
Jak Pani klientki odbierają tę filozofię?
Każdy projektant tworzy swój styl, z którym inni mogą się identyfikować. Dla moich klientek jest ważne to, że nie produkuję rzeczy masowych, oczekują projektów unikatowych. Tworzyłam już kolekcje z różnych dziwnych materiałów, na przykład ze starych lin żeglarskich. Ważne dla mnie było to, że posiadają własną historię, a moja praca daje im drugie życie i moi klienci to docenili.
Czy tego uczyła Pani niedawno młodych projektantów, z którymi prowadziła warsztaty z projektowania biżuterii w czasie Art & Fashion Forum w Poznaniu?
- Na pierwszym spotkaniu powiedziałam im, że to wielka sprawa, że się znaleźli w gronie finalistów, ale muszą przestać myśleć o wyścigu, o tym, że ktoś z nich wygra. Młodzi ludzie są nauczeni osiągania szybkich efektów, a projektowanie biżuterii takie nie jest. Chodzi o to, by projektować rzeczy nie tylko ładne, ale przede wszystkim mądre.
W tym roku tematem przewodnim Art & Fashion przewodnim były nowe technologie. Jak będzie wyglądać Pani zdaniem biżuteria przyszłości?
Będzie łączyć technologię z rzemiosłem, nowoczesność z tradycją. Powstaną przedmioty o wyjątkowych walorach, nie tylko wizualnych. Przewiduję wielki powrót amuletów, które będą posiadały autentyczną moc. Tak myślę. I tak bym chciała.